Siedziała na drewnianej podłodze w pokoju dziecięcym, a wokół niej piętrzyły się góry ubrań należących do jej synów. Gdzieś pomiędzy zabawkami, czapeczkami i dmuchanym słoniem leżała jej komórka, która od kilku dobrych chwil bezgłośnie wibrowała. Radio stojące na marmurowym parapecie wygrywało kolejne piosenki, które poza pustym tekstem, nie miały nic do zaoferowania, a dodatkowo ciągłe powtarzanie refrenu sprawiało, że potencjalny odbiorca przez cały dzień nucił bezsensowny zlepek słów. Codzienność.
Złapała za niebieską bluzę i rozłożyła ją na podłodze. Chwile przyglądała się ubraniu, dokładnie sprawdzając, czy nie posiada żadnej plamki, albo rozdarcia i wpakowała ją do czarnego, foliowego worka. Większość ubrań, które wpadały w jej ręce, lądowały właśnie tam. Wiosenne porządki to czas, w którym porządkujemy nie tylko szafy, ale także własne życie, a przynajmniej tak być powinno, jednak nie oszukujmy się. Faceta nie zwiniesz w kłębek i nie wrzucisz do worka na śmieci. Niestety.
Głośno westchnęła i przyłożyła małą, białą czapeczkę do nosa i ust. Delektowała się słodkim zapachem niewinności, bo przecież mogłaby przysiąc, że czuła łagodny zapach niemowlęcia i oliwki.
- Mamo? – mała głowa pokryta gęstymi, przydługimi włosami wyłoniła się zza drzwi. – Tata zabiera nas na lody! – oczy Yosuke świeciły niczym dwa lampiony, był podekscytowany. Sakura przewróciła oczami i ścisnęła w dłoni niebieską żabę, którą kiedyś jej syn otrzymał od Hinaty. Nie lubiła, gdy krzyżował jej plany. Dlaczego nie wpadał na pomysł zabrania dzieci, gdy naprawdę tego potrzebowała i gdy nie nadchodziła pora obiadu?
- Bądźcie grzeczni i ubierzcie się ciepło. – Yosuke, na słowa matki, pokiwał ochoczo głową, odgarnął kosmyk czarnych włosów, które wchodziły mu do oka i pobiegł na dół. W każdym innym przypadku pobiegłaby za nim i sprawdziła, czy ich kurteczki są dopięte, a buty zawiązane, jednak aktualnie toczyła wewnętrzną walkę z chęcią zwrócenia poprzedniego posiłku, dlatego perspektywa siedzenia na podłodze i dalszego składania ubrań, była bardziej korzystna.
Nuciła słowa ulubionej piosenki pod nosem, gdy usłyszała, jak ktoś wchodzi po schodach. Oczami wyobraźni widziała, jak do pokoju wbiega któreś z jej dzieci i beczy, bo znowu przegrało bitwę z bratem. Jakie było jej zdziwienie, kiedy w drzwiach zobaczyła roześmianą twarz Ino.
- No witam. – przywitała się z uśmiechem i zdejmując kremowy sweterek weszła głębiej do pokoju. – Widzę, mamuśka na pełen etat. – zaśmiała się i omijając leżące na podłodze rzeczy usiadła na fotelu w kształcie bajkowej postaci. Zdjęła z nosa okulary przeciwsłoneczne i głośno odetchnęła.
- Cześć. – Sakura odwzajemniła uśmiech. – Cóż takiego musiało się stać, że zdecydowałaś się mnie odwiedzić? – kolejna rzecz wylądowała w foliowym worku, który zaczynał mieć kłopoty z pomieszczeniem wszystkiego w swoim ograniczonym wnętrzu. – Czyżbyś przypomniała sobie drogę do mojego domu? Nie pamiętam, żebyś, choć raz wpadła na kawę. – zgarnęła kosmyk różowych włosów za ucho i lekko się uśmiechnęła. Lubiła gości, choć nie wtedy, kiedy miała coś do zrobienia.
- Przyszłam pogadać. – machnęła ręką. – I akurat podjeżdżając pod wasz dom zobaczyłam, że Sasuke zabiera gdzieś chłopców. Widzisz? Idealna chwila na oderwanie się od codzienności i pogawędzenie ze starą znajomą. – wskazała dłonią na bałagan, a później na siebie.
- Wybacz, nawet nie zaproponowałam ci herbaty. Jestem kiepską gospodynią i naprawdę nie zdążyłam nic przygotować na wizytę gościa. – podniosła się z podłogi i przesunęła czarny worek pod ścianę, by nie stał na samym środku. – Mogłaś dać znać, upiekłabym jakieś ciasto. No dobra, nie oszukujmy się, kupiłabym jakieś smaczne ciasto. – zaśmiała się.
- Dzwoniłam. – Ino również się uśmiechnęła i poprawiła długie włosy. – A potem pisałam kilka wiadomości tekstowych, jednak milczałaś. Były dwie opcje, albo wyciszony telefon, albo mega zajęta. Zaryzykowałam i przyjechałam tu moim nowym autkiem. – pomachała kluczykami przed nosem koleżanki i triumfalnie się uśmiechnęła. – No i naprawdę musimy o czymś pogadać. – uśmiech szybko zszedł z jej twarzy. Usiadła wygodniej na fotelu i w milczeniu przyglądała się Sakurze, która segregowała zabawki swoich dzieci.
- Zamieniam się w słuch. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzało ci to, że będę kończyła porządki. Chce mieć to z głowy. Zauważyłam, że wszystko to, co odłożę na jutro rośnie przez noc w zastraszającym tempie. Przysięgłabym, że moje dzieci nie mają aż tylu zabawek, a tu proszę! – Sakura pomachała klockiem, a Ino uniosła ręce pokazując tym, że nie ma nic przeciwko.
- Byłam wczoraj w galerii. – zaczęła. – Musiałam kupić nowe sandałki, bo w poprzednich pękł mi paseczek. Wyobrażasz sobie? Znowu! – widząc zdziwiony wzrok Sakury machnęła ręką. – Tak, tak nie o tym miałam ci mówić. – wzięła głęboki oddech. - Ta galeria jest obok wieżowca, w którym swoje biuro ma Sasuke. No i siedząc sobie na kanapie wewnątrz galerii doskonale widziałam wejście do tego budynku, a że aktualnie moje nogi musiały odpocząć... – zaczęła nerwowo bawić się złotą bransoletką wiszącą na jej lewym nadgarstku, która, swoją drogą, musiała kosztować majątek. – No i w pewnym momencie zobaczyłam wychodzącego Sasuke, a potem ją. – przełknęła głośno ślinę, a Sakurze żołądek podszedł do gardła. – Dziecina w butach droższych niż moja cała kreacja! Wyobrażasz sobie? Dziewczyna z czerwonymi włosami, naprawdę ładna dziewczyna, a wokół niej ten blask zajebistości. Po prostu czułam, jak otaczający ją ludzie czerpali przyjemność z jej towarzystwa. I gdybym aktualnie siedziała w swoim nowym autku, przejechałabym ją bez mrugnięcia okiem. – zacisnęła pięści i nie spuszczając wzroku z oszołomionej twarzy Sakury, kontynuowała. – Chyba przez moment uchwyciłam jej twarz, wyglądała, jak z tych eleganckich magazynów. Patrzyła na mnie z taką wyższością. Słowo daję, że wielkością prawie dorównywała tym wieżowcom. Wszyscy patrzyli na nią, jakby myśleli, że jest taka wspaniała, ale moim zdaniem, wcale tak nie jest. Wydawała się być taka, jakby każdy mógł patrzeć w jej oczy i błądzić dłońmi po jej udach. Pewnie myśleli, że jest damą, lecz według mnie, wyglądała na sukę.
