Przejdź do głównej zawartości

42. Mam dość.

Stała oparta o futrynę i patrzyła, jak Aki bez słowa wchodzi do domu.
Posłał jej jedno, krótkie spojrzenie, a potem bez słowa zajął się zdejmowaniem niewygodnej kurtki. Chwilę ze sobą walczyła, zadając sobie pytanie, czy aby na pewno, to ona powinnam zacząć rozmowę? Miała nalegać na wspólne wyjście, kiedy on nie potrafił wymusić z siebie zwykłego uśmiechu na powitanie?
Cóż, mama zawsze jej powtarzała, że ktoś musi być mądrzejszy.
Odetchnęła ciężko, na co Aki obdarzył ją pytającym spojrzeniem. Załóżmy, że to on pierwszy zaczął konwersację. Tak, to był dobry pretekst.

- Była u mnie Hinata. – zaczęła niewinnie oglądając swoje paznokcie, a tak naprawdę, spoglądając na niego średnio za dwie sekundy. Nic, zero reakcji. Zdejmował pieprzone buty, którymi nieźle nabłocił. Miała ochotę wybuchnąć, po wyjściu przyjaciółki myła podłogi. Kolejny głęboki oddech. – Jutro, wraz z Naruto, urządzają imprezę na cześć kolejnej rocznicy ślubu. – wymusiła z siebie uśmiech, krzyżując ręce na piersi.

- Przejdź do rzeczy. – wyminął rozdrażnioną Sakurę i wszedł do kuchni, gdzie spokojnie plądrował szafki w poszukiwaniu czegoś zjadliwego. Kobieta szybkim krokiem weszła za nim do pomieszczenia, tym razem opierając się o zimną ścianę wyłożoną piaskowymi kafelkami.

- Zaprosiła nas! – nieco podniosła głos, jednak szybko skarciła się za to w myślach. Miała być miła. Kolejny wymuszony uśmiech. – Myślałam, że przyda się nam chwila tylko dla siebie. – podeszła do lodówki i wyjęła garnek, w którym znajdowało się Risotto.

- Przecież jutro chłopcy przyjeżdżają do nas. – wziął od niej garnek i postawił na rozgrzaną płytę indukcyjną. – Zapomniałaś? – posłał jej niedowierzające spojrzenie, a potem zabrał się za mieszanie włoskiego dania, drewnianą łyżką.

- Nie, nie zapomniałam. – cholera, bycie miłą jest tak strasznie trudne, szczególnie przy nim. – Dzwoniłam do twojej matki. – obserwowała, jak jego mięśnie się napinają. – No i czemu tak na mnie patrzysz? – machnęła ręką, jakby w akcie obrony przed jego wzrokiem, który nie wyrażał żadnych pozytywnych emocji. – Nie raz oferowała swoją pomoc. A jutro naprawdę się przyda. Więc, o co ci chodzi, co? – broniła się żywo gestykulując.

- Właśnie o to mi chodzi, gdy ona proponowała ci swoją pomoc, zawsze ją odrzucałaś! Nie raz się żaliła, że ograniczasz jej kontakty z dzieciakami! Są już z nami ponad rok, a chłopcy byli u niej raz! Jeden, pieprzony raz! – łyżka wypadła z jego rąk, z hukiem uderzając o podłogę. - Wiem, że nie jest ich prawdziwą babcią, ale innej nie będą mieli! – ciężko oddychał, jakby leżało to na jego sercu przez dłuższy czas. – Wykorzystujesz innych do własnych celów. – stała z szeroko otwartymi oczami niedowierzając w to, co właśnie usłyszała. – Przepraszam za podłogę, zaraz to wytrę. – ściszył głos i urwał kawałek papieru.

- Zostaw tą cholerną podłogę! – odzyskała zdolność mowy, a widok Akiego, który rozmazuje sos na kafelkach, zirytował ją. – Prowadzimy ważną rozmowę, a ty przepraszam mnie za brudną podłogę?

- Przecież widzę, że posprzątałaś! – wstał, a jego głos znów zabrzmiał, przyprawiając ją o gęsią skórkę. – Już w przedpokoju zauważyłem, że na podłodze nie walają się zabawki chłopców, a podłoga lśni, jakbyś szorowała ją przez cały swój cholerny dzień! – naprawdę kłócili się o porządki? – I wybacz, że nie pochwaliłem cię już przy wejściu, ale tak strasznie mnie irytujesz! Nie wiem czy mogę do ciebie podejść, bo może zaraz uciekniesz, a może dostanę w twarz, bo przecież nie mam do ciebie najmniejszego prawa! – tak, to musiała długo leżeć na jego sercu.

- Aki.. – próbowała do niego podejść, jednak jego wzrok skutecznie ją od tego odwiódł. – Risotto! – w kuchni zaczął unosić się zapach przypalonego jedzenia. Szybko podbiegła do źródła zapachu i zdjęła garnek z płyty. – Nad obiadem też trochę siedziałam. – westchnęła.

- Zgodziła się? - Sakura przez chwilę nie wiedziała, o co pyta, jednak po chwili się zorientowała. W jednej chwili krzyczał na nią, krytykował jej poczynania, a teraz sam jest ciekaw reakcji swojej rodzicielki?

- Tak, była chyba zadowolona z mojego telefonu, bo bez chwili wahania przyjęła propozycję. – uśmiechnęła się na myśl o zaskoczonym, aczkolwiek uradowanym głosie matki Akiego.

- W taki razie, zgoda. – przeczesał brązowe włosy. Nie miał ochoty na dalsze spory i kłótnie. Kochał ją, a na dodatek to ona poczyniła pewne kroki, aby ratować ich kulawy związek. – Pójdziemy tam i będziemy dobrze się bawić, w towarzystwie twoich przyjaciół.

- Naszych przyjaciół. – odwróciła się do niego, tak, że stali ze sobą twarzą w twarz. – Twoja mama przyjedzie jutro w południe, będzie spała u nas. – wiedziałam, że sprzeczki nie mają teraz większego sensu.

 

~*~

 

Dzieci od dwóch godzin bawiły się w jej domu, przepełniając go radością i ładując nową, pozytywną energią, która wraz z nadejściem weekendu, gdzieś zniknęła. Siedziała na kanapie z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach. Yosuke bawił się samolotem, biegając po całym domu i naśladując dźwięk startującego boeinga 787, natomiast Yoshi siedział spokojnie na niebieskim kocu i budował zamek z klocków, które przywiózł ze sobą. Chyba były nowe, bo za nic w świecie nie chciał dać ich dotknąć bratu. Cóż, po trzech uderzeniach klockiem w głowę, Yosuke zrezygnował i pozostał przy samolocie pasażerskim, który również był nowy, biegając po domu swojej mamy.

- Dzień dobry! – Sakura nawet nie usłyszała pukania matki Akiego, a może wcale nie pukała? O nie, oby się za bardzo nie zadomowiła. – A kogo ja tu widzę? – uradowana wbiegła do pokoju, trzymając w rękach dwie foliowe reklamówki. – Moje maleństwa, babcia kupiła wam dużo słodkości, na pewno nie będziemy się nudzili. – rozłożyła ręce i przyciągnęła do siebie starsze z dzieci, Yosuke ostrożnie lustrował jej twarz pełną zmarszczek i usta, które niebezpiecznie szybko ucałowały czubek jego głowy. Yoshi na ten widok zostawił swoją budowlę i schował się za matką, która zdążyła wstać z kanapy. – O witaj Sakura. – kobieta ponownie się uśmiechnęła, wypuszczając z objęć wystraszonego Yosuke.

- Dzień dobry. Cieszę się, że pani już jest. – oho, zaczęło się. Yosuke plądrował reklamówki babci Kiyo, w poszukiwaniu tych słodkości, o których wspomniała. Yoshi delikatnie wychylił się zza nóg matki i również pobiegł w stronę zakupów uradowanej babci.

 

- Mówiłam ci, że masz mówić do mnie „mamo”. – skarciła ją wzrokiem, który chwilę później przeniosła na dzieci, pakujące do swoich małych ust czekoladowe ciasteczka. To trochę żenujące, Sakura pilnowała, by ich dieta nie składała się z samych pustych kalorii. Cukier działał szczególnie pobudzająco na Yoshiego, co teraz było problem Kiyo.

- Wybacz, mamo. Nadal nie mogę się przyzwyczaić. – nienawidziła się tak do niej zwracać, nie była przecież jej matką i nic nie zapowiadało jakichkolwiek zmian. – Aki powinien zaraz wrócić, gdy go zobaczysz, powiedz by się przygotował. – ciepły uśmiech teściowej mówił sam za siebie. – Yoshi, skarbie.. – Sakura wyciągnęła rękę w kierunku chłopca, który brudną od czekolady rączką jeździł po śnieżnobiałym dywanie.

- Spokojnie, Sakura. – babcia urwisów krzepiąco poklepała ją po plecach. – Ja się wszystkim zajmę. – ten błysk w jej oku, stanowczo nie podobał się ich mamie, a Yoshi już zdążył zrobić kilka brązowych śladów. – Yosuke, jak ty urosłeś! – nie zwracając uwagi na podenerwowaną Sakurę, podbiegła do starszego z dzieci i zachwycając się jego 110 centymetrami wzrostu.

- Dobrze, w takim razie… - nikt nie zaszczycił ją swoim wzrokiem, nikt jej nie słuchał. – Pójdę się wykąpać i przebrać. – tak, zupełnie nikt nie przejął się jej zniknięciem.

Yosuke próbował wydostać się z uścisku babci, a Yoshi wrócił do budowania zamku, w ustach trzymając ciastko.

 

~*~

Och, jak cudownie było oddać się w objęcia miliona kropelek wody, które obijały się o jej ciało, łagodnie po nim spływając. Najlepszy lek na smutki i dręczące umysł myśli.

Szybko owinęła się puchatym ręcznikiem i wyszła spod prysznica. Z dolnej szuflady przy umywalce wyjęła suszarkę i delikatnym strumieniem powietrza zaczęła suszyć różowe pasma włosów, które opadały na jej plecy. Formowała je grubą szczotką, dodając im objętości. Dzisiaj musiała zaszaleć, każda kobieta musi poczuć się atrakcyjna. Prawda?
Na długie rzęsy nałożyła czarny tusz, na linię wodną naniosła kredkę do oczu, a pełne usta podkreśliła bezbarwnym błyszczykiem. Szybko wyregulowała brwi i została tylko kwestia wybrania idealnej sukienki na tę okazję. Wybór nie był zbyt duży, po krótkiej chwili zdecydowała się na czarno-czerwoną, dość elegancką.
„To musi być idealny wieczór. Dzień, w którym wszystko zacznie się układać i tworzyć jedną, zgraną całość.”

Zeszła schodami na dół. W salonie, na kanapie siedziała Kiyo wraz ze swoim synem, gdy spostrzegła Sakurę natychmiast przestała mówić i delikatnie się uśmiechnęła, chciała coś powiedzieć, jednak wyprzedził ją Aki.

- Ślicznie wyglądasz. – posłał jej zdumione spojrzenie i ujął jej drobną dłoń. – Jesteś naprawdę piękną kobietą. – dodał, co nie było potrzebne. Wiedziała, że zrobiła na nich dobre wrażenie, co skreślało jedną pozycję z całej listy nazwisk. Cóż, była kobietą, odrobina pychy jeszcze żadnej nie zaszkodziła, chyba.

- Dziękuję. – uśmiechnęła się promiennie. – Gdzie chłopcy? – dopiero teraz doszło do niej, że w pokoju jest zdecydowanie zbyt cicho.

- Nie patrz tak. – tym razem zabrała głos, Kiyo. – Bawią się w swoim pokoju. Aki zdecydował, że mają karę. – chyba była dumna ze swojego syna, który idealnie grał rolę ojca.

- Mają karę? – to nie spodobało się Sakurze, która od zawsze zaznaczała, że nie życzy sobie karania jej dzieci bez wcześniejszej konsultacji z jej osobą. Chciała zaoszczędzić im zbędnego stresu. – Wiesz, co myślę na ten temat. Dlaczego dałeś im karę? – zabrała swoją dłoń, którą chwilę wcześniej trzymał w swojej dłoni.

- Kłócili się o te cholerne klocki, w końcu Yoshi uderzył Yosuke, a ten mu oddał. Trochę mocniej. – opowiedział wszystko w skrócie i przewrócił teatralnie oczami na myśl, że przyjemna atmosfera zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

- Chodźmy już. – najchętniej pobiegłaby do nich, mocno przytuliła i została w domu, czytając im bajki, jednak nie mogła. To dla dobra wszystkich.

Wyszli z domu i wsiedli do czarnego, rodzinnego samochodu, który był ostatnio najdroższym wydatkiem „rodziny”.
Droga do posiadłości państwa Uzumaki, trwała zaledwie kilka minut, jednak nie wypadało elegancko ubranym gościom podróżować na piechotę, prawda?
Dom, w którym mieszkali Hinata i Naruto, był okazały i piękny, prawie tak piękny jak dom Sasuke, który nie miał sobie równych, choć to tylko zdanie byłej pani domu, która darzyła go pewnym, szczególnym sentymentem.

Aki otworzył jej drzwi, a jej drobna osoba stanęła przed kilkunastoma sylwetkami znajomych, jak i nieznajomych ludzi, większość stała w małych grupach i żywo o czymś dyskutowała. Nieliczni zaszczycili ich swym wzrokiem i skinieniem głowy na znak przywitania.
Rzeczywiście, to było przyjęcie, nie impreza. Mężczyźni wcisnęli się w garnitury, a kobiety paradowały w pięknych sukienkach z wysoko spiętymi włosami.

- Impreza, tak? – Aki pochylił się nad nią i wydobył z siebie dwa, nieco ironiczne słowa. – Dobrze, że założyłem ten garnitur, przynajmniej się nie wyróżniam. – poprawił swój ciemny krawat.

- Kilka razy użyłam słowa „przyjęcie”. – poprawiła go, jednak nawet ona była przekonana, że będzie to raczej luźne spotkanie. W takim towarzystwie potrwa góra do dwunastej. – Nie bądź opryskliwy, Hinata tu idzie. – pociągnęła go za rękaw i uśmiechnęła się promiennie, widząc kroczącą w ich stronę przyjaciółkę.

- Cieszę się, że was widzę. – przytuliła Sakurę, a Aki pocałował ją w rękę. – Może usiądziemy? Słabo się czuję pośród tych wszystkich ludzi. Niektórych nawet nie znam. – przyznała i wskazała dłonią skórzaną kanapę.

- Pójdę poszukać Naruto. – Aki skutecznie wykręcił się z niekomfortowej dla nich wszystkich sytuacji. – Muszę z nim o czymś porozmawiać. – nie czekając na reakcję kobiet, szybko się ulotnił, znikając pomiędzy ludźmi.

- Nie sądziłam, że ten salon pomieści tylu ludzi. – Sakura zaśmiała się i wygładziła pognieciony materiał sukienki.

- Ja nie sądziłam, że przyjdzie tu tyle ludzi. – westchnęła. – Nie patrz tak, nie ja ich zapraszałam. Naruto się uparł, mówił, że to ważni wspólnicy i przyda mu się ich poparcie.

- Hinata! – Neji wyłonił się z tłumu. – Gosposia ma jakiś problem. Prosiła, byś do niej podeszła. – Hinata pośpiesznie wstała i posłała przyjaciółce przepraszające spojrzenie.

- Neji, zajmij się Sakurą. – dotknęła jego ramienia. – Postaram się szybko to załatwić. – dodała i odeszła.

- Spokojnie, nie musisz dotrzymywać mi towarzystwa. – choć wiedziała, że od ponad roku Neji ma żonę, nie czuła się przy nim swobodnie. Niesmak po przeszłości pozostał, jego natarczywość sprawiła, że pozostawił po sobie niezbyt miłe wspomnienia. Jednak on nie zareagował, pomijając fakt, że nawet się nie przywitał, co naprawdę ukazywało albo brak jego kultury, albo niechęć do jej osoby.

- Szampana? – ujął w dłoń delikatny, szklany kieliszek, który chwilę wcześniej stał na srebrnej tacy kelnera. Sakura pokiwała twierdzącą głową i wzięła od niego trunek. – Jeżeli nie życzysz sobie mojej obecności, wystarczy słowo. – oho, czyżby mała zmiana?

- Nie, cieszę się, że chcesz mi potowarzyszyć. – czuła, jak pocą się jej dłonie, to naprawdę nie było jej wymarzone spotkanie. – Przyszedłeś z TenTen? – upiła łyk alkoholu i przyjrzała mu się dokładniej. Jego włosy były dłuższe, a ich kolor stracił swą wyrazistość. Postarzał się, jak wszyscy w tym towarzystwie. Prawie każdy miał swoją własną rodzinę, własne sprawy i jeszcze więcej zmartwień.

- Nie, musiała zostać w domu, zalecenie lekarza. – wpatrywał się w jakiś punkt w salonie, a może w jakąś szczególną osobę, nie wiedziała.

- Jest chora? – kolejny łyk i jej nieco zdziwiony wzrok, gdy mężczyzna cicho się zaśmiał.

- O ile ciąża to choroba. – pokręcił głową i spojrzał na jej zdziwiony wyraz twarzy.– Nie wiedziałaś? TenTen jest w szóstym miesiącu ciąży. – odstawił pusty kieliszek na stolik.

- Moje gratulacje! – podniosła głos, który momentalnie ściszyła, czując na sobie wzrok stojących nieopodal mężczyzn. – Bycie rodzicem, to najlepsze, co może się przydarzyć. – poklepała go po ramieniu. Czyżby, dlatego jej nie podrywał, bo miał zostać ojcem? Dobrze, bardzo dobrze.

- Nie wiedziałem, że Sasuke też przyjdzie. – zignorował jej gratulacje, a nawet dotyk. I teraz to ona z dziką szybkością lustrowała ludzi na sali. – Wybacz. – wstał. - Pójdę do Hinaty. – zabrał ich puste kieliszki i odszedł, a Sakura nadal nie wiedziała, gdzie spostrzegł mężczyznę, którego obawiała się tu spotkać. Wstała i wyszła na balkon, opierając się o barierki podziwiała widok na mały park.

 

- No witam. – Ino zjawiła się obok niej w dłoni trzymając czerwone wino. – Widziałam, że wychodzisz, więc postanowiłam dotrzymać ci towarzystwa. – dlaczego nagle każdy chce jej towarzyszyć? Czyżby miała napisane na czole „samotna”?

- Niezmiernie mi miło. – Sakura przewróciła oczami na myśl o denerwującej kobiecie, która od zawsze zrażała do siebie wszystkich znajomych, swoim nieustępliwym charakterem i naturą skłonną do plotek. – Już wróciłaś z podróży poślubnej? – sarkazm wydarł się z pokrytych błyszczykiem ust.

- Kilka dni temu. Nie widać? - blondynka pokazała jej swoje ramię odgarniając opadające włosy. - Czyżbym się nie opaliła? - zachichotała.

- A gdzie twój mąż? – opcja stania na balkonie, przez cały okres trwania przyjęcia i tak była bardziej interesująca niż rozmowa z tą kobietą. Cóż.

- Rozmawia z twoim mężem. – machnęła ręką. – Wiesz, jak to faceci. – Pierwsza część jej wypowiedzi, nieco zastanowiła Sakurę, miała na myśli jej obecnego partnera, czy Sasuke?

- Mówisz o Sasuke? – Sakura wyprostowała się i zerknęła w kierunku szklanych drzwi.

- Teraz rozumiem. – Ino ostentacyjnie uderzyła się w czoło. – Nadal nie dostałaś rozwodu? Wybacz, myślałam, że już dawno jesteście po. – zachichotała, opierając się o barierki. – A ja się dziwiłam, czemu nie dostałam zaproszenia na twój ślub z Akim. To musi być dla niego kłopotliwa sytuacja, minęło już tyle czasu, a on mieszka z mężatką. – Sakura zacisnęła pięści słysząc raniące słowa. – Chłopcy mówią do niego tato? Wiesz, słyszałam, że Sasuke.. – nie było dane jej skończyć.

- Ino! – Sasuke pojawił się obok z groźną miną, która od zawsze przerażała. – Chyba będzie lepiej, jeżeli skończysz swoje gadanie. - dziewczyna momentalnie spotulniała, przeczesała swoje włosy i z uniesioną głową weszła do środka.

- To nic nie zmieni. – Sakura westchnęła i wbiła swój wzrok w widok przed sobą. – I tak wszyscy gadają. – nigdy się tym nie przejmowała, ale wzrok mijanych ludzi, mówił sam za siebie. Potępiali ją za brak ślubu z Akim, posiadanie dzieci z innym, dzielenie się obowiązkami z byłbym-obecnym mężem i wiele innych rzeczy, o których nie miała ochoty nawet myśleć.

- I naprawdę się tym przejmujesz? – zapytał jakby z niedowierzeniem, zawsze zgrywała twardą, niewzruszoną, pewną siebie i swojego zdania, od kiedy się tu pojawił. – Myślałem, że jesteś trochę mądrzejsza. – również przeniósł swój wzrok na krajobraz, gdy ta spojrzała na niego z oburzeniem.

- Nie przejmuję się, po prostu jest mi wstyd przed własnymi dziećmi. – spuściła głowę. – Zaczynają zadawać zbyt wiele pytań, mądrych pytań, na które nie wiem, jak odpowiadać. Mają wątpliwości, jak mówić do Akiego, który dom, jest ich domem, czy mama zostanie z tatą? I tak w kółko. A wyobrażasz sobie, co będzie, gdy spotkają się z krytyką ludzi i ich opiniami na nasz temat? – spojrzała na niego, a chwilę później dała się pochłonąć głębokiej czerni jego spojrzenia.

- Co mam ci na to odpowiedzieć? – dopiero teraz zauważyła, że w dłoni trzymał szklaneczkę whisky. – Mam ci mówić, że jakoś to będzie, że sobie z tym poradzą, że mogą być szczęśliwi, wychowując się w dwóch różnych domach? Po co, skoro ani ja, ani ty, w to nie wierzymy. – upił łyk bursztynowego alkoholu.

- Skąd możesz wiedzieć, jakie mam na ten temat zdanie? – dobrze wiedziała, że ma racje.

- Bo minął rok, a ja nadal nie dostałem papierów rozwodowych. Czy to nie oznacza, że masz wątpliwości? Jak mam to sobie tłumaczyć? Nie masz czasu? – jego argumenty były nie do przebicia.

- Nie złożyłaś wniosku? – głos Akiego był niczym kubeł zimnej wody. – Przez tyle czasu myślałem, że czekasz na koniec małżeństwa z tym człowiekiem, a ty nawet nie pofatygowałaś się do pieprzonego prawnika? – na jego twarzy prócz dziwienia malowała się furia. – Mam dość! – warknął, posyłając im groźne spojrzenie. Uderzył pięścią w betonowy budynek i szybko zniknął za drzwiami.
Chciała za nim biec, chciała go przepraszać, chciała przekonywać, prosić o wybaczenie, ale nie mogła. Nie miała siły na kolejną rozmowę, na kłamstwa, na kolejne przysięgi. Wiedziała, że zbyt mocno go zraniła, a prawda kiedyś musiała wyjść na jaw.

- Sakura. – głos Sasuke, jak ostrze przedarło widniejącą w jej myślach twarz Akiego.

- Przestań! – podniosła głos. – Dzisiaj miało się wszystko ułożyć, miało być lepiej, ten dzień miał być początkiem czegoś nowego. Chciałam, starałam się.. – uświadomiła sobie, że nie pobiegła za nim, bo nie chciała, bo sama zrozumiała, że to nie ma większego sensu. – Muszę wracać. – wzięła głęboki oddech, uspokajając swoje myśli.

- Odwieźć cię?

- Piłeś. Zresztą, muszę pobyć sama.

_____________________________________________________

"Cza­sem je­dynym spo­sobem, by przełknąć pi­gułkę roz­sta­nia, jest se­parac­ja z życiem i rozwód z rzeczywistością. "

Komentarze

  1. ~Czarna Lamcia10 grudnia 2014 13:30

    Już myślałam ,że wątek z Akim nigdy się nie skończy. Teraz będzie dobrze (prawda? ) Sasuke weźmie się za Sakurę (prawda? powiedz ,że tak)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo!
    Rozdzialik przeczytałam wczoraj, a właściwie dziś o 2 w nocy po pieczeniu ciasteczek, ale nie miałam siły już komentować. :c
    Dlatego dziś nadrabiam. Rozdział świetny. Normalnie mega! Czytałam z wypiekami na twarzy. Rozumiem Sakurę, jaka matka chciałaby by ktoś w taki sposób rozporządzał jej dziećmi i w dodatku nie liczył sie z jej zdaniem. Trochę mnie z denerwowało to jak matka Aikiego, kazała Sakurze mówić do siebie mamo, na taki tytuł trzeba sobie zasłużyć!
    Ale cieszę się, że to z tym Akim to już koniec, ulżyło mi. Bo to koniec nie?
    Dobra,kończe już, buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

50. Ból bezradności.

Od dwóch godzin snuła się po domu, niczym cień. Hinata wyszła już jakiś czas temu, a Sasuke, nadal nie wrócił. Ubrana jedynie w cienką koszulę nocną czuła, jak zimne powietrze nieprzyjemnie drażni jej delikatną skórę. W jej głowie zdążyło zrodzić się już kilka najczarniejszych scenariuszy, w których to kobieta z biura, jest przeszkodą na drodze powrotnej jej męża, do domu. Po raz kolejny mijała salon, zrezygnowana weszła w końcu do kuchni, gdzie zaparzyła gorącą herbatę i usiadła przy stole. W każdym innym przypadku raczyłaby się gorącą kawą, albo jakimś mocnym alkoholem, jednak w tej sytuacji herbata musiała wystarczyć. Za dwie godziny wybije północ, a nic nie zapowiadało powrotu Sasuke. Z każdą mijającą minutą uświadamiała sobie, jak bardzo czuje się zraniona, zdradzona i oszukana. Wczoraj miała jedynie podejrzenia, jednak dziś, była już pewna. Wstała i podeszła do okna. Na niebie nie było żadnej gwiazdy, na dworze panowała ciemność, a drzewa delikatnie kołysały się wraz z podmuchami...

46. Kocham Cię.

Każdy czegoś żałuje, może swoich czynów, może wypowiedzianych słów. Każdy codziennie dokonuje setki wyborów, które, nie da się ukryć, znacznie wpływają na całe późniejsze życie. A przecież zaczyna się tak banalnie, tak śmiesznie prosto. Stajesz przed wyborami trudnymi i trudniejszymi, ale zawsze, decyzja należy do ciebie. Czasami kierujemy się intuicją, czasami przekonaniami, radą dobrego znajomego, lecz gdy żadne z proponowanych wyjść nie jest dla ciebie wystarczająco dobre – wybierasz mniejsze zło. To proste, chronisz swoją godność, swoich bliskich, samego siebie. Nic nie jest za darmo, jesteśmy rozliczani za każde wypowiedziane słowo, każdy ruch. Łudzisz się, że żyjesz w wolnym świecie, gdzie powietrze jest świeże, a woda czysta, gdzie ćwierkanie ptaków, to codzienność, lecz rzeczywistość jest zupełnie inna. Ludzie, którzy posiadają nieco więcej możliwości, a przy okazji dysponują sporym majątkiem, skutecznie odciągają nas od prawdy. Żyjemy w złotych klatkach, karmią nas kłamstwem, ...

Bohaterowie moimi oczami.

W oczekiwaniu na kolejny rozdział. Oni na przestrzeni lat. Sakura i Sasuke