Przejdź do głównej zawartości

45. Droga do miłości.

Znasz smak szczęścia? Jeżeli tak, czy jest słodkie? Czy można się nim przejeść? Czy od szczęścia boli brzuch?
Ja nie wiem, jak smakuje szczęście. Myślę, że szczęście jest gorzkie.
Pytasz, dlaczego? To proste, po szczęśliwych dniach, przychodzą te gorsze, gorzkie. Nieprzyzwyczajeni do bólu, tracą głowę, wariują, upadają i nawet nie próbują się podnieść. Przyzwyczajeni, biorą wszystko to, co rzuca pod ich nogi wstrętny los. Ich boli mniej.
Wszyscy polujemy na szczęście. Wyciągamy swoje lepkie ręce, a gdy złapiemy okruch, wciskamy go do spragnionych ust. Resztki, które pozostają na naszych brodach, stają się gorzkie. A nic nie jest tak trudne, jak pozbycie się smaku goryczy.
Są chwile, kiedy nie wiem, czy to jest rzeczywistość.

Czy ktokolwiek czuje tak jak ja?

Stała przy oknie. Latarnie oświetlały ulicę, którą tak doskonale znała. Objęła się rękoma i pocierała zmarznięte ramiona. Była noc, piękna noc. Jasny księżyc, w całej okazałości, prezentował swoje wdzięki na granatowym niebie. Pławił się wśród błyszczących gwiazd. Był centrum. To na nim wszyscy koncentrowali swoje spojrzenia.
Odwróciła się, by móc objąć wzrokiem wnętrze pokoju. Jej wzrok musiał odzwyczaić się od blasku księżyca, a przyzwyczaić do ciemnego pokoju dziecięcego, w którym aktualnie się znajdowała.
Jej spojrzenie zmiękło, a serce przyśpieszyło.
Na łóżku Yoshiego siedział Sasuke, który szczelnie okrywał chłopca, jego białą kołderką, zdobioną w niebieskie misie. Pochylił się nad nim i najdelikatniej, jak potrafił musnął jego czoło.
Mimowolnie się uśmiechnęła. Czy dla matki istniał piękniejszy widok?
On natomiast wstał z łóżka i podszedł do drugiego z synów. Powtarzając czynność, pochylił się nad starszym dzieckiem i nie mając dostępu do jego czoła, złożył lekki pocałunek na różowym policzku.
Czuła, jak kilka łez próbuje wydostać się na zewnątrz, a potem spłynąć po jej policzku, jak po najdłuższej i najbardziej stromej zjeżdżalni.
Wyprostował się i spojrzał na żonę. Pokój oświetlała jedynie mała lampeczka, która obowiązkowo towarzyszyła dzieciom, każdej ciemnej nocy. Nie dawała dużo światła, jednak im w zupełności wystarczała.
Sakura w tym świetle wydawała się taka drobna, niczym mała dziewczynka. Mała, bezbronna dziewczynka.

- Chodźmy. – wyciągnął dłoń w jej kierunku. Zrobiła to samo.– Porozmawiamy. – oplótł jej dłoń, swoimi długimi palcami, a drugą ręką otworzył drzwi. Zeszli schodami w dół, a później, oboje weszli do przestronnego salonu. – Możesz tu zostać. Wykąp się, a ja zrobię coś do picia. – pokiwała twierdząco głową i posłała mu jeden niewyraźny uśmiech.
Patrzył, jak obraca się do niego plecami i rusza w kierunku najbliższej łazienki. Gdy zniknęła za dębowymi drzwiami, przeczesał swoje czarne włosy i głośno westchnął. Dla niego również, ta sytuacja nie była zbyt komfortowa. Czemu zawsze musiała wszystko skomplikować?
„Szukałem, ale nie dostrzegałem żadnych znaków. Wiem, że to jest gdzieś tam w tobie, musi tam być coś dla mojej duszy.”
Ironia losu. Nie mając rodziny i podróżując po świecie, nie czuł się tak samotny i przygnębiony, jak teraz, gdy ma żonę i dwoje dzieci. Żonę, która miewa tysiące wątpliwości, goni za nieuchwytnym, lecz mimo to, darzy go miłością, niezdecydowaną, lecz jednak miłością, ma także wspaniałe dzieci, które byłyby spełnieniem marzeń każdego normalnego człowieka. Bo który mężczyzna nie marzyłby o dwóch, zdolnych synach? Jednak to była jego rodzina, i to on musiał udźwignąć ten słodki ciężar.
Wszedł do kuchni. Z górnej szafki wyciągnął kubek, do którego wrzucił saszetkę herbaty o smaku ananasowym. To ją zawsze piła, dobrze pamiętał. Rankiem siedział przy kawie, a mimo jej intensywnego zapachu, czuł ananasy. Zabawne, wcześniej nie dostrzegał takich drobnostek. Jednak prawdą jest to, że pewne rzeczy docenia się dopiero po ich stracie. Więc stracił ją? Zalał herbatę. Wdychał wspomnienia. „Wszystko, czego chcę, to znaleźć powrotną drogę do jej miłości.”
Terapia szokowa, którą jej zgotował, była pewnym sukcesem, a raczej tak sądził, do czasu, gdy zjawiła się pod jego drzwiami, a później siedząc na fotelu, grzebała w jego głowie. To nie było najprzyjemniejszym doświadczeniem. Nikomu nie pozwalał, na tak głębokie przeszukiwanie zakątków jego pamięci. Zbyt bolesne, bo przecież wspomnienia zabierają nas do przeszłości, a jego przeszłość była zbyt gorzka.

Zawinęła się w ręcznik, który chwilę wcześniej wisiał na srebrnym wieszaku, obok kosza na brudną bieliznę. Było jej tak zimno, cała się trzęsła. A może to te emocje tak działały na jej ciało? Rozczesała włosy i wyszła z zaparowanej łazienki. Wszędzie panowała błoga cisza, jakby w domu nikogo nie było, żadnych trosk, jedna, wielka pustka. Szła powoli, delikatnie stawiając kroki. Dywan, który znajdował się w salonie, był miłą zmianą dla jej gołych stóp. Dlaczego ścigała rzeczy, które nigdy nie dadzą jej szczęścia? Była kobietą. Ta odpowiedź chyba wystarczała. Każda kobieta miewa chwile słabości, niektóre trwają godzinę, inne - dzień. Lecz, czy było coś piękniejszego od niewinnych błędów, popełnianych przez jeszcze piękniejszą istotę?
Usiadła na białej, skórzanej kanapie, od której biło nieprzyjemne zimno. Dopiero teraz zauważyła, że na szklanym stoliku, stoi kubek z parującą cieczą. To ten zapach drażnił jej nozdrza, od chwili wyjścia z łazienki. Podświadomie ją kusił i dopinając swego, zaprowadził ją właśnie tutaj. Niewiele myśląc, złapała naczynie, oplatając je smukłymi palcami, a przyjemne ciepło natychmiast rozeszło się po jej wilgotnym ciele. To dziwne, że takie drobnostki potrafią ukoić największe nerwy. Bo któżby pomyślał, że ananas potrafi takie cuda?
Marzenia zabierają nas do przyszłości.

- Ubierz to. – Sasuke pojawił się obok niej, w ręku trzymał niebieską koszulkę, swoją niebieską koszulkę. Sam miał na sobie białą, rozpiętą do połowy, koszulę. Uwielbiała go w takich wydaniu, był męski, a zarazem elegancki.

- Dziękuję. – wzięła od niego ubranie i przyłożyła je do ust i nosa. Często tak robiła. Gdy znajdowała jego rzeczy, które niejednokrotnie leżały porozrzucane po domu, przyciskała je do siebie i wdychała jego męski zapach, najpiękniejszy zapach. Gdyby miała zdefiniować „bezpieczeństwo”, określiłaby je, jako zapach, jego zapach. Szybko założyła na siebie górną część garderoby, która na niej, wyglądała jak sukienka, prawie sięgała jej kolan. A smak „bezpieczeństwa”? To byłby smak jego ust. Tak, to idealne połączenie, przy którym każda kobieta czułaby się bezpieczna.