- Ino, proszę. – z trudem próbowała opanować bicie swojego serca, które, szczerze mówiąc, miało ochotę wyskoczyć z jej klatki piersiowej. – Wiem już, że była naprawdę ładna. Teraz, jednak chce wiedzieć, co oni ze sobą właściwie robili. – błądziła zszokowanym wzrokiem po podłodze, na której nadal leżało kilka zabawek. – Powiedz mi wszystko, co wiesz. Chce wiedzieć.
- Przywitali się tak, jakby od dawna się znali. – przygryzła wargę. – Pocałowała go w policzek, a on objął ją w pasie i razem weszli do galerii. Nie chciałam wyglądać na szpiega, więc dopiero po chwili ruszyłam za nimi. – dumnie uniosła głowę. – Doszli do tej nowej, wykwintnej restauracji na trzecim piętrze. Nie mogłam tam wejść, bo wpuszczają tylko z wcześniejszą rezerwacją, więc usiadłam przed wejściem i chwilę im się przyglądałam. Rozmawiali o czymś. Nie mogłam dłużej tam siedzieć, bo ten nadęty kelner tak na mnie patrzył, że myślałam, że zaraz wezwie policję. – skrzyżowała ręce na piersi, lecz widząc minę zielonookiej wstała z fotela i podeszła do niej. – Hej, nie przejmuj się. To mogła być jego partnerka w interesach. Mówiłaś coś, że jego firma ma coraz więcej kontraktów. – usiadła obok niej i położyła dłoń na jej ramieniu. Ona również nie miała wielkiej wprawy w podtrzymywaniu kogoś na duchu. To nie jej styl.
- Doceniam, że próbujesz mnie pocieszyć, jednak obawiam się, że prawda może być zupełnie inna. – zacisnęła usta. – I obie doskonale o tym wiemy. Ostatnio nie układa nam się najlepiej, dlatego nie zdziwiłabym się, gdyby od dłuższego czasu się z nią spotykał. Jeżeli miałby z nią jakieś kontakty, gdy ja byłam jeszcze z Akim, to przecież ok, w porządku. – zaczęła nerwowo masować swoje skronie. - Oboje mieliśmy prawo do ułożenia sobie życia z kimś innym, jednak postanowiliśmy spróbować ze sobą, powalczyć o nasze uczucia. Starałam się. – mówiła cicho, a jej głos był przepełniony żalem. – czuła, że ruda kobieta nie była jedynie partnerką w interesach, lecz kimś znacznie ważniejszym, a sama myśl o tym, cholernie bolała.
- Porozmawiaj z nim, niech postawi sprawę jasno. Nie jeden facet wziąłby cię chętnie w swoje ramiona. – Ino puściła jej oczko. – Uwierz mi. Dwoje dzieci to w tych czasach naprawdę żaden problem. – wzruszyła ramionami i powoli podniosła się z podłogi. – Nie wiem, co aktualnie powinnam zrobić, bo nie jestem przyzwyczajona do prowadzenia takich rozmów. – ścisnęła w dłoniach pasek modnej torebki i spojrzała ze współczuciem na Sakurę. – Nie martw się.
- Dziękuję. – Sakura również wstała i podeszła bliżej blondynki. – Naprawdę doceniam to, co dla mnie zrobiłaś.
~*~
- Czy ty naprawdę wiesz, o co go posądzasz? – Hinata zmarszczyła brwi. – To poważne oskarżenie i nie można rzucać go bezpodstawnie. – Sakura słysząc słowa przyjaciółki uderzyła otwartą dłonią w blat kuchenny. Czuła, jak cała w środku wrze. Nienawidziła, gdy ktoś podważał jej zdania, a co gorsza próbował ją od niego odciągnąć.
- Sądzisz, że to są bezpodstawne oskarżenia?! – była zła, naprawdę zła. – No tak, czego mogłam się po tobie spodziewać? – nerwowo zlustrowała pomieszczenie, w którym się znajdowały. - Zawsze wszystkich bronisz, nie uwierzyłabyś nawet, gdybym machała ci zdjęciami z dowodem jego winy. – prychnęła i ponownie zaczęła nerwowo chodzić po przestronnej kuchni utrzymanej w neutralnych barwach.
- No właśnie, ale nie posiadasz takich dowodów, dlatego sądzę, że powinnaś wstrzymać się z jakimikolwiek oskarżeniami. Aktualnie jesteś w stanie, w którym twoje hormony buzują i mają ochotę skręcić komuś kark, dlatego chociaż spróbuj utrzymać je na wodzy. Myślę, że wszczynanie awantury, w której okaże się, że to tylko współpracownica nie wniesie nic dobrego do waszego związku. – Hinata mimo wojowniczej postawy Sakury, zachowała zimną krew. Ze spokojem podniosła ciastko i włożyła je do ust. - O co to całe zamieszanie? Przecież to nic takiego, nie wiem, dlaczego tak się przejmujesz. To mogło być znacznie prostsze niż myślisz. Może rozhisteryzowana Ino była świadkiem jedynie biznesowego lunchu? Spójrzmy prawdzie w oczy. Ino, odkąd dowiedziała się o Shikamaru i Temari ma, lekko mówiąc, fioła na punkcie węszenia jakichś miłosnych spisków, zdrad, czy ten innych fanaberii. Nie powinnaś wierzyć w każde jej słowa, a już na pewno nie w te dotyczące Sasuke.
- Nie wiem, czy byłabyś taka spokojna, gdyby chodziło o Naruto. – Hinata momentalnie podniosła wzrok. – W dodatku w TAKIEJ sytuacji. – zacisnęła usta i usiadła obok przyjaciółki. Ból głowy nie odstępował jej na krok, odkąd dowiedziała się o przygodzie Ino, a żołądek nadal przypominał o swoim cierpieniu.
- Zanim wrócisz do ponownego oskarżania Sasuke, powiedz mi, co takiego powiedział ci ten lekarz, bo sprytnie unikasz tego tematu, a przecież to jest teraz najważniejsze. – Sakura zaczęła nerwowo bawić się swoją obrączką. – No chyba nie milczał tak, jak ty teraz? – Hinata wsypała łyżeczkę cukru na herbaty i zamieszała srebrną łyżeczką we wnętrzu kubka.
