Konoha.
To tutaj przez ostatnie lata działo się nie najlepiej. Większość ludzi odbudowywała swoje domy po trwających kilka lat wojnach. Teraz, gdy państwo podpisało pakt, w którym zobowiązuje się pomóc w wypadku wojen prowadzonych na terenie innych krajów, jest o wiele spokojniej. Jednak coraz więcej młodych wojowników w swoim życiu zaczęło wybierać założenie rodziny, ustatkowanie się, a walka zeszła na dalszy plan. Powstawały nowe szpitale, szkoły i ośrodki trenujące młodych chłopców, którzy pragną bronić swej ojczyzny. Tych, którzy mają być przyszłością dla narodu. Ludzie zaczęli czuć się na tyle bezpiecznie, by spokojnie podróżować. Na ulicach znowu można było usłyszeć ten dźwięk, ten gwar. Uliczni sprzedawcy zachęcali do kupna swoich towarów. W powietrzu unosił się zapach ramen, a bary powoli wypełniały się ludźmi, którzy ubóstwiali ten przysmak.
Minęło 5 lat, 5 długich lat odkąd z kraju odszedł chłopak, którego nie widziano, aż do niedawna. Kiedy to strażnicy przyprowadzili uciekiniera, którego spotkali patrolując granice miasta. Niedługo po nim przybył do wioski jeszcze jeden Uchiha, starszy. On również wrócił. Obydwoje trafili pod opiekę V Hokage. Dostawali zlecenia, często podróżowali. W kraju przebywali rzadko, Hokage dbał o to, by mieszkańcy nie naruszali ich prywatności. Ludzie snuli własne historie na ich temat. Czyżby bracia pogodzili się? Oni? Jak to możliwe?
Wielka posiadłość owiana tajemnicą. Podobno późną nocą słychać krzyk dobiegający zza mosiężnych drzwi. A może to tylko wyobraźnia chcących urozmaicenia swego nudnego życia ludzi płata im figle? Przecież myśl, że to tylko podłoga skrzypi pod ciężarem kroczących właścicieli domu była zbyt banalna.
Wysokie mury odgradzały ten wielki dom i otaczający go ogród od całego świata. Nikt nie miał prawa wstępu na ich teren.
Kilka przecznic dalej, w pięknym, białym domu mieszkała równie piękna kobieta. Dwudziestolatka o dużych, zielonych oczach i długich różowych włosach. Codziennie rano wolnym krokiem przemierzała ulice idąc do swojej wymarzonej pracy. W szpitalu czuła się najlepiej, był on niczym jej drugi dom, szczególnie oddział dziecięcy. Często tam przesiadywała, bawiła się i czytała bajki dzieciom, które w wojnie straciły swoich rodziców. Poświęcała im większość swojego wolnego czasu.
Ona również słyszała o powrocie wielkich braci Uchiha. Nie chciała spotkać żadnego z nich, szczególnie młodszego, którego w młodości kochała nad życie. Teraz nadal słysząc jego imię, jej serce biło mocniej, a żołądek kurczył się. Nie wymawiała jego imienia, a jej przyjaciele nie wspominali o nim. Nie przy niej i tak było lepiej. Żyć jakby go nie było. Ale serca nie da się oszukać. Rano nogi prowadziły ją drogą, która przechodziła obok posiadłości braci. Jednak, gdy widziała już dach pięknego domu – wracała. Tchórzyła, bała się. Wiedziała, że za wszelką cenę nie może dojść do tego spotkania. Jeszcze nie teraz, nie była na to gotowa. To był jej cel, żyć bez Niego, jednak od niedawna nie był już realny. Nie, gdy oni tu są.