- Chcesz porozmawiać, czy wolisz się położyć? – usiadł na fotelu, który znajdował się naprzeciwko kanapy, na której wygodnie siedziała Sakura. – Będziesz spała w naszej dawnej sypialni. Ja prześpię się w gościnnym. – kontynuował wypowiedź widząc, że nie miała zamiaru kłaść się spać.

- Jeżeli jesteś zmęczony, idź spać. – jej głos był cichy i spokojny. – Ja jeszcze chwilę posiedzę. Muszę pomyśleć. – pogładziła niebieski materiał i upiła łyk słodkiego napoju. – Dziękuję za to, że pozwoliłeś mi przenocować. – uraczyła go lekkim uśmiechem, który zaraz zniknął. - Nie chciałam wracać do pustego domu. – ułożyła się wygodniej.
Sasuke widząc, że żona najwyraźniej zmarzła, wstał i podszedł do drewnianej komody, z której wyjął szary, aczkolwiek pachnący i miękki koc. Następnie zrobił kilka kroków w stronę kanapy i okrył ją, dającym ciepło, materiałem. Nie musiała dziękować, jej wdzięczne spojrzenie zastąpiło słowa.

- Co z Akim? – wrócił na fotel, w którym często przesiadywał, wypełniając dokumenty i zmarszczył czoło, obdarzając ją pytającym spojrzeniem. Zdziwiła się, słysząc to pytanie, tym bardziej z jego ust.

- Wyjechał. – przygryzła wargę, jednak widząc cień zaciekawienia na twarzy męża, kontynuowała. - Wyjechał na misję. Na rok. Nawet się nie pożegnaliśmy, nic mi nie powiedział. – przełknęła ślinę. Myślała, że mówienie o tym, sprawi jej większy ból. Jednak, o dziwo, nie bolało. - Spakował się i wyjechał. – wzruszyła ramionami i mocniej ścisnęła kubek trzymany w rękach. Koc, którym Sasuke ją okrył, w połączeniu z herbatą, dawał jej przyjemne ciepło.

- Skąd wiesz? – nie spuszczał z niej oka. Idealnie pasowała do tego domu, wypełniała go. – Skąd wiesz, że to prawda? – poprawił się.

- Jego matka mi o tym powiedziała, sam chyba nie miał odwagi. – wbiła wzrok w swoje dłonie. – Albo był tak wściekły, że nie chciał mnie nawet widzieć. Nie wiem. – westchnęła. - Ale widziałam, w jakim ona była stanie. Kiyo, na pewno mnie nie okłamała. – zapewniła.

- Wcale tego nie sugerowałem. – jego głos nie wyrażał żadnych emocji, czuła, że był spokojny i zrelaksowany. – Zdecydowałaś, co zrobisz ze swoim życiem? – podrapał się po brodzie. Na te słowa, Sakura drgnęła. Czyżby ją spłoszył?

- Tak, zdecydowałam. – może mu się wydawało, ale przez chwilę widział w jej oczach błysk determinacji, a to był piękny widok. – Posłuchaj, chcę znaleźć powrotną drogę do mojej miłości, nie potrafię bez niej żyć. I jeśli otworzę dla ciebie serce, mam nadzieję, że pokażesz mi, co mam robić. - zrobiła pauzę. - A jeśli pomożesz mi zacząć wszystko od nowa.. – wstała z kanapy. Stawiała ostrożne kroki w jego kierunku, aż znalazła się obok fotela, na którym siedział. Wyglądał idealnie. Lekko zdezorientowany, lecz zafascynowany jej słowami. - …wiesz, że będę tam na końcu, tylko dla ciebie. – pochyliła się i pocałowała go w czoło. Potrzebował jej. Próbowała odejść, zostawić go z własnymi myślami, lecz złapał ją za nadgarstek, tym samym zmuszając ją, by na niego spojrzała.

- Chowałem wszystkie moje nadzieje. – patrzyli sobie w oczy. - Nie liczyłem się z czasem, by uporządkować myśli w zakątkach mojego umysłu. – przełknął ślinę. – Wiem, że to była również moja wina. Czuję się odpowiedzialny za rozpad naszego małżeństwa. – teraz to ona nie potrafiła ukryć zdziwienia, które malowało się na jej bladej twarzy.

- Boję się, wiesz? – wbiła wzrok w podłogę, a mianowicie w biały, miękki dywan. – Że znowu się nie uda, że zmienisz zdanie, że nie sprostam.. – nie dał jej skończyć, również wstał.

- Żyłem z cieniem ponad moją głową i może mi nie uwierzysz, ale byłem samotny. Tak długo, uwięziony w przeszłości, po prostu nie umiałem iść do przodu. – delikatnie złapał za jej podbródek, by na niego spojrzała. - Szukam kogoś, kto wniesie ze sobą trochę światła, nie tylko kogoś, kto zostanie ze mną przez noc. – spojrzała na niego wzrokiem przepełnionym milionem emocji i nim zdążył zareagować mocno się w niego wtuliła. Tak po prostu, najmocniej, jak tylko potrafiła.

– Dziękuję za herbatę i za wszystko inne, co dla mnie zrobiłeś, a szczególnie za te słowa. – musnęła jego brodę, gdyż nie dosięgała jego ust. - Dobranoc. – wyszeptała i pociągnęła nosem, odrywając się od niego. Nie mógł jej teraz zatrzymywać, choć miał na to wielką ochotę. Wiedział, że musi przemyśleć kilka istotnych spraw.
Przeszła przez salon i bosymi stopami pokonywała kolejne schody, by już za moment zanurzyć się w swoim dawnym łóżku.
„Proszę nie martw się, piękno tego wszystkiego, piękno, które stworzyłam – nie odejdzie. Jestem tutaj, by zostać.”
Odprowadził ją wzrokiem, a następnie głośno westchnął.
„Tęsknię za wszystkim, co dotyczy ciebie, nie mogę uwierzyć, że wciąż cię pragnę. I po wszystkim, co przeszliśmy, nigdy nie powiedziałem ci, co powinienem powiedzieć.
Nie, nigdy nie powiedziałem. Po prostu to ukryłem.”

~*~


Obróciła się na drugi bok i leniwie przetarła zaspane oczy. W pokoju panowała jasność, która uniemożliwiała jej dokonania oceny miejsca, w którym się znajduje. Głośno westchnęła i to właśnie w tym momencie dotarło do niej, gdzie jest. Podniosła się i spojrzała na szafkę nocną, na której powinien znajdować się mały, czarny budzik, należący do Sasuke.

- Dziesiąta? – nie mogła uwierzyć, że spała tak długo. Zresztą, nawet nie pamiętała, o której kładła się spać, za to doskonale pamiętała wczorajszą rozmowę z mężem. Szybko wstała z wygodnego łóżka i jeszcze szybszym krokiem weszła do łazienki.

~*~

- Yoshi, nie wygłupiaj się. – głos Sasuke odbijał się od ścian posiadłości państwa Uchiha, aby zaraz potem, zmieszać się z zapachem naleśników. – Yoshi, mówię do ciebie. – głosy stawały się coraz głośniejsze. – Yoshi, ostrzegam!
Nim weszła do kuchni, zatrzymała się w salonie i nasłuchiwała dziecięcych krzyków, śmiechów, a także upomnień Sasuke i krzątaniny w kuchni. Mimowolnie się uśmiechnęła. Myślała, że odświeżający prysznic, był cudownym doświadczeniem z samego rana, myliła się. To było piękniejsze.
„Czy nie możemy się dogadać? Czy nie możemy być rodziną? Obiecuję, że będę lepsza.”

- Dzień dobry. – przywitała się, w końcu wchodząc do pomieszczenia. – Ominęło mnie śniadanie? – uśmiechnęła się, widząc roześmiane buzie dzieci i obojętny, aczkolwiek nie tak zimny wzrok Sasuke.

- Mama! – usłyszała krzyk Yoshiego, który szybko zeskoczył z krzesła, podbiegł do niej i podarował jej soczystego buziaka w policzek. – Usiądź z nami. – wskazał jej krzesło i zrobił zachęcającą minę, by zaraz później wrócić na swoje miejsce i włożyć do ust duży kawałek naleśnika z dżemem morelowym.

- Chcieliśmy cię obudzić, ale tata mówił, że jesteś zmęczona. – Yosuke radośnie machał nogami, gdyż nie dosięgał podłogi. „Na naszym rodzinnym portrecie wyglądamy na całkiem szczęśliwych. Pobawmy się w udawanie, zagrajmy jakby to przychodziło naturalnie.”

- Pomóc ci? – odwróciła się z stronę bruneta, który nakładał na talerz kolejną porcję naleśników. Wersja gotującego mężczyzny rozbudziłaby emocje każdej kobiety, czyż nie?

- Świetnie sobie radzę. – burknął, jakby go uraziła i podał jej talerz pełen okrągłych placków. – Zjedz to. – posłał jej stanowcze spojrzenie i zajął się myciem naczyń. Może nie patrzył na nią z tą samą fascynacją, co wczoraj, jednak chłód i niechęć gdzieś zniknęła. „Miłości moja ty trudna.”

- Dziękuję. – uśmiechnęła się promiennie i dosiadła do stołu. – Nie zmywaj, zajmę się tym po śniadaniu. – zapewniła, biorąc kęs, jeszcze gorącego naleśnika. Nie odpowiedział, dalej szorował patelnię, na której wcześniej smażył placki. „Mój nieidealny dom, moje nieidealne życie, mój nieidealny mąż, moje nieidealne dzieci, nieidealna ja. Mieszkam tu, żyję tu, kocham go, kocham je.”

- Mamo, co dzisiaj porobimy? – Yosuke patrzył na nią zaciekawiony, co tym razem wymyśli jego pomysłowa matka, natomiast Yoshi udawał, że jego widelec to samolot i wydając z siebie przeróżne dźwięki, machał nim na wszystkie strony. – Może pójdziemy do wujka? – rzeczywiście, dawno nie widzieli Naruto.

- Dobry pomysł, Yosuke.. – chciała coś powiedzieć, jednak głos Sasuke jej przerwał.

– Mieliśmy zacząć treningi. – Yoshi natychmiast przestał bawić się widelcem, a Yosuke szeroko się uśmiechnął. – Mama zajmie się Yoshim, a my zaczniemy już dzisiaj. – odwrócił się do nich przodem. – Zgoda? – te słowa skierował do żony, która przepraszającym wzrokiem spojrzała na Yoshiego i przełknęła ostatni kęs smacznego naleśnika.

- Zgoda. - cóż innego miała powiedzieć? Zacząć się kłócić, złapać dzieci za małe rączki i wybiec z tego domu? – Rozchmurz się, Yoshi. – poczochrała jego czarne włosy. – Pójdziemy do wujka Naruto i cioci Hinaty, a później mama zabierze cię na lody. – wiedziała, że młodszy z jej dzieci, był zazdrosny o swojego ojca.
„Chcę być przy tobie, nie pozwolić ci się smucić, całować twoje skaleczenie i opowiadać bajki, kupować prezenty i widzieć, jak dorastasz, a gdy przyjdzie noc, wiernie stać przy twym łóżku i odganiać koszmarne sny. Jesteś mym synem, moim sercem, moim życiem.”

- Dobrze, mamo. – pokiwał głową i lekko się uśmiechnął. „Brawo.” – Tato, czy ja też mógłbym zacząć z wami trenować? - zmarszczył brwi. - Nie jestem mały. – patrzył w talerz i dźgał naleśnika swoim widelcem. „A jednak.”

- Jeżeli mama się zgodzi, to od przyszłego tygodnia będziesz mógł ćwiczyć razem ze swoim starszym bratem. – widział w Yoshim samego siebie. Był dumny.
~*~

- Tak się cieszę, że przyszliście. – Hinata ucałowała przyjaciółkę, a potem chłopca, który zaraz po soczystym buziaku, wytarł swój policzek. – Wchodźcie prędko i rozgośćcie się, tak dawno się nie widzieliśmy. – była naprawdę szczęśliwa, widząc Sakurę i Yoshiego.

- Wybacz za to przyjęcie, za to, że się nie odzywałam. – Sakura zaczęła wymieniać, jednak Hinata uciszyła ją gestem ręki. – Mam nadzieję, że się nie gniewasz. – rozejrzała się, by zlokalizować położenie swojego dziecka, jednak nigdzie nie mogła go dostrzec.

- Przestań. – Hinata machnęła ręką. – Szukasz Yoshiego?  Pobiegł do Naruto. – zmarszczyła brwi. – Ale ty jesteś jakaś zdenerwowana. – posłała jej czułe spojrzenie.

- Musimy porozmawiać. – Sakura przeczesała palcami długie włosy, które zaraz potem opadły na jej plecy. Miała ochotę wyżalić się przyjaciółce.

- Bardzo bym chciała, ale to chyba nie jest najlepszy moment.  – zmieszała się. – Nie patrz tak. Ino i TenTen są u mnie, siedzą w salonie.  Gdybyś zadzwoniła chwilę wcześniej, odwołałabym spotkanie z nimi. Wybacz.– Sakura rzeczywiście nie była zadowolona, jednak, jak mogła się gniewać? – Chodź, dołączymy do nich.

Weszły do pomieszczenia, gdzie siedziały pozostałe dwie kobiety. TenTen z pokaźnym brzuszkiem, stała oparta o kominek i oglądała zdjęcia ślubne Naruto i Hinaty, a Ino dorwała Yoshiego, który, jak widać nie dotarł do swojego wuja.  Posadziła go sobie na kolanach i zachwycała jego urodą.

- Sakura! – blondynka, widząc kobietę, puściła chłopca i wstała. – Nie wiedziałam, że przyjdziesz! Siadaj, musimy trochę poplotkować. – ponownie usiadła i poklepała miejsce obok siebie. Yoshi wykorzystał okazję i czmychnął do gabinetu Naruto.

- Miło cię widzieć, Ino. – chyba naprawdę kiepsko grała, bo mina Hinaty również nie była zbyt ciekawa.

- Witaj, Sakura. – TenTen lekko się uśmiechnęła, gładząc swój duży brzuszek. Wszystkie usiadły. – Jak ci się układa? Słyszałam, że bierzesz rozwód. – wzięła do ręki filiżankę i upiła łyk napoju. – Wybacz, jeżeli to dla ciebie trudny temat. – kiedyś bardzo się lubiły, jednak od czasu, gdy Neji zaczął ubiegać się o względy Sakury, stały się rywalkami. Mimo, że Sakura nigdy nie traktowała tego, jak rywalizację, bo przecież nie czuła nic do tego człowieka. Aktualnie, w oczach TenTen widać było błysk zwycięstwa, gdy gładziła swój brzuch. Kobiety…

- TenTen, nie sądzę, aby Sakura chciała o tym rozmawiać. – Hinata zmarszczyła brwi. – Wybraliście już imię dla córki? – zagaiła. Sakura posłała jej wdzięczne spojrzenie, rzeczywiście nie miała ochoty tłumaczyć im sytuacji, w jakiej obecnie się znajduje.

- Nie. Neji nie może się zdecydować, a ja, nie chce sama podejmować tak ważnej decyzji. – wzruszyła ramionami. – Moja córka, będzie nosiła przemyślane imię. – zaśmiała się i ponownie zerknęła na Sakurę.

- Ino, a tobie, jak się powodzi? – była dzisiaj taka spokojna, że Sakura naprawdę zainteresowała się życiem prywatnym dziewczyny. – Jesteś szczęśliwa? – blondynka na te słowa machnęła ręką i westchnęła. „Czyżby nie?”

- Wiesz, Sakura.. życie w pojedynkę jest łatwiejsze, niż życie z cholernym pasożytem, który broni się przed każdym dniem, w którym ma ruszyć swoje dupsko i pójść do pracy. – zacisnęła pięść. – Jeżeli nie zmieni swojego podejścia, to czeka mnie kolejny rozwód. – kobiety zaśmiały się, jednak ten żart, był niczym wołanie o szczerą rozmowę. – Wybaczcie, pasożyt dzwoni. – Ino pomachała swoim telefonem, uśmiechnęła się i wyszła z salonu.

- Yoshi jest taki słodki. – Hinata przeniosła swój wzrok na wchodzącego do pomieszczenia Naruto, który niósł na rękach, roześmianego Yoshiego. – A gdzie Yosuke? – to pytanie skierowała do dziecka, które bawiło się nierozpoznanym Sakurze, ani pozostałym kobietom, z tej odległości, sprzętem.

- Trenuję! – krzyknął, gdy Naruto postawił go na podłodze. – Ale tato obiecał, że i ja zacznę. – uśmiechnął się szeroko i podbiegł do Hinaty.

- Zaraz wrócę. – Sakura wstała z kanapy. – Muszę do toalety. – TenTen prychnęła.

Miała już otworzyć drzwi, które prowadziły do toalety, gdy usłyszała łamiący się głos Ino.

-  Chcę żebyś wiedział, że to trochę popieprzone, że utknęłam tu ciągle na ciebie czekając. My już nawet nie rozmawiamy. Mam dość siedzenia, wściekania się i tych twoich głupich wymówek. Nie ma cię w pobliżu, a ja czuję się taka bezużyteczna. Wygląda na to, że przez cały czas jedno było prawdą, nie wiesz, co posiadasz, dopóki tego nie stracisz! – Sakura zacisnęła usta w wąską linię i walczyła ze sobą. Chyba nigdy nie słyszała, aby z ust Ino, płynęły tak mądre i przemyślane słowa, a co najważniejsze – prawdziwe i szczere. Jej dobra strona wygrała, opuściła rękę i skierowała kroki tam, gdzie słyszała głos blondynki.

____________________________________

Mamy kolejny. Czy jestem zadowolona? Tak, jestem. 
Podobało się? Zostawcie coś po sobie.
Marao.

Komentarze

  1. Super ^^ czekam na wiecej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze nie mogę się doczekać dalszej części

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, nawet nie wiem co mam Ci tu napisać. Nie umiem się wysłowić. Te dwa rozdziały są najlepszymi jakie kiedykolwiek u Ciebie czytałam. Czułam, że włożyłaś w nie wiele siebie i czytając je sama się wzruszałam. Naprawdę. Jestem zdziwiona, że tak mało osób tu zagląda. Według mnie po Twoim powrocie wiele się zmieniło. Rozdziały są długie i tak bardzo prawdziwe. Bez żadnych niepotrzebnych dialogów, potocyzmu, ale i bez wyszukanych słów. Po prostu świetne, a zwłaszcza relacja między Sasuke i Sakurą.
    Czekam baaardzo niecierpliwie na kolejny i mam nadzieję, że miedzy Sasuke, a Sakurą będzie taka sama sytuacja, ponieważ boje się, iz kiedy w końcu dojdą do porozumienia skończysz to opowiadanie. Uwielbiam kiedy się kłócą, a on ma w sobie tyle obojętności. Chyba jest tak dlatego, że najlepiej to wtedy opisujesz. Sama nie wiem. Dziwna jestem.


    PS. Mogłabyś mi podać swoje gg, maila, skypa, coś na co wchodzisz często, ponieważ chciałabym mieć z Tobą jakieś kontakt jeżeli oczywiście nie masz nic przeciwko (:

    PS2. Trzymaj się cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz, jak cieszą mnie Twoje słowa, choć są tylko pisane (a może to "aż").
    Jestem pod wielkim wrażeniem, że zdołałaś wyczuć zmianę w moim sposobie pisania, a także podejścia, po powrocie.
    Ten blog kształtował się wraz ze mną, działa od 2012 roku, a za moment nadejdzie 2015. 3 lata, w którym zmieniłam się również ja.
    Mam nadzieję, że na lepsze. :) Myślę, że zdolność ukazania ich emocji i wzajemnych relacji, wynika z tego, że mój związek również jest dość burzliwy, a gdy dostaję białej gorączki - siadam i piszę. A co najciekawsze.. czasami widzę rażące podobieństwo do swojego życia. To mnie przeraża. ^^
    (Sakurze przypisałam dwóch pięknych synów, mi jeden wystarczy. :D)
    Może i nie odwiedzają go tłumy, ale to też moja wina, nie promowałam go na siłę. Ostatnimi czasy, zaczęłam. MFFoN czy coś takiego, założyłam stronę, publikuję informacje itp. Ale najbardziej cieszą mnie ci czytelnicy, którzy byli od samych początków, którzy pomimo mojego odejścia, nadal tu zaglądali.
    Kontakt? Jasne. Codziennie jestem tutaj :
    https://www.facebook.com/pages/Marao-SasuSaku/804462772903549?ref=ts&fref=ts
    lub - GG - 41301751

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tak samo, przy dwóch ostatnich rozdziałach trochę się popłakałam. Myślę, że udało mi się trafić w Twoje myśli. Szczerze - dla mnie to jest najlepszy blog, jaki kiedykolwiek czytałam. Sądzę, że nawet Tolkien (jeden z moich ulubionych pisarzy) mógłby Ci pogratulować. Po prostu jestem pod wrażeniem, gdy czytam rozdziały. Wtedy odpływam... Znajduję się w zupełnie innym świecie, wszystko jest tak perfekcyjnie opisane, że mam wrażenie, jakbym była przy tym. Ciekawi mnie też co jest z Itachim :D z niecierpliwością czekam na kolejną notkę. Pozdrawiam i życzę weny! ^_^

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

50. Ból bezradności.

Od dwóch godzin snuła się po domu, niczym cień. Hinata wyszła już jakiś czas temu, a Sasuke, nadal nie wrócił. Ubrana jedynie w cienką koszulę nocną czuła, jak zimne powietrze nieprzyjemnie drażni jej delikatną skórę. W jej głowie zdążyło zrodzić się już kilka najczarniejszych scenariuszy, w których to kobieta z biura, jest przeszkodą na drodze powrotnej jej męża, do domu. Po raz kolejny mijała salon, zrezygnowana weszła w końcu do kuchni, gdzie zaparzyła gorącą herbatę i usiadła przy stole. W każdym innym przypadku raczyłaby się gorącą kawą, albo jakimś mocnym alkoholem, jednak w tej sytuacji herbata musiała wystarczyć. Za dwie godziny wybije północ, a nic nie zapowiadało powrotu Sasuke. Z każdą mijającą minutą uświadamiała sobie, jak bardzo czuje się zraniona, zdradzona i oszukana. Wczoraj miała jedynie podejrzenia, jednak dziś, była już pewna. Wstała i podeszła do okna. Na niebie nie było żadnej gwiazdy, na dworze panowała ciemność, a drzewa delikatnie kołysały się wraz z podmuchami...

46. Kocham Cię.

Każdy czegoś żałuje, może swoich czynów, może wypowiedzianych słów. Każdy codziennie dokonuje setki wyborów, które, nie da się ukryć, znacznie wpływają na całe późniejsze życie. A przecież zaczyna się tak banalnie, tak śmiesznie prosto. Stajesz przed wyborami trudnymi i trudniejszymi, ale zawsze, decyzja należy do ciebie. Czasami kierujemy się intuicją, czasami przekonaniami, radą dobrego znajomego, lecz gdy żadne z proponowanych wyjść nie jest dla ciebie wystarczająco dobre – wybierasz mniejsze zło. To proste, chronisz swoją godność, swoich bliskich, samego siebie. Nic nie jest za darmo, jesteśmy rozliczani za każde wypowiedziane słowo, każdy ruch. Łudzisz się, że żyjesz w wolnym świecie, gdzie powietrze jest świeże, a woda czysta, gdzie ćwierkanie ptaków, to codzienność, lecz rzeczywistość jest zupełnie inna. Ludzie, którzy posiadają nieco więcej możliwości, a przy okazji dysponują sporym majątkiem, skutecznie odciągają nas od prawdy. Żyjemy w złotych klatkach, karmią nas kłamstwem, ...

Bohaterowie moimi oczami.

W oczekiwaniu na kolejny rozdział. Oni na przestrzeni lat. Sakura i Sasuke