- Dziewiąty tydzień. – Sakura jedynie jęknęła.
- To przecież nie koniec świata. – Hinata wzięła łyk herbaty wpatrując się Sakurę, która siedziała na krześle i nadal bawiła się swoją obrączką z grawerem. – Masz spore doświadczenie, zawsze sobie radziłaś. –bransoletki na jej ręku zadźwięczały, gdy przeczesała swoje włosy. – Nie powinnaś się tak zadręczać, inna kobieta skakałaby z radości. – zapewniła. – Co jest, źle się czujesz? Strasznie zbladłaś. – położyła swoją dłoń na czole przyjaciółki próbując upewnić się, że temperatura nie przekroczyła normy.
- W niedalekiej przyszłości, jeśli nie poczuje się lepiej.. – zaczęła. - Obiecuje, że zafunduje sobie wizytę na najbliższej wieży. Wejdę na sam szczyt, po czym rzucę się w dół. – tępo patrzyła w ścianę. - Postaram się dać tym wyraźnie do zrozumienia, jak to jest, gdy człowiek jest całkiem zdruzgotany. Czuję, że w tym związku nic już nam nie pozostało. Równie dobrze mogę wrócić do swojego starego domu i radzić sobie sama, bo mojego męża omota jakaś długonoga, ruda laska, której ciało nigdy nie zostało zniszczone trzema porodami! – warknęła i uderzyła pięścią w stół. - I pomyśleć, że jeszcze niedawno wyłam ze szczęścia. Z niecierpliwością czekałam na to, co miało nadejść i na rolę, którą miałam odegrać, jako matka. Ależ oczywiście zostałam zwalona z nóg, stała się rzeczywistość i tylko jednym dotknięciem pocięła mnie na drobne kawałki. I wcale nie upadłam z gracją, lecz wyłożyłam się z głośnym hukiem, pozostając z wątpliwościami. Mam ochotę napić się wina. – jęknęła przeciągle i przeniosła wzrok na Hinatę.
- Wydaje mi się, że na tym świecie jest jeszcze wiele złamanych serc, których nie można naprawić. Pozostawionych bez opieki i jakichkolwiek uczuć. Mówisz, że naturalną rzeczą dla ciebie jest to, że znowu zostałaś sama. Jakie sama, jakie znowu? Teraz spoglądam w przeszłość na wszystko, co ci się przytrafiło. Pamiętam jak płakałaś, gdy próbowałaś odnaleźć chłopców. Ja również nigdy nie starałam się ukryć łez. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego jedyny człowiek, którego kiedykolwiek kochałaś odebrał ci twoją miłość. Zostałaś ze złamanym sercem i pomimo wsparcia z mojej strony, mówiłaś, że zostałaś sama. To przykre. – w kącikach jej zielonych oczu zebrały się łzy. Widziała tylko swoją krzywdę, nie sądziła, że ktoś inny również może cierpieć.
- Hinata, przepraszam. – spuściła głowę. – Potrafię tylko osądzać innych ludzi, kiedy to ja mam naprawdę wielki bałagan w swoim życiu. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i wiem, że pragniesz mojego dobra.
~*~
Siedziała na kremowej, skórzanej kanapie w przestronnym, świeżo wysprzątanym salonie, w ręku trzymając ulubioną książkę, gdy usłyszała otwieranie drzwi. Po chwili do pomieszczenia wbiegł Yoshi w dłoni trzymając latawiec. Uśmiechnęła się na widok rozbawionego dziecka. Po chwili, drugie z jej dzieci również pojawiło się w salonie urządzając sobie wspólną gonitwę.
- Byliśmy na lodach i puszczaliśmy latawce! – Yosuke podbiegł do rodzicielki i pocałował ją w policzek. – Tata pozwolił nam pójść na wspinaczkę. Było super! – kilka kosmyków czarnych włosów opadło mu na czoło. Chyba pora na wizytę u fryzjera..
- Bardzo się cieszę, że wam się podobało. – uśmiechnęła się i spojrzała na zegarek. – Szkoda tylko, ze przegapiliście obiad, a wasz tata nie dał znać, o której godzinie zamierzacie wrócić. – wstała z kanapy i weszła do kuchni, gdzie spodziewała się spotkać Sasuke. Miała rację. Stał tyłem opierając się o blat kuchenny. – Dlaczego nie zadzwoniłeś? Czekałam z ciepłym obiadem. – skrzyżowała dłonie na piersi i podeszła bliżej. Od jakiegoś czasu odgradzał się od niej. Skutecznie unikał jej wzroku, dotyku i jakiejkolwiek rozmowy. Wychodził nim wstała, a wolny czas spędzał w swoim domowym biurze, albo z chłopcami z dala od domu i od niej. Nie podobała się jej to, a szczególnie przeszkadzało teraz, gdy w powietrzu wisiała znacznie większa awantura, niż planowana godzina powrotu do domu.
- Nie wziąłem telefonu z samochodu, a obiad zjedliśmy na mieście. – skwitował i wrócił do parzenia kawy. Sakura przewróciła oczami i usiadła do stołu. Długimi palcami rytmicznie stukała w drewniany stół. Wiedziała, że to go denerwuje.
- Mam ci uwierzyć, że rozstałeś się z telefonem? – prychnęła. – Przecież nigdzie się bez niego nie ruszasz. Mogłeś, chociaż napisać, że nic wam nie jest i że wrócicie później. Martwiłam się, ale widocznie ciebie to nie obchodzi. – czuła, że jej żołądek ponownie się kurczy. Tylko nie teraz.
- Czemu zawsze robisz mi te durne awantury? – odwrócił się do niej przodem i zmierzył jej sylwetkę. – Naprawdę nie mam ochoty wracać do domu wiedząc, że zaraz na mnie naskoczysz. Zabrałem ich, bo widziałem, że od rana siedzisz w pokoju i porządkujesz ich rzeczy, więc chciałem cię trochę odciążyć, żebyś miała więcej czasu dla samej siebie. – zaklął cicho, gdy wodą, którą wlewał do kubka, rozlała się po blacie.
- W takim razie powinnam ci podziękować, tak? – prychnęła. – Dziękuję ci, że wziąłeś chłopców, abym mogła w spokoju posprzątać cały dom. To rzeczywiście najlepszy sposób na spędzenie dnia. Jeszcze dwa takie wypady i zabiorę się za mycie okien! – patrzyła, jak zaciska pięści, bierze swoją kawę i wychodzi z kuchni. – Dokąd to?! – szybko podniosła się z miejsca i pobiegła za nim. Patrzyła, jak stawia kubek na szklanym stoliku, siada na kanapie i zaczyna czytać gazetę. – Czy tak cholernie trudno jest wziąć ze sobą podstawek?! Nie dbasz o moją pracę w domu, chodzę za wami i sprzątam! Pomyśl, że wracając ze swojego biura po całym dniu, w domu zastaniesz niemiłosierny syf, który musisz posprzątać w trakcie gotowania obiadu! – nie myślała o tym, że jej krzyk usłyszą sąsiedzi, a dzieci przerażą się własnej matki. Teraz o to nie dbała.
- Chcesz mi powiedzieć, że obowiązki matki i żony cię przerastają? – ze spokojem przewrócił stronę i zaczął czytać artykuł o długu państwa. Zacisnęła pięści i wydarła gazetę z jego rąk. Wkurzył się i momentalnie wstał. Była zaskoczona jego gwałtownym zachowaniem, dlatego lekko zwątpiła w swoje bojowe nastawienie, gdyż teraz sięgała mu zaledwie do ramion. – Jeszcze jedno takie zagranie i naprawdę przestanę być miłym i wyrozumiałym mężem! Wsadź sobie gdzieś te swoje humorki i zajmij się czymś pożytecznym, a nie wiecznym czepianiem się! – ryknął. – Mam o wiele ważniejsze zajęcia niż użeranie z żoną wariatką. – czuła, jak gorące powietrze wydostaje się z jego ust i łaskocze ją w nos. Udowodnił, że nadal wzbudza w niej strach. W jego oczach widziała furię, musiał naprawdę mocno nad sobą panować, skoro jeszcze jej nie uderzył. Wyminął ją i nie kończąc swojej kawy, zniknął w pokoju gościnnym. Zapowiadała się długa, samotna noc.
~*~
Słyszała, jak drzwi do jej sypialni się otwierają. Miała nadzieję, że to Sasuke, miała nadzieję, że jest noc, że przyszedł pogadać, albo po prostu położyć się obok niej. Nie miała siły by podnieść powieki, jednak słysząc małe kroczki zrozumiała, że to na pewno nie był jej mąż. Poczuła, jak któreś z jej dzieci próbuje wspiąć się na łóżko. Chwilę potem czuła małe, ciepłe rączki wędrujące po jej włosach i twarzy.
- Mamo.. – cichy, piskliwy głosik sprawił, że z trudem otworzyła oczy. Yosuke głaskał ją po twarzy i patrzył na nią swoim czułym wzrokiem. – Jesteś bardzo smutna przez tatę? – to naprawdę ją rozbudziło. Podniosła się na łokciach i chwilę myślała, co powiedzieć, jednak nie znalazła odpowiednich słów, by opisać to, co aktualnie działo się w ich życiu, dlatego mocno przytuliła do siebie chłopca.
- Nie jestem smutna. – skłamała. – Czasami dorośli ludzie zachowują się dziwnie. Kłócą się, chociaż później przepraszają. – próbowała po krótce przedstawić sytuację, w jakiej się znaleźli. – Przykro mi, że musieliście z Yoshim na to patrzeć. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy, ale powiedz mi, dlaczego tu jesteś? Nie możesz spać? – pogłaskała go po czarnej czuprynie i pocałowała w czubek głowy.
- Jest już rano. – wzruszył ramionami i przetarł zaspane oczka. Sakura z zaciekawieniem spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Czyżby naprawdę tak długo spała? Była godzina dziewiąta, a ona nadal odczuwała zmęczenie. Głośno westchnęła i ponownie dała mu buziaka.
- Zrobimy śniadanie i pobawimy się w coś, co ty na to? – poczochrała mu włosy i z trudem podniosła się z łóżka. – Dzisiaj trzeba iść szybka spać, bo jutro idziecie do szkoły, a mama do pracy.
~*~
- Dochodzi godzina szesnasta, a jego nadal nie ma w domu. – włożyła talerze do zmywarki i zalała brudny garnek wodą. – Mam dość takiego życia, jeżeli zaraz nie wróci to zadzwonię do jego biura. Nie zniosę dłużej takiego traktowania. – wytarła ręce w ręcznik i spojrzała na Hinatę, która piła herbatę siedząc przy kuchennym stole.
- W takim razie zadzwoń. – Hinata zachęciła zdenerwowaną przyjaciółkę. Sakura przełknęła głośno ślinę i wybrała numer do jego biura.
Niepewnie oparła się o blat i czekała aż jej mąż podniesie słuchawkę. Sygnał. I kolejny. Nic. Zdenerwowana rozłączyła się, by ponownie wybrać ten sam numer.
- Halo? – seksowny kobiecy głos sprawił, że nogi się pod nią ugięły, w jej ustach momentalnie zrobiło się sucho, a ona sama zapomniała najprostszych słów. – Haalo? – kobieta przeciągle zamruczała widocznie zniecierpliwiona brakiem jakiejkolwiek reakcji.
- Em, tak. Z kim mam przyjemność? – Hinata na słowa przyjaciółki zakrztusiła się gorącą herbatą, chyba zrozumiała, że Sakura usłyszała coś niepokojącego.
- A z kim miałaś nadzieję rozmawiać? – choć jej głos dla mężczyzny mógłby brzmieć anielsko, dla Sakury był niczym syk żmii, która doskonale wiedziała, że ma przyjemność z żoną Sasuke.
- Chcę natychmiast rozmawiać z moim mężem. – podniosła głos, nie mogła dać się wyprowadzić z równowagi jakiejś zarozumiałej małpie, która nie wiadomo, dlaczego przebywała w biurze Sasuke.
- Sasuke jest teraz em.. zajęty. – zachichotała. Nie wiedziała, jak miała zareagować. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć usłyszała szum i głos Sasuke, który stawał się coraz bardziej wyraźny.
- Mówiłem, żebyś nie odbierała moich telefonów. – warknął na kobietę. – Sakura? Po co dzwonisz? – miał lekko zachrypnięty głos. Oszołomiona Sakura nie odpowiedziała, w jej głowie nadal brzęczał śmiech kobiety, która zapewne teraz znajdowała się obok jej męża.
- Nie przeszkadzaj sobie! – próbowała brzmieć dumnie, jednak była pewna, że słyszał jej łamiący się ton głosu.
Rozłączyła się.
_____________________________________
Zostaw coś po sobie.
Nadrabiamy zaległości na blogach. : )
Złapała za niebieską bluzę i rozłożyła ją na podłodze. Chwile przyglądała się ubraniu, dokładnie sprawdzając, czy nie posiada żadnej plamki, albo rozdarcia i wpakowała ją do czarnego, foliowego worka. Większość ubrań, które wpadały w jej ręce, lądowały właśnie tam. Wiosenne porządki to czas, w którym porządkujemy nie tylko szafy, ale także własne życie, a przynajmniej tak być powinno, jednak nie oszukujmy się. Faceta nie zwiniesz w kłębek i nie wrzucisz do worka na śmieci. Niestety.
Głośno westchnęła i przyłożyła małą, białą czapeczkę do nosa i ust. Delektowała się słodkim zapachem niewinności, bo przecież mogłaby przysiąc, że czuła łagodny zapach niemowlęcia i oliwki.
- Mamo? – mała głowa pokryta gęstymi, przydługimi włosami wyłoniła się zza drzwi. – Tata zabiera nas na lody! – oczy Yosuke świeciły niczym dwa lampiony, był podekscytowany. Sakura przewróciła oczami i ścisnęła w dłoni niebieską żabę, którą kiedyś jej syn otrzymał od Hinaty. Nie lubiła, gdy krzyżował jej plany. Dlaczego nie wpadał na pomysł zabrania dzieci, gdy naprawdę tego potrzebowała i gdy nie nadchodziła pora obiadu?
- Bądźcie grzeczni i ubierzcie się ciepło. – Yosuke, na słowa matki, pokiwał ochoczo głową, odgarnął kosmyk czarnych włosów, które wchodziły mu do oka i pobiegł na dół. W każdym innym przypadku pobiegłaby za nim i sprawdziła, czy ich kurteczki są dopięte, a buty zawiązane, jednak aktualnie toczyła wewnętrzną walkę z chęcią zwrócenia poprzedniego posiłku, dlatego perspektywa siedzenia na podłodze i dalszego składania ubrań, była bardziej korzystna.
Nuciła słowa ulubionej piosenki pod nosem, gdy usłyszała, jak ktoś wchodzi po schodach. Oczami wyobraźni widziała, jak do pokoju wbiega któreś z jej dzieci i beczy, bo znowu przegrało bitwę z bratem. Jakie było jej zdziwienie, kiedy w drzwiach zobaczyła roześmianą twarz Ino.
- No witam. – przywitała się z uśmiechem i zdejmując kremowy sweterek weszła głębiej do pokoju. – Widzę, mamuśka na pełen etat. – zaśmiała się i omijając leżące na podłodze rzeczy usiadła na fotelu w kształcie bajkowej postaci. Zdjęła z nosa okulary przeciwsłoneczne i głośno odetchnęła.
- Cześć. – Sakura odwzajemniła uśmiech. – Cóż takiego musiało się stać, że zdecydowałaś się mnie odwiedzić? – kolejna rzecz wylądowała w foliowym worku, który zaczynał mieć kłopoty z pomieszczeniem wszystkiego w swoim ograniczonym wnętrzu. – Czyżbyś przypomniała sobie drogę do mojego domu? Nie pamiętam, żebyś, choć raz wpadła na kawę. – zgarnęła kosmyk różowych włosów za ucho i lekko się uśmiechnęła. Lubiła gości, choć nie wtedy, kiedy miała coś do zrobienia.
- Przyszłam pogadać. – machnęła ręką. – I akurat podjeżdżając pod wasz dom zobaczyłam, że Sasuke zabiera gdzieś chłopców. Widzisz? Idealna chwila na oderwanie się od codzienności i pogawędzenie ze starą znajomą. – wskazała dłonią na bałagan, a później na siebie.
- Wybacz, nawet nie zaproponowałam ci herbaty. Jestem kiepską gospodynią i naprawdę nie zdążyłam nic przygotować na wizytę gościa. – podniosła się z podłogi i przesunęła czarny worek pod ścianę, by nie stał na samym środku. – Mogłaś dać znać, upiekłabym jakieś ciasto. No dobra, nie oszukujmy się, kupiłabym jakieś smaczne ciasto. – zaśmiała się.
- Dzwoniłam. – Ino również się uśmiechnęła i poprawiła długie włosy. – A potem pisałam kilka wiadomości tekstowych, jednak milczałaś. Były dwie opcje, albo wyciszony telefon, albo mega zajęta. Zaryzykowałam i przyjechałam tu moim nowym autkiem. – pomachała kluczykami przed nosem koleżanki i triumfalnie się uśmiechnęła. – No i naprawdę musimy o czymś pogadać. – uśmiech szybko zszedł z jej twarzy. Usiadła wygodniej na fotelu i w milczeniu przyglądała się Sakurze, która segregowała zabawki swoich dzieci.
- Zamieniam się w słuch. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzało ci to, że będę kończyła porządki. Chce mieć to z głowy. Zauważyłam, że wszystko to, co odłożę na jutro rośnie przez noc w zastraszającym tempie. Przysięgłabym, że moje dzieci nie mają aż tylu zabawek, a tu proszę! – Sakura pomachała klockiem, a Ino uniosła ręce pokazując tym, że nie ma nic przeciwko.
- Byłam wczoraj w galerii. – zaczęła. – Musiałam kupić nowe sandałki, bo w poprzednich pękł mi paseczek. Wyobrażasz sobie? Znowu! – widząc zdziwiony wzrok Sakury machnęła ręką. – Tak, tak nie o tym miałam ci mówić. – wzięła głęboki oddech. - Ta galeria jest obok wieżowca, w którym swoje biuro ma Sasuke. No i siedząc sobie na kanapie wewnątrz galerii doskonale widziałam wejście do tego budynku, a że aktualnie moje nogi musiały odpocząć... – zaczęła nerwowo bawić się złotą bransoletką wiszącą na jej lewym nadgarstku, która, swoją drogą, musiała kosztować majątek. – No i w pewnym momencie zobaczyłam wychodzącego Sasuke, a potem ją. – przełknęła głośno ślinę, a Sakurze żołądek podszedł do gardła. – Dziecina w butach droższych niż moja cała kreacja! Wyobrażasz sobie? Dziewczyna z czerwonymi włosami, naprawdę ładna dziewczyna, a wokół niej ten blask zajebistości. Po prostu czułam, jak otaczający ją ludzie czerpali przyjemność z jej towarzystwa. I gdybym aktualnie siedziała w swoim nowym autku, przejechałabym ją bez mrugnięcia okiem. – zacisnęła pięści i nie spuszczając wzroku z oszołomionej twarzy Sakury, kontynuowała. – Chyba przez moment uchwyciłam jej twarz, wyglądała, jak z tych eleganckich magazynów. Patrzyła na mnie z taką wyższością. Słowo daję, że wielkością prawie dorównywała tym wieżowcom. Wszyscy patrzyli na nią, jakby myśleli, że jest taka wspaniała, ale moim zdaniem, wcale tak nie jest. Wydawała się być taka, jakby każdy mógł patrzeć w jej oczy i błądzić dłońmi po jej udach. Pewnie myśleli, że jest damą, lecz według mnie, wyglądała na sukę.
- Ino, proszę. – z trudem próbowała opanować bicie swojego serca, które, szczerze mówiąc, miało ochotę wyskoczyć z jej klatki piersiowej. – Wiem już, że była naprawdę ładna. Teraz, jednak chce wiedzieć, co oni ze sobą właściwie robili. – błądziła zszokowanym wzrokiem po podłodze, na której nadal leżało kilka zabawek. – Powiedz mi wszystko, co wiesz. Chce wiedzieć.
- Przywitali się tak, jakby od dawna się znali. – przygryzła wargę. – Pocałowała go w policzek, a on objął ją w pasie i razem weszli do galerii. Nie chciałam wyglądać na szpiega, więc dopiero po chwili ruszyłam za nimi. – dumnie uniosła głowę. – Doszli do tej nowej, wykwintnej restauracji na trzecim piętrze. Nie mogłam tam wejść, bo wpuszczają tylko z wcześniejszą rezerwacją, więc usiadłam przed wejściem i chwilę im się przyglądałam. Rozmawiali o czymś. Nie mogłam dłużej tam siedzieć, bo ten nadęty kelner tak na mnie patrzył, że myślałam, że zaraz wezwie policję. – skrzyżowała ręce na piersi, lecz widząc minę zielonookiej wstała z fotela i podeszła do niej. – Hej, nie przejmuj się. To mogła być jego partnerka w interesach. Mówiłaś coś, że jego firma ma coraz więcej kontraktów. – usiadła obok niej i położyła dłoń na jej ramieniu. Ona również nie miała wielkiej wprawy w podtrzymywaniu kogoś na duchu. To nie jej styl.
- Doceniam, że próbujesz mnie pocieszyć, jednak obawiam się, że prawda może być zupełnie inna. – zacisnęła usta. – I obie doskonale o tym wiemy. Ostatnio nie układa nam się najlepiej, dlatego nie zdziwiłabym się, gdyby od dłuższego czasu się z nią spotykał. Jeżeli miałby z nią jakieś kontakty, gdy ja byłam jeszcze z Akim, to przecież ok, w porządku. – zaczęła nerwowo masować swoje skronie. - Oboje mieliśmy prawo do ułożenia sobie życia z kimś innym, jednak postanowiliśmy spróbować ze sobą, powalczyć o nasze uczucia. Starałam się. – mówiła cicho, a jej głos był przepełniony żalem. – czuła, że ruda kobieta nie była jedynie partnerką w interesach, lecz kimś znacznie ważniejszym, a sama myśl o tym, cholernie bolała.
- Porozmawiaj z nim, niech postawi sprawę jasno. Nie jeden facet wziąłby cię chętnie w swoje ramiona. – Ino puściła jej oczko. – Uwierz mi. Dwoje dzieci to w tych czasach naprawdę żaden problem. – wzruszyła ramionami i powoli podniosła się z podłogi. – Nie wiem, co aktualnie powinnam zrobić, bo nie jestem przyzwyczajona do prowadzenia takich rozmów. – ścisnęła w dłoniach pasek modnej torebki i spojrzała ze współczuciem na Sakurę. – Nie martw się.
- Dziękuję. – Sakura również wstała i podeszła bliżej blondynki. – Naprawdę doceniam to, co dla mnie zrobiłaś.
~*~
- Czy ty naprawdę wiesz, o co go posądzasz? – Hinata zmarszczyła brwi. – To poważne oskarżenie i nie można rzucać go bezpodstawnie. – Sakura słysząc słowa przyjaciółki uderzyła otwartą dłonią w blat kuchenny. Czuła, jak cała w środku wrze. Nienawidziła, gdy ktoś podważał jej zdania, a co gorsza próbował ją od niego odciągnąć.
- Sądzisz, że to są bezpodstawne oskarżenia?! – była zła, naprawdę zła. – No tak, czego mogłam się po tobie spodziewać? – nerwowo zlustrowała pomieszczenie, w którym się znajdowały. - Zawsze wszystkich bronisz, nie uwierzyłabyś nawet, gdybym machała ci zdjęciami z dowodem jego winy. – prychnęła i ponownie zaczęła nerwowo chodzić po przestronnej kuchni utrzymanej w neutralnych barwach.
- No właśnie, ale nie posiadasz takich dowodów, dlatego sądzę, że powinnaś wstrzymać się z jakimikolwiek oskarżeniami. Aktualnie jesteś w stanie, w którym twoje hormony buzują i mają ochotę skręcić komuś kark, dlatego chociaż spróbuj utrzymać je na wodzy. Myślę, że wszczynanie awantury, w której okaże się, że to tylko współpracownica nie wniesie nic dobrego do waszego związku. – Hinata mimo wojowniczej postawy Sakury, zachowała zimną krew. Ze spokojem podniosła ciastko i włożyła je do ust. - O co to całe zamieszanie? Przecież to nic takiego, nie wiem, dlaczego tak się przejmujesz. To mogło być znacznie prostsze niż myślisz. Może rozhisteryzowana Ino była świadkiem jedynie biznesowego lunchu? Spójrzmy prawdzie w oczy. Ino, odkąd dowiedziała się o Shikamaru i Temari ma, lekko mówiąc, fioła na punkcie węszenia jakichś miłosnych spisków, zdrad, czy ten innych fanaberii. Nie powinnaś wierzyć w każde jej słowa, a już na pewno nie w te dotyczące Sasuke.
- Nie wiem, czy byłabyś taka spokojna, gdyby chodziło o Naruto. – Hinata momentalnie podniosła wzrok. – W dodatku w TAKIEJ sytuacji. – zacisnęła usta i usiadła obok przyjaciółki. Ból głowy nie odstępował jej na krok, odkąd dowiedziała się o przygodzie Ino, a żołądek nadal przypominał o swoim cierpieniu.
- Zanim wrócisz do ponownego oskarżania Sasuke, powiedz mi, co takiego powiedział ci ten lekarz, bo sprytnie unikasz tego tematu, a przecież to jest teraz najważniejsze. – Sakura zaczęła nerwowo bawić się swoją obrączką. – No chyba nie milczał tak, jak ty teraz? – Hinata wsypała łyżeczkę cukru na herbaty i zamieszała srebrną łyżeczką we wnętrzu kubka.
- Dziewiąty tydzień. – Sakura jedynie jęknęła.
- To przecież nie koniec świata. – Hinata wzięła łyk herbaty wpatrując się Sakurę, która siedziała na krześle i nadal bawiła się swoją obrączką z grawerem. – Masz spore doświadczenie, zawsze sobie radziłaś. –bransoletki na jej ręku zadźwięczały, gdy przeczesała swoje włosy. – Nie powinnaś się tak zadręczać, inna kobieta skakałaby z radości. – zapewniła. – Co jest, źle się czujesz? Strasznie zbladłaś. – położyła swoją dłoń na czole przyjaciółki próbując upewnić się, że temperatura nie przekroczyła normy.
- W niedalekiej przyszłości, jeśli nie poczuje się lepiej.. – zaczęła. - Obiecuje, że zafunduje sobie wizytę na najbliższej wieży. Wejdę na sam szczyt, po czym rzucę się w dół. – tępo patrzyła w ścianę. - Postaram się dać tym wyraźnie do zrozumienia, jak to jest, gdy człowiek jest całkiem zdruzgotany. Czuję, że w tym związku nic już nam nie pozostało. Równie dobrze mogę wrócić do swojego starego domu i radzić sobie sama, bo mojego męża omota jakaś długonoga, ruda laska, której ciało nigdy nie zostało zniszczone trzema porodami! – warknęła i uderzyła pięścią w stół. - I pomyśleć, że jeszcze niedawno wyłam ze szczęścia. Z niecierpliwością czekałam na to, co miało nadejść i na rolę, którą miałam odegrać, jako matka. Ależ oczywiście zostałam zwalona z nóg, stała się rzeczywistość i tylko jednym dotknięciem pocięła mnie na drobne kawałki. I wcale nie upadłam z gracją, lecz wyłożyłam się z głośnym hukiem, pozostając z wątpliwościami. Mam ochotę napić się wina. – jęknęła przeciągle i przeniosła wzrok na Hinatę.
- Wydaje mi się, że na tym świecie jest jeszcze wiele złamanych serc, których nie można naprawić. Pozostawionych bez opieki i jakichkolwiek uczuć. Mówisz, że naturalną rzeczą dla ciebie jest to, że znowu zostałaś sama. Jakie sama, jakie znowu? Teraz spoglądam w przeszłość na wszystko, co ci się przytrafiło. Pamiętam jak płakałaś, gdy próbowałaś odnaleźć chłopców. Ja również nigdy nie starałam się ukryć łez. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego jedyny człowiek, którego kiedykolwiek kochałaś odebrał ci twoją miłość. Zostałaś ze złamanym sercem i pomimo wsparcia z mojej strony, mówiłaś, że zostałaś sama. To przykre. – w kącikach jej zielonych oczu zebrały się łzy. Widziała tylko swoją krzywdę, nie sądziła, że ktoś inny również może cierpieć.
- Hinata, przepraszam. – spuściła głowę. – Potrafię tylko osądzać innych ludzi, kiedy to ja mam naprawdę wielki bałagan w swoim życiu. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i wiem, że pragniesz mojego dobra.
~*~
Siedziała na kremowej, skórzanej kanapie w przestronnym, świeżo wysprzątanym salonie, w ręku trzymając ulubioną książkę, gdy usłyszała otwieranie drzwi. Po chwili do pomieszczenia wbiegł Yoshi w dłoni trzymając latawiec. Uśmiechnęła się na widok rozbawionego dziecka. Po chwili, drugie z jej dzieci również pojawiło się w salonie urządzając sobie wspólną gonitwę.
- Byliśmy na lodach i puszczaliśmy latawce! – Yosuke podbiegł do rodzicielki i pocałował ją w policzek. – Tata pozwolił nam pójść na wspinaczkę. Było super! – kilka kosmyków czarnych włosów opadło mu na czoło. Chyba pora na wizytę u fryzjera..
- Bardzo się cieszę, że wam się podobało. – uśmiechnęła się i spojrzała na zegarek. – Szkoda tylko, ze przegapiliście obiad, a wasz tata nie dał znać, o której godzinie zamierzacie wrócić. – wstała z kanapy i weszła do kuchni, gdzie spodziewała się spotkać Sasuke. Miała rację. Stał tyłem opierając się o blat kuchenny. – Dlaczego nie zadzwoniłeś? Czekałam z ciepłym obiadem. – skrzyżowała dłonie na piersi i podeszła bliżej. Od jakiegoś czasu odgradzał się od niej. Skutecznie unikał jej wzroku, dotyku i jakiejkolwiek rozmowy. Wychodził nim wstała, a wolny czas spędzał w swoim domowym biurze, albo z chłopcami z dala od domu i od niej. Nie podobała się jej to, a szczególnie przeszkadzało teraz, gdy w powietrzu wisiała znacznie większa awantura, niż planowana godzina powrotu do domu.
- Nie wziąłem telefonu z samochodu, a obiad zjedliśmy na mieście. – skwitował i wrócił do parzenia kawy. Sakura przewróciła oczami i usiadła do stołu. Długimi palcami rytmicznie stukała w drewniany stół. Wiedziała, że to go denerwuje.
- Mam ci uwierzyć, że rozstałeś się z telefonem? – prychnęła. – Przecież nigdzie się bez niego nie ruszasz. Mogłeś, chociaż napisać, że nic wam nie jest i że wrócicie później. Martwiłam się, ale widocznie ciebie to nie obchodzi. – czuła, że jej żołądek ponownie się kurczy. Tylko nie teraz.
- Czemu zawsze robisz mi te durne awantury? – odwrócił się do niej przodem i zmierzył jej sylwetkę. – Naprawdę nie mam ochoty wracać do domu wiedząc, że zaraz na mnie naskoczysz. Zabrałem ich, bo widziałem, że od rana siedzisz w pokoju i porządkujesz ich rzeczy, więc chciałem cię trochę odciążyć, żebyś miała więcej czasu dla samej siebie. – zaklął cicho, gdy wodą, którą wlewał do kubka, rozlała się po blacie.
- W takim razie powinnam ci podziękować, tak? – prychnęła. – Dziękuję ci, że wziąłeś chłopców, abym mogła w spokoju posprzątać cały dom. To rzeczywiście najlepszy sposób na spędzenie dnia. Jeszcze dwa takie wypady i zabiorę się za mycie okien! – patrzyła, jak zaciska pięści, bierze swoją kawę i wychodzi z kuchni. – Dokąd to?! – szybko podniosła się z miejsca i pobiegła za nim. Patrzyła, jak stawia kubek na szklanym stoliku, siada na kanapie i zaczyna czytać gazetę. – Czy tak cholernie trudno jest wziąć ze sobą podstawek?! Nie dbasz o moją pracę w domu, chodzę za wami i sprzątam! Pomyśl, że wracając ze swojego biura po całym dniu, w domu zastaniesz niemiłosierny syf, który musisz posprzątać w trakcie gotowania obiadu! – nie myślała o tym, że jej krzyk usłyszą sąsiedzi, a dzieci przerażą się własnej matki. Teraz o to nie dbała.
- Chcesz mi powiedzieć, że obowiązki matki i żony cię przerastają? – ze spokojem przewrócił stronę i zaczął czytać artykuł o długu państwa. Zacisnęła pięści i wydarła gazetę z jego rąk. Wkurzył się i momentalnie wstał. Była zaskoczona jego gwałtownym zachowaniem, dlatego lekko zwątpiła w swoje bojowe nastawienie, gdyż teraz sięgała mu zaledwie do ramion. – Jeszcze jedno takie zagranie i naprawdę przestanę być miłym i wyrozumiałym mężem! Wsadź sobie gdzieś te swoje humorki i zajmij się czymś pożytecznym, a nie wiecznym czepianiem się! – ryknął. – Mam o wiele ważniejsze zajęcia niż użeranie z żoną wariatką. – czuła, jak gorące powietrze wydostaje się z jego ust i łaskocze ją w nos. Udowodnił, że nadal wzbudza w niej strach. W jego oczach widziała furię, musiał naprawdę mocno nad sobą panować, skoro jeszcze jej nie uderzył. Wyminął ją i nie kończąc swojej kawy, zniknął w pokoju gościnnym. Zapowiadała się długa, samotna noc.
~*~
Słyszała, jak drzwi do jej sypialni się otwierają. Miała nadzieję, że to Sasuke, miała nadzieję, że jest noc, że przyszedł pogadać, albo po prostu położyć się obok niej. Nie miała siły by podnieść powieki, jednak słysząc małe kroczki zrozumiała, że to na pewno nie był jej mąż. Poczuła, jak któreś z jej dzieci próbuje wspiąć się na łóżko. Chwilę potem czuła małe, ciepłe rączki wędrujące po jej włosach i twarzy.
- Mamo.. – cichy, piskliwy głosik sprawił, że z trudem otworzyła oczy. Yosuke głaskał ją po twarzy i patrzył na nią swoim czułym wzrokiem. – Jesteś bardzo smutna przez tatę? – to naprawdę ją rozbudziło. Podniosła się na łokciach i chwilę myślała, co powiedzieć, jednak nie znalazła odpowiednich słów, by opisać to, co aktualnie działo się w ich życiu, dlatego mocno przytuliła do siebie chłopca.
- Nie jestem smutna. – skłamała. – Czasami dorośli ludzie zachowują się dziwnie. Kłócą się, chociaż później przepraszają. – próbowała po krótce przedstawić sytuację, w jakiej się znaleźli. – Przykro mi, że musieliście z Yoshim na to patrzeć. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy, ale powiedz mi, dlaczego tu jesteś? Nie możesz spać? – pogłaskała go po czarnej czuprynie i pocałowała w czubek głowy.
- Jest już rano. – wzruszył ramionami i przetarł zaspane oczka. Sakura z zaciekawieniem spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Czyżby naprawdę tak długo spała? Była godzina dziewiąta, a ona nadal odczuwała zmęczenie. Głośno westchnęła i ponownie dała mu buziaka.
- Zrobimy śniadanie i pobawimy się w coś, co ty na to? – poczochrała mu włosy i z trudem podniosła się z łóżka. – Dzisiaj trzeba iść szybka spać, bo jutro idziecie do szkoły, a mama do pracy.
~*~
- Dochodzi godzina szesnasta, a jego nadal nie ma w domu. – włożyła talerze do zmywarki i zalała brudny garnek wodą. – Mam dość takiego życia, jeżeli zaraz nie wróci to zadzwonię do jego biura. Nie zniosę dłużej takiego traktowania. – wytarła ręce w ręcznik i spojrzała na Hinatę, która piła herbatę siedząc przy kuchennym stole.
- W takim razie zadzwoń. – Hinata zachęciła zdenerwowaną przyjaciółkę. Sakura przełknęła głośno ślinę i wybrała numer do jego biura.
Niepewnie oparła się o blat i czekała aż jej mąż podniesie słuchawkę. Sygnał. I kolejny. Nic. Zdenerwowana rozłączyła się, by ponownie wybrać ten sam numer.
- Halo? – seksowny kobiecy głos sprawił, że nogi się pod nią ugięły, w jej ustach momentalnie zrobiło się sucho, a ona sama zapomniała najprostszych słów. – Haalo? – kobieta przeciągle zamruczała widocznie zniecierpliwiona brakiem jakiejkolwiek reakcji.
- Em, tak. Z kim mam przyjemność? – Hinata na słowa przyjaciółki zakrztusiła się gorącą herbatą, chyba zrozumiała, że Sakura usłyszała coś niepokojącego.
- A z kim miałaś nadzieję rozmawiać? – choć jej głos dla mężczyzny mógłby brzmieć anielsko, dla Sakury był niczym syk żmii, która doskonale wiedziała, że ma przyjemność z żoną Sasuke.
- Chcę natychmiast rozmawiać z moim mężem. – podniosła głos, nie mogła dać się wyprowadzić z równowagi jakiejś zarozumiałej małpie, która nie wiadomo, dlaczego przebywała w biurze Sasuke.
- Sasuke jest teraz em.. zajęty. – zachichotała. Nie wiedziała, jak miała zareagować. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć usłyszała szum i głos Sasuke, który stawał się coraz bardziej wyraźny.
- Mówiłem, żebyś nie odbierała moich telefonów. – warknął na kobietę. – Sakura? Po co dzwonisz? – miał lekko zachrypnięty głos. Oszołomiona Sakura nie odpowiedziała, w jej głowie nadal brzęczał śmiech kobiety, która zapewne teraz znajdowała się obok jej męża.
- Nie przeszkadzaj sobie! – próbowała brzmieć dumnie, jednak była pewna, że słyszał jej łamiący się ton głosu.
Rozłączyła się.
_____________________________________
Zostaw coś po sobie.
Nadrabiamy zaległości na blogach. : )
Naprawdę świetny rozdział, napięcie niemiłosiernie wzrosło!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko wstawisz kolejna notke bo nie wytzrymam!
Hmm..Rozdział świetny..Ale tą Sakure męczysz cięgle coś..Sasuke ma kochankę?.Sakura nie powinna się denerwować przecież jest w ciąży! xo.Bardzo proosze dodaj szybko ten rozdział...Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńo jeju kiedy kolejny?? nie moge sie doczekac :(((
OdpowiedzUsuńDzisiaj zacznę pisać. ^^
OdpowiedzUsuńPodoba mi się rozdział. Szkoda mi Sakury, ale dzięki temu jest ciekawie. :D
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że Sasuke ją uderzy. Teraz jestem ciekawa co będzie dalej. Przyjedzie do domu jako kochający mąż czy nic nie robiąc sobie z tego zostanie w pracy? A może Sakura się wyprowadzi? Oby nie. :D
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ^^
Weny! :*
Ej super uwielbiam cie , czekam na wpis i nie moge sie doczekac reakcji sasuke , moze wpadnie do domu i zrobi jakgdyby nigdynic i sakure igarnie wscieklosc ,cos z zacznie ja bolec ze bedzie musiala jechac na pogotowie ... Prwbie sie myle ale czekam na dalsza czesc jestem mega ciekawa
OdpowiedzUsuńSasuke i zdrada?! Nie wieżę. Ciekawa jestem co będzie dalej może Sakura zechce odejść z chłopcami do sowjego starego mieszkania nie mówiąc nic o ciąży, a może ktoś inny go o tym poinformuje i wtedy Saske przejrzy na oczy i zacznie się starać w chwili obecnej wkurza mnie jego oziębłość bo mieli pracować oboje nad związkiem.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak ta akcja się rozwinie. Życzę weny czekam na kolejne rozdziały. Proszę o dłuższe bo ciężko jest się oderwać od tego opowiadania a jeśli post jest dłuższy to jest dłuższa przyjemność z czytania i łatwiej jest wyczekiwać na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam :)
Oh, dawno nie czytałam żadnych blogów o Sakurze i Sasuke, choć sama taki prowadzę z ogromnymi przerwami xd Umiesz trzymać w napięciu, to lubię :) dwoje dzieci, trzecie w drodze? zapędziłaś się xD
OdpowiedzUsuńSuper notki,czasami zdarzają się błędy ale nikt nie jest doskonały :) Sasuke ją zdradza? Niech się poczuję tak jak on ale nie z tą wredna małpą xd szybciej wstawiaj notki i więcej tekstu pozdrawiam ~ weny~
OdpowiedzUsuńA co do 2 blogu dasz link?
OdpowiedzUsuń