Tego dnia było nieco inaczej, chociaż poranek minął jak zawsze - szybki prysznic, delikatny makijaż, lekkie śniadanie i była gotowa do wyjścia. Będąc już w szpitalu Sakura miała dziwne przeczucia, co do miłego przebiegu dnia dzisiejszego. Kończąc obchód ujrzała piękne czarne tęczówki, które hipnotycznie się w nią wpatrywały. Zawahała się. Nie wiedziała, jak ma się zachować. Głośno westchnęła próbując znaleźć w sobie wystarczającą ilość sił. Poznała, że mężczyzna stojący niedaleko niej to nie ten, którego widoku najbardziej się obawiała. To nie Sasuke, to brat tego pieprzonego uciekiniera, który zostawił ją i Naruto, gdy oni go potrzebowali. Dla niej on już nie istniał. Ułożyła swoje życie, a nawet związała się z Nejim. Natomiast ich wspólny przyjaciel Naruto, zaczął wiązać swoje życie ze śliczną Hinatą, która od dawna próbowała zdobyć jego serce.
- Chciałem z tobą porozmawiać. – z jej myśli wyrwał ją głos mężczyzny, który szybkim krokiem podszedł do niej i gestem ręki wskazał fotele, na których jeszcze niedawno siedzieli pacjenci czekający na przyjęcie do gabinetu. Dziewczyna nic nie powiedziała, usiadła na miejsce, które wskazał jej Itachi.
- Słucham, o czym chcesz porozmawiać, Itachi? – w końcu wypowiedziała słowa, które najpierw dokładnie ułożyła w swojej głowie. Jego imię była najtrudniejszym do wypowiedzenia.
- Więc poznałaś mnie, Sakuro. - miała wrażenie, że przez chwilę widziała na jego twarzy cień zadowolenia. - Musisz mi pomóc. - mówiąc to wskazał ranę na swoim ramieniu.
- Dlaczego? – nic innego nie przyszło jej do głowy. - Dlaczego się nie zarejestrowałeś? - widząc jego zdziwioną minę szybko się poprawiła.
- Nie będę bawił się w te papierkowe głupoty. - jego głos był niesamowicie zimny. - Nikogo innego tu nie znam, a ja liczę na dyskrecję. - po usłyszanych słowach Sakura wstała i wskazała gabinet, do którego obydwoje weszli. Z szuflady biurka wyjęła swoją apteczkę. Jej ciekawość domagała się, aby zadawać mu nartujące ją pytania. Dlaczego wrócili? Czyżby się pogodzili?
Jednak jej zdolność racjonalnego myślenia wróciła szybko, dlatego odpuściła sobie niewygodne dla niego pytania.
Gdy skończyła zakładanie opatrunku, mężczyzna wstał z miejsca.
- Dzięki. – rzucił i zniknął za białymi drzwiami. A ona nadal siedziała na zielonej kozetce wpatrując się w miejsce, na którym chwilę wcześniej siedział.
To jedyny raz, kiedy spotkała któregoś z braci. Codziennie chodziła do szpitala z nutą ciekawości, czy może dzisiejszy dzień będzie tym, w którym kolejny raz ujrzy ten zimny wzrok.
Nie spotkała ich przez kolejne sześć miesięcy.
Ludzie delektowali się promieniami słonecznymi ogrzewającymi ich twarze i półnagie ciała.
Sakura nie lubiła tych dni, w których w każdym środku transportu czuć było spoconych mieszkańców ruchliwego miasta, jednak po długich namowach wybrała się wraz z Hinatą i Naruto na spacer. Śmiali się i rozmawiali. W końcu usiedli przy barze i zamówili zimne napoje, które skutecznie ugasiły ich pragnienie wzmagające się z każdym przemierzonym krokiem. Czas leciał w mgnieniu oka. Blondyn, co jakiś czas zerkał na swój zegarek, który Hinata podarowała mu z okazji Walentynek.
- Na coś czekasz? - Sakurę denerwowało zachowanie przyjaciela.
- Nie. Ja tylko.. - upił łyk napoju grając na czas. - Mam mnóstwo pracy i chyba powinniśmy już wracać. - uśmiechnął się smutno. Wyglądał na zawiedzionego. Cóż, może rzeczywiście dręczyły go obowiązki, które ostatnimi czasy spadały na jego głowę w niesamowitym tempie. Chciał był Hokage, musiał się przyzwyczajać.
Wracając do domu kobiety rozmawiały na temat, którego mężczyzna nie był w stanie zrozumieć. Dlatego wlókł się za nimi, co jakiś czas się rozglądając. Jakie był ich zdziwienie, gdy po kolejnym przejechaniu wzrokiem po twarzach przechodzących ludzi mężczyzna natychmiast się rozchmurzył i szybkim krokiem wyszedł na spotkanie idącemu w ich stronę brunetowi. Ku wielkiemu zdziwieniu Sakury stał przed nimi mężczyzna, który dawno temu ich opuścił, mężczyzna, który zrujnował całe jej nastoletnie życie równając jej uczucia z ziemią.
Wyglądał inaczej, nieco dłuższe czarne włosy spadały na jego czoło, co dodawało mu niesamowitego uroku. Czarna koszula opinała się na jego umięśnionym ciele, a jeansy idealnie się z nią komponowały. Ręce trzymał w kieszeniach, a jego wzrok lustrował trzy znane mu osoby.
Nie przywitał się z nimi. Czekał na ich reakcje, co wyglądało nieco komicznie.
Naruto, który z radością spoglądał to na Sasuke, to na Sakurę nawet nie próbował ukryć szerokiego uśmiechu. Choć z każdą chwilą, jego reakcja zmieniała się, nie tak to sobie wyobrażał. Mieli rzucić się sobie na szyję i świętować. Przecież znowu są razem, ich trójka.
Hinata wyczuła napiętą atmosferę, dlatego zażenowana opuściła delikatnie głowę wpatrując się w swoje buty. Grzywa delikatnie opadła na jej czoło, co było niczym naturalna bariera ochronna przed widocznym rumieńcem.
Sakura splotła swoje ręce na piersiach i pochmurnym wzrokiem obserwowała przybysza. Biło od niej zimno i irytacja. Długie włosy delikatnie falowały na niosącym przyjemny chłód wietrze.
I w tamtej chwili już wiedział, że się zmieniła. Że nie będzie tak łatwo, jak myślał.
Naruto Już od dłuższego czasu planował to spotkanie. Z Sasuke widział się już kilkukrotnie, lecz wiedział, że Sakura nie była jeszcze wtedy gotowa na to spotkanie, więc za każdym razem odpuszczał. Tym razem jednak dopiął swego. Nie chciał ich od razu ze sobą zostawiać samych, ale chciał by przyzwyczaili się do swojej wzajemnej obecności. Zależało mu na nich. W Sasuke nadal widział swojego przyjaciela. Nigdy o nim nie zapomniał, znowu chciał mieć ich oboje blisko siebie, jednak niektórych więzi nie da się odbudować, o czym on niestety zapomniał. Trenował z nim i czuł się w jego towarzystwie dobrze. Planował nawet, aby przekonać Tsunade, by pozwoliła im stworzyć duet, który miałby walczyć z przeciwnikami kraju.
To spotkanie nie było jednak najlepszym. Sakura wykręciła się z niego bardzo szybko.
- Wybaczcie. – zielonooka przerwała trwającą ciszę. – Jestem potrzebna. – ostentacyjnie złapała się za pager. Odwróciła się napięcie i ruszyła w kierunku dużego, szklanego budynku szpitala.
- Sakura! – głos Naruto dobiegł do jej uszu, jednak nie zareagowała.
- Przestań, Naruto. – głos Hinaty był niczym wybawienie, tylko ona ją zrozumiała, za co była jej niezmiernie wdzięczna.
Weszła do szpitala i usiadła w poczekalni czując, jak jej serce mocno bije. Widziała jego wzrok i to, jak na nią patrzył. Z taką wyższością, jakby chciałby jej coś udowodnić. Cholerny snob. Nic się nie zmienił. Nadal traktował ich góry. Przeklęła pod nosem i wstała.
„ Dla Naruto przeboleję ten czas spędzony z Nim. I wytrzymam. Niech zobaczy, że ja również się zmieniłam. Teraz to ja uprzykrzę mu życie.”
Kwaśno się uśmiechnęła.
____________________________________________________________________
Specjalne pozdrowienia dla Kiyo-chan <3
To tutaj przez ostatnie lata działo się nie najlepiej. Większość ludzi odbudowywała swoje domy po trwających kilka lat wojnach. Teraz, gdy państwo podpisało pakt, w którym zobowiązuje się pomóc w wypadku wojen prowadzonych na terenie innych krajów, jest o wiele spokojniej. Jednak coraz więcej młodych wojowników w swoim życiu zaczęło wybierać założenie rodziny, ustatkowanie się, a walka zeszła na dalszy plan. Powstawały nowe szpitale, szkoły i ośrodki trenujące młodych chłopców, którzy pragną bronić swej ojczyzny. Tych, którzy mają być przyszłością dla narodu. Ludzie zaczęli czuć się na tyle bezpiecznie, by spokojnie podróżować. Na ulicach znowu można było usłyszeć ten dźwięk, ten gwar. Uliczni sprzedawcy zachęcali do kupna swoich towarów. W powietrzu unosił się zapach ramen, a bary powoli wypełniały się ludźmi, którzy ubóstwiali ten przysmak.
Minęło 5 lat, 5 długich lat odkąd z kraju odszedł chłopak, którego nie widziano, aż do niedawna. Kiedy to strażnicy przyprowadzili uciekiniera, którego spotkali patrolując granice miasta. Niedługo po nim przybył do wioski jeszcze jeden Uchiha, starszy. On również wrócił. Obydwoje trafili pod opiekę V Hokage. Dostawali zlecenia, często podróżowali. W kraju przebywali rzadko, Hokage dbał o to, by mieszkańcy nie naruszali ich prywatności. Ludzie snuli własne historie na ich temat. Czyżby bracia pogodzili się? Oni? Jak to możliwe?
Wielka posiadłość owiana tajemnicą. Podobno późną nocą słychać krzyk dobiegający zza mosiężnych drzwi. A może to tylko wyobraźnia chcących urozmaicenia swego nudnego życia ludzi płata im figle? Przecież myśl, że to tylko podłoga skrzypi pod ciężarem kroczących właścicieli domu była zbyt banalna.
Wysokie mury odgradzały ten wielki dom i otaczający go ogród od całego świata. Nikt nie miał prawa wstępu na ich teren.
Kilka przecznic dalej, w pięknym, białym domu mieszkała równie piękna kobieta. Dwudziestolatka o dużych, zielonych oczach i długich różowych włosach. Codziennie rano wolnym krokiem przemierzała ulice idąc do swojej wymarzonej pracy. W szpitalu czuła się najlepiej, był on niczym jej drugi dom, szczególnie oddział dziecięcy. Często tam przesiadywała, bawiła się i czytała bajki dzieciom, które w wojnie straciły swoich rodziców. Poświęcała im większość swojego wolnego czasu.
Ona również słyszała o powrocie wielkich braci Uchiha. Nie chciała spotkać żadnego z nich, szczególnie młodszego, którego w młodości kochała nad życie. Teraz nadal słysząc jego imię, jej serce biło mocniej, a żołądek kurczył się. Nie wymawiała jego imienia, a jej przyjaciele nie wspominali o nim. Nie przy niej i tak było lepiej. Żyć jakby go nie było. Ale serca nie da się oszukać. Rano nogi prowadziły ją drogą, która przechodziła obok posiadłości braci. Jednak, gdy widziała już dach pięknego domu – wracała. Tchórzyła, bała się. Wiedziała, że za wszelką cenę nie może dojść do tego spotkania. Jeszcze nie teraz, nie była na to gotowa. To był jej cel, żyć bez Niego, jednak od niedawna nie był już realny. Nie, gdy oni tu są.
Tego dnia było nieco inaczej, chociaż poranek minął jak zawsze - szybki prysznic, delikatny makijaż, lekkie śniadanie i była gotowa do wyjścia. Będąc już w szpitalu Sakura miała dziwne przeczucia, co do miłego przebiegu dnia dzisiejszego. Kończąc obchód ujrzała piękne czarne tęczówki, które hipnotycznie się w nią wpatrywały. Zawahała się. Nie wiedziała, jak ma się zachować. Głośno westchnęła próbując znaleźć w sobie wystarczającą ilość sił. Poznała, że mężczyzna stojący niedaleko niej to nie ten, którego widoku najbardziej się obawiała. To nie Sasuke, to brat tego pieprzonego uciekiniera, który zostawił ją i Naruto, gdy oni go potrzebowali. Dla niej on już nie istniał. Ułożyła swoje życie, a nawet związała się z Nejim. Natomiast ich wspólny przyjaciel Naruto, zaczął wiązać swoje życie ze śliczną Hinatą, która od dawna próbowała zdobyć jego serce.
- Chciałem z tobą porozmawiać. – z jej myśli wyrwał ją głos mężczyzny, który szybkim krokiem podszedł do niej i gestem ręki wskazał fotele, na których jeszcze niedawno siedzieli pacjenci czekający na przyjęcie do gabinetu. Dziewczyna nic nie powiedziała, usiadła na miejsce, które wskazał jej Itachi.
- Słucham, o czym chcesz porozmawiać, Itachi? – w końcu wypowiedziała słowa, które najpierw dokładnie ułożyła w swojej głowie. Jego imię była najtrudniejszym do wypowiedzenia.
- Więc poznałaś mnie, Sakuro. - miała wrażenie, że przez chwilę widziała na jego twarzy cień zadowolenia. - Musisz mi pomóc. - mówiąc to wskazał ranę na swoim ramieniu.
- Dlaczego? – nic innego nie przyszło jej do głowy. - Dlaczego się nie zarejestrowałeś? - widząc jego zdziwioną minę szybko się poprawiła.
- Nie będę bawił się w te papierkowe głupoty. - jego głos był niesamowicie zimny. - Nikogo innego tu nie znam, a ja liczę na dyskrecję. - po usłyszanych słowach Sakura wstała i wskazała gabinet, do którego obydwoje weszli. Z szuflady biurka wyjęła swoją apteczkę. Jej ciekawość domagała się, aby zadawać mu nartujące ją pytania. Dlaczego wrócili? Czyżby się pogodzili?
Jednak jej zdolność racjonalnego myślenia wróciła szybko, dlatego odpuściła sobie niewygodne dla niego pytania.
Gdy skończyła zakładanie opatrunku, mężczyzna wstał z miejsca.
- Dzięki. – rzucił i zniknął za białymi drzwiami. A ona nadal siedziała na zielonej kozetce wpatrując się w miejsce, na którym chwilę wcześniej siedział.
To jedyny raz, kiedy spotkała któregoś z braci. Codziennie chodziła do szpitala z nutą ciekawości, czy może dzisiejszy dzień będzie tym, w którym kolejny raz ujrzy ten zimny wzrok.
Nie spotkała ich przez kolejne sześć miesięcy.
Ludzie delektowali się promieniami słonecznymi ogrzewającymi ich twarze i półnagie ciała.
Sakura nie lubiła tych dni, w których w każdym środku transportu czuć było spoconych mieszkańców ruchliwego miasta, jednak po długich namowach wybrała się wraz z Hinatą i Naruto na spacer. Śmiali się i rozmawiali. W końcu usiedli przy barze i zamówili zimne napoje, które skutecznie ugasiły ich pragnienie wzmagające się z każdym przemierzonym krokiem. Czas leciał w mgnieniu oka. Blondyn, co jakiś czas zerkał na swój zegarek, który Hinata podarowała mu z okazji Walentynek.
- Na coś czekasz? - Sakurę denerwowało zachowanie przyjaciela.
- Nie. Ja tylko.. - upił łyk napoju grając na czas. - Mam mnóstwo pracy i chyba powinniśmy już wracać. - uśmiechnął się smutno. Wyglądał na zawiedzionego. Cóż, może rzeczywiście dręczyły go obowiązki, które ostatnimi czasy spadały na jego głowę w niesamowitym tempie. Chciał był Hokage, musiał się przyzwyczajać.
Wracając do domu kobiety rozmawiały na temat, którego mężczyzna nie był w stanie zrozumieć. Dlatego wlókł się za nimi, co jakiś czas się rozglądając. Jakie był ich zdziwienie, gdy po kolejnym przejechaniu wzrokiem po twarzach przechodzących ludzi mężczyzna natychmiast się rozchmurzył i szybkim krokiem wyszedł na spotkanie idącemu w ich stronę brunetowi. Ku wielkiemu zdziwieniu Sakury stał przed nimi mężczyzna, który dawno temu ich opuścił, mężczyzna, który zrujnował całe jej nastoletnie życie równając jej uczucia z ziemią.
Wyglądał inaczej, nieco dłuższe czarne włosy spadały na jego czoło, co dodawało mu niesamowitego uroku. Czarna koszula opinała się na jego umięśnionym ciele, a jeansy idealnie się z nią komponowały. Ręce trzymał w kieszeniach, a jego wzrok lustrował trzy znane mu osoby.
Nie przywitał się z nimi. Czekał na ich reakcje, co wyglądało nieco komicznie.
Naruto, który z radością spoglądał to na Sasuke, to na Sakurę nawet nie próbował ukryć szerokiego uśmiechu. Choć z każdą chwilą, jego reakcja zmieniała się, nie tak to sobie wyobrażał. Mieli rzucić się sobie na szyję i świętować. Przecież znowu są razem, ich trójka.
Hinata wyczuła napiętą atmosferę, dlatego zażenowana opuściła delikatnie głowę wpatrując się w swoje buty. Grzywa delikatnie opadła na jej czoło, co było niczym naturalna bariera ochronna przed widocznym rumieńcem.
Sakura splotła swoje ręce na piersiach i pochmurnym wzrokiem obserwowała przybysza. Biło od niej zimno i irytacja. Długie włosy delikatnie falowały na niosącym przyjemny chłód wietrze.
I w tamtej chwili już wiedział, że się zmieniła. Że nie będzie tak łatwo, jak myślał.
Naruto Już od dłuższego czasu planował to spotkanie. Z Sasuke widział się już kilkukrotnie, lecz wiedział, że Sakura nie była jeszcze wtedy gotowa na to spotkanie, więc za każdym razem odpuszczał. Tym razem jednak dopiął swego. Nie chciał ich od razu ze sobą zostawiać samych, ale chciał by przyzwyczaili się do swojej wzajemnej obecności. Zależało mu na nich. W Sasuke nadal widział swojego przyjaciela. Nigdy o nim nie zapomniał, znowu chciał mieć ich oboje blisko siebie, jednak niektórych więzi nie da się odbudować, o czym on niestety zapomniał. Trenował z nim i czuł się w jego towarzystwie dobrze. Planował nawet, aby przekonać Tsunade, by pozwoliła im stworzyć duet, który miałby walczyć z przeciwnikami kraju.
To spotkanie nie było jednak najlepszym. Sakura wykręciła się z niego bardzo szybko.
- Wybaczcie. – zielonooka przerwała trwającą ciszę. – Jestem potrzebna. – ostentacyjnie złapała się za pager. Odwróciła się napięcie i ruszyła w kierunku dużego, szklanego budynku szpitala.
- Sakura! – głos Naruto dobiegł do jej uszu, jednak nie zareagowała.
- Przestań, Naruto. – głos Hinaty był niczym wybawienie, tylko ona ją zrozumiała, za co była jej niezmiernie wdzięczna.
Weszła do szpitala i usiadła w poczekalni czując, jak jej serce mocno bije. Widziała jego wzrok i to, jak na nią patrzył. Z taką wyższością, jakby chciałby jej coś udowodnić. Cholerny snob. Nic się nie zmienił. Nadal traktował ich góry. Przeklęła pod nosem i wstała.
„ Dla Naruto przeboleję ten czas spędzony z Nim. I wytrzymam. Niech zobaczy, że ja również się zmieniłam. Teraz to ja uprzykrzę mu życie.”
Kwaśno się uśmiechnęła.
____________________________________________________________________
Specjalne pozdrowienia dla Kiyo-chan <3
Buhaha jeszcze będę pierwsza! Więc cieszę się, że wreszcie będę mogła przeczytać coś Twojego i skomentować. Musisz jednak wiedzieć, że moje komentarze nie składają się z samych pochlebstw, więc bez fochów, proszę ;)To może zacznę od wyglądu nagłówek jest ok, białe tło jak najbardziej mi odpowiada. Uważam, że notatki powinny być na białym tle czarną czcionką i troszkę większą, bo prawie weszłam w ekran - tak musiałam się zbliżać. To samo zdanie mam o menu po prawej stronie ;) Co tak mało linków? Musisz czytać blogi, komentować i zostawiać swój adres, aby inni mogli wejść na Twojego. Teraz troszkę o notatce. Jak na początek jest całkiem fajnie. Zdania są troszkę za krótkie i tak jak już wspominałam onet połączył Ci wyrazy i musisz to zmienić. Są błędy, ale przymknę na to oko. Notatka bardzo krótka, mam nadzieję, że następna będzie dłuższa ;) Dialogi zawsze zaczynamy z wielkiej litery. Hm... szczerze powiem, że myślałam, że spotkanie SasuSaku będzie bardziej ekscytujące. Błagam, błagam, błagam! Nie zmieniaj mi Sasuke w miękką kluchę, bo nie cierpię takiego Sasuke. Niech nadal będzie zimnym cha.mem, potem może się trochę ocieplić, ale to już zależy od Ciebie ;) Chwila, chwila, skąd Itaś zna Sakurę? Bo tego nie napisałaś? I myślałam, że Naruto będzie trochę raczej wkurzony na Sasuke, że ich zostawił. Jestem bardzo ciekawa, jak to wszystko się dalej wydarzy. Musisz tylko bardziej opisywać sytuację, tak jak np. ten spacer. Tam się przecież mogło tyle rzeczy wydarzyć :) Jak na pierwszą notatkę jest naprawdę dobrze. Dziękuję Ci za ten blog :) To dla mnie wielka przyjemność czytać Twoje opowiadanie! Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci duuużo weny i czekać na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że tym razem zostanę powiadomiona, bo jak nie, to zasadzę Ci wielkiego kopniaka :D Pozdrawiam kochana! <3ss-thirst,blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńSwietna notka!! Dobra, lece dalej czytac xD ;*
OdpowiedzUsuń[SPAM]
OdpowiedzUsuńJigoku "Zatraceni"
Czym jest życie? W zasadzie nie istnieje ogólna definicja życia lub jego celu. Staramy się zrozumieć to monstrum; rozumując logicznie. Duchy, dusza, życie i śmierć - słowa powodujące wewnętrzne zamyślenie. Podobno gdzie życie tam i dusza, która według wielu religii nie umiera.
Czym jest szczęście? Dla wielu to problem osobisty. Kierując się historią świata, który mnie otacza, mogę śmiało stwierdzić, że każdy odczuwa je inaczej. Jako przykład weźmy Greków walczących pod Troją. Czy oni baczyli na swe pragnienia? Byli to ludzie dumni i waleczni, ale czy szczęśliwi? To pytanie zadaję sobie także ja, honorowa i śmiało sięgająca po swoje.
Kim jestem? Po co żyję? Jestem człowiekiem, chodzącą zlepką tkanek i kości. Stworzył mnie Bóg lub ktoś z dobrym poczuciem humoru. Dlaczego istnieję? Po to, aby pokazać światu prawdziwe szczęście.
Jestem Sakura Haruno, mam osiemnaście lat, matkę, która śpi gdzieś na śmietniku obok kolejnego gacha, i ojca, podobno dobry człowiek... powiem wam, jak go poznam. Mieszkam w Tokio, slamsy koło hotelu "Harukaze" . Poznajcie mój mały Eden, wśród alkoholików, prostytutek i ćpunów.
http://ss-jigoku.blogspot.com/
Pozdrawiam i zapraszam
Dobra notka, z niecierpliwością czytam cdn..:)
OdpowiedzUsuń