Nie wiesz, gdzie popełniłaś błąd. Wszystko sypie ci się na głowę, a ty nie masz dokąd uciekać, nie wiesz, gdzie chcą takich, jak ty. Nie masz pojęcia, czy istnieją tacy, jak ty. Nie rozumiesz wielu rzeczy, ale starasz się. I wciąż nie czujesz się, jakbyś była trzy metry nad niebem.
Jesteś zmęczona walką, przestajesz walczyć.
Pakowanie nie zajęło jej dużo czasu. Po piętnastu minutach stała w drzwiach swojego pokoju i spoglądała w stronę wiszącego na ścianie lustra. Zanim na zawsze opuści mury tego domu, chciała pożegnać się z Konan. Spotkała ją na korytarzu. Jej widok całkowicie ją rozkleiła, wypuściła z rąk dużą torbę, która ciężko upadła na podłogę.
- Dokąd się wybierasz? –próbowała dowiedzieć się, co skłoniło Sakurę do decyzji o wyjeździe. – Co się stało? Wejdźmy do mojego pokoju. – kobiety usiadły na łóżku.
- Wyjechał. – otarła swój policzek wierzchem dłoni. – Teraz, akurat teraz..
- Nie rozumiem cię, Sakura. Przecież wy.. Nic. Kompletnie nic. – zrobiła pauzę. – Doszło między wami do czegokolwiek?
- Nie.
- Więc sama przyznasz mi chyba rację, że to trochę niedorzeczne. Płaczesz za facetem, którego miałaś za pieprzonego kryminalistę, który kompletnie cię nie interesował, który ma swoje życie i przez przypadek pojawił się w twoim. Sakura! To cholerny przypadek, nic więcej! – ścisnęła rękę na jej ramieniu.
- Mylisz się, to nie przypadek. – wstała z twardego łóżka.
- Więc co takiego?!
- Przeznaczenie. – wzięła do ręki granatową torbę i wolnym krokiem wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
Zamówiła taksówkę, z kieszeni wyjęła pogiętą mapę. Podała kierowcy losową ulicę – ruszyli. Zamknęła oczy, nie chciała widzieć, dokąd jedzie. Jej wybór okazał się zadawalający.
Malownicza uliczka z mnóstwem straganów, typowymi czerwonymi budkami i parasolami sygnalizującymi kawiarnie, jak i restauracje. Odetchnęła głęboko.
Nowe życie, Sakura.. Nowe życie.
Poprawiła włosy i weszła do dość sporej kawiarenki. Całe wnętrze było czerwono-białe. Przy barze stała dość młoda kobieta z jasnymi, związanymi w kucyk włosami. Widać, że ciężko pracowała. Wokół stolików uwijała się młodziutka dziewczyna z wypiekami na policzkach.
- Przydałaby się chyba mała pomoc. – Sakura usiadła przy barze i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Mała. – blondynka odwzajemniła uśmiech wycierając szklankę. – A co, szukasz pracy?
- Tak jakby. – stukała palcami w blat i spoglądała na wchodzących do kawiarni gości.
- Tu jej nie znajdziesz.
Sakura przyglądała się dziewczynom jeszcze jakieś dwadzieścia minut. Właścicielkę denerwował wzrok Sakury.
-Nie patrz tak. Świetnie sobie radzimy. – po kawiarni rozległ się huk tłuczonych talerzy. – Znowu?! – blondynka westchnęła. – Wylatujesz! A ty.. – spojrzała na Sakurę. – Masz tę robotę.
- Od kiedy mam zacząć, szefowo? – uśmiechnęła się zadziornie.
- Nie denerwuj mnie, bo wylecisz. - pokręciła głową i podała jej rękę. – Ino.
- Sakura. – wzięła od Ino fartuch i przewiązała go sobie wokół pasa.
- A teraz powycieraj stoliki, nie licz na duże napiwki. Będę ci płaciła, co każdy tydzień. Nikt nie wie, jak długo tu popracujesz.
Wiedziała, że spotkało ją szczęście. Nigdy nie liczyła na to, że tak szybko uda się jej znaleźć pracę. Musiała rozejrzeć się po okolicy i poszukać czegoś, co pozwoli się jej utrzymać.
Po dwóch tygodniach mieszkania w niezbyt przyjaznym hoteliku wynajęła małą kawalerkę dwie uliczki od miejsca tymczasowej pracy. Uliczka typowych kamienic. Czynsz nie był zbyt wysoki, wręcz niski. W dość sporym, aczkolwiek wąskim i szarym budynku mieściło się dwadzieścia mieszkań. Na przeciw niej mieszkała młoda kobieta, na oko w jej wieku. Wieczorami przychodzili do niej różni mężczyźni. Była prostytutką. Nie odzywała się do nikogo, tak, jak nikt nie zwracał uwagi na nią. Sąsiedzi wiedzieli, czym się zajmuje i potępiali ją. Starsza pani, która mieszkała nad Sakurą, niejednokrotnie ostrzegała ją przed tą "panią lekkich obyczajów".
Cóż mogło obchodzić ją życie innych ludzi, skoro jej nie było kryształowe? Ona i jej 36 metrów kwadratowych wystarczało. W sypialni stało jedynie łóżko, mały stolik nocny i wielka szafa, która próbowała pomieścić wszystkie jej ubrania. Wejście było bezpośrednio związane z małą kuchnią i jeszcze mniejszą jadalnią, która gdy minęło się łuk zamieniała się w salonik z kanapą, telewizorem, półkami na książki i komodą.
Sakura nie miała wysokich wymagań. Do pracy wychodziła o osiemnastej, a wracała o godzinie piątej dnia następnego. Z przykrością musiała stwierdzić, że biało-czerwona kawiarenka Ino stała się barem.. nocnym. Nie przeszkadzało jej to bardzo, jednak coraz częściej zamiast na kawę ludzie przychodzili tam, aby pooglądać mecz. I coraz częściej dwie drobne kobietki musiały użerać się z niekoniecznie uprzejmymi pijanymi panami. To sprawiło, że do pomocy właścicielka przyjęła Gaarę – dość przystojnego barmana. Może nie był zbyt rozmowny, ale po zamknięciu zawsze odprowadzał Sakurę do domu. Mieszkał niedaleko.
Weszła do domu i nim zrobiła krok wpadła na spory karton z ubraniami.
- I kto by pomyślał, że wprowadziłam się tutaj dwa miesiące temu. – przesunęła nogą dość ciężkie pudło i wstawiła wodę na kawę. Nigdy nie miała w zwyczaju spać po nocce. Piła mocną latte i jadła popcorn z karmelem oglądając kolejny odcinek swojego serialu. Ze zmęczenia usypiała niejednokrotnie wysypując zawartość miski na kanapę i podłogę.
Wstała około godziny dwunastej. Jej lodówka wręcz pożerała samą siebie. Jedyne, co w niej gościło to światełko, które po zamknięciu – znikało. W tych chwilach marzyła, aby mieć swoje własne auto. Marzyła o zakupach w centrum miasta.
Związała włosy w kitkę, ubrała się w dresy i czarną bokserkę. Gdy wychodziła znów kopnęła w stojące przed drzwiami pudło.
W małym osiedlowym sklepiku kupiła butelkę wody. Biegała po parku, który znajdował się jakieś półtorej kilometra od jej mieszkania. Zmęczona usiadła na brązowej ławce i obserwowała ludzi.
Zawsze uważała, że mężczyzna z dzieckiem to niezwykle seksowny widok. Zawsze siadała na tej ławce. I prawie zawsze widziała tu te same osoby. Spojrzała na zegarek i zaczęła się zbierać. Musiała wziąć kąpiel i wyszykować się do pracy. Ino nie lubiła spóźniających się. Trudno, znowu nie zrobi zakupów.
Ubrana w jasne pomarańczowe spodenki i czarną bluzeczkę wyszła z domu o równej osiemnastej. Wieczory były przyjemne. Takie ciepłe.
W knajpce panował gwar. Widocznie Ino otworzyła przed czasem.
- Ubierz fartuch i mi pomóż! – w progu usłyszała podniesiony głos blondynki.
- Już, już.. – wzięła fartuch od Gaary lekko się uśmiechając.
- Gdzie byłaś? – blondynka patrzyła na nią wymownym wzrokiem. – Pisałam, że otwieramy wcześniej. Nie mogłam sobie poradzić.
- Nie mogliśmy. – Gaara podniósł rękę w zamiarze skierowania na siebie uwagi. – Też tu jestem. – dodał, gdy napotkał wzrok dziwnie patrzących na niego ludzi.
- No, nieważne. Pozbieraj kufle. – Ino pokręciła głową i zabrała kolejne piwa podając je do stolików.
W kawiarni od jakiegoś czasu służącej za bar robiło się coraz tłoczniej. Drzwi lokalu nie było już widać.
- Znalazłaś sposób by zwiększyć przychody. - Sakura otarła kropelkę potu z czoła.
- O tak. Zmiana godzin otwarcia mojej kawiarni to było to. Chociaż sądzę, że z takim ruchem nie poradzimy sobie w trójkę.
- Dajcie spokój. Co my sprzedajemy? Kawę, koktajle, jakieś ciastka i ciasta zamówione z cukierni.. - nie dane mu było skończyć.
- Piwo. W szczególności piwo. - Sakura weszła mu w słowo odbierając od klienta pusty kufel.
- Właśnie. Jakoś bardzo chyba się nie przemęczamy.
- Bo ty stoisz za barem! Co trudnego jest w nalewaniu piwska do kufli? To my chodzimy, a raczej przeciskamy się przez tłum spoconych, naprawdę wielkich facetów. - różowowłosa wskazała gestem ręki na gości.
- A dzisiaj mecz.. - Ino wzięła do ręki czerwoną ścierkę i zniknęła w tłumie.
Po dwudzistej w lokalu panował ścisk, a także znienawidzony zapach alkoholu i papierosów. Mężczyźni co jakiś czas podnosili się z krzeseł i krzyczeli coś w swoim języku. To pewnie te słowa, które jej słownik uważał za nieodpowiednie dla damy i z dumą cenzurował. Tak, na pewno.
- Gaara, dwa drinki i trzy piwa. - krzyknęła blondynka. - Sakura! Idę po przekąski na zaplecze. Podaj na stolik numer sześć.
Posłusznie zapakowała zamówienie na tacę i zaniosła do stolika, a raczej miała taki zamiar. W połowie drogi napięcie się odwróciła i wróciła do lady.
- Nie mogę. - usiadła na jednym z wysokich krzeseł.
- Co jest? - Ino nie była zbyt zadowolona. - Reklamacja?
- Znajomi. Nie chce ich spotkać.
- Weź się dziewczyno w garść i zanieś ten alkohol. Dobra! Nie patrz tak. Pójdę.
Głęboko odetchnęła. Przy stoliku siedział Naruto, Konan, a także Itachi i co najważniejsze - Sasuke z tą panną. Co miała zrobić? Podejść i z uśmiechem zapytać czy coś jeszcze podać?
- Przepraszam. - uprzejmy głos wyrwał ją z jej głębokich przemyśleń. - Gdzie jest toaleta - zamarła.
Jesteś zmęczona walką, przestajesz walczyć.
Pakowanie nie zajęło jej dużo czasu. Po piętnastu minutach stała w drzwiach swojego pokoju i spoglądała w stronę wiszącego na ścianie lustra. Zanim na zawsze opuści mury tego domu, chciała pożegnać się z Konan. Spotkała ją na korytarzu. Jej widok całkowicie ją rozkleiła, wypuściła z rąk dużą torbę, która ciężko upadła na podłogę.
- Dokąd się wybierasz? –próbowała dowiedzieć się, co skłoniło Sakurę do decyzji o wyjeździe. – Co się stało? Wejdźmy do mojego pokoju. – kobiety usiadły na łóżku.
- Wyjechał. – otarła swój policzek wierzchem dłoni. – Teraz, akurat teraz..
- Nie rozumiem cię, Sakura. Przecież wy.. Nic. Kompletnie nic. – zrobiła pauzę. – Doszło między wami do czegokolwiek?
- Nie.
- Więc sama przyznasz mi chyba rację, że to trochę niedorzeczne. Płaczesz za facetem, którego miałaś za pieprzonego kryminalistę, który kompletnie cię nie interesował, który ma swoje życie i przez przypadek pojawił się w twoim. Sakura! To cholerny przypadek, nic więcej! – ścisnęła rękę na jej ramieniu.
- Mylisz się, to nie przypadek. – wstała z twardego łóżka.
- Więc co takiego?!
- Przeznaczenie. – wzięła do ręki granatową torbę i wolnym krokiem wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
Zamówiła taksówkę, z kieszeni wyjęła pogiętą mapę. Podała kierowcy losową ulicę – ruszyli. Zamknęła oczy, nie chciała widzieć, dokąd jedzie. Jej wybór okazał się zadawalający.
Malownicza uliczka z mnóstwem straganów, typowymi czerwonymi budkami i parasolami sygnalizującymi kawiarnie, jak i restauracje. Odetchnęła głęboko.
Nowe życie, Sakura.. Nowe życie.
Poprawiła włosy i weszła do dość sporej kawiarenki. Całe wnętrze było czerwono-białe. Przy barze stała dość młoda kobieta z jasnymi, związanymi w kucyk włosami. Widać, że ciężko pracowała. Wokół stolików uwijała się młodziutka dziewczyna z wypiekami na policzkach.
- Przydałaby się chyba mała pomoc. – Sakura usiadła przy barze i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Mała. – blondynka odwzajemniła uśmiech wycierając szklankę. – A co, szukasz pracy?
- Tak jakby. – stukała palcami w blat i spoglądała na wchodzących do kawiarni gości.
- Tu jej nie znajdziesz.
Sakura przyglądała się dziewczynom jeszcze jakieś dwadzieścia minut. Właścicielkę denerwował wzrok Sakury.
-Nie patrz tak. Świetnie sobie radzimy. – po kawiarni rozległ się huk tłuczonych talerzy. – Znowu?! – blondynka westchnęła. – Wylatujesz! A ty.. – spojrzała na Sakurę. – Masz tę robotę.
- Od kiedy mam zacząć, szefowo? – uśmiechnęła się zadziornie.
- Nie denerwuj mnie, bo wylecisz. - pokręciła głową i podała jej rękę. – Ino.
- Sakura. – wzięła od Ino fartuch i przewiązała go sobie wokół pasa.
- A teraz powycieraj stoliki, nie licz na duże napiwki. Będę ci płaciła, co każdy tydzień. Nikt nie wie, jak długo tu popracujesz.
Wiedziała, że spotkało ją szczęście. Nigdy nie liczyła na to, że tak szybko uda się jej znaleźć pracę. Musiała rozejrzeć się po okolicy i poszukać czegoś, co pozwoli się jej utrzymać.
Po dwóch tygodniach mieszkania w niezbyt przyjaznym hoteliku wynajęła małą kawalerkę dwie uliczki od miejsca tymczasowej pracy. Uliczka typowych kamienic. Czynsz nie był zbyt wysoki, wręcz niski. W dość sporym, aczkolwiek wąskim i szarym budynku mieściło się dwadzieścia mieszkań. Na przeciw niej mieszkała młoda kobieta, na oko w jej wieku. Wieczorami przychodzili do niej różni mężczyźni. Była prostytutką. Nie odzywała się do nikogo, tak, jak nikt nie zwracał uwagi na nią. Sąsiedzi wiedzieli, czym się zajmuje i potępiali ją. Starsza pani, która mieszkała nad Sakurą, niejednokrotnie ostrzegała ją przed tą "panią lekkich obyczajów".
Cóż mogło obchodzić ją życie innych ludzi, skoro jej nie było kryształowe? Ona i jej 36 metrów kwadratowych wystarczało. W sypialni stało jedynie łóżko, mały stolik nocny i wielka szafa, która próbowała pomieścić wszystkie jej ubrania. Wejście było bezpośrednio związane z małą kuchnią i jeszcze mniejszą jadalnią, która gdy minęło się łuk zamieniała się w salonik z kanapą, telewizorem, półkami na książki i komodą.
Sakura nie miała wysokich wymagań. Do pracy wychodziła o osiemnastej, a wracała o godzinie piątej dnia następnego. Z przykrością musiała stwierdzić, że biało-czerwona kawiarenka Ino stała się barem.. nocnym. Nie przeszkadzało jej to bardzo, jednak coraz częściej zamiast na kawę ludzie przychodzili tam, aby pooglądać mecz. I coraz częściej dwie drobne kobietki musiały użerać się z niekoniecznie uprzejmymi pijanymi panami. To sprawiło, że do pomocy właścicielka przyjęła Gaarę – dość przystojnego barmana. Może nie był zbyt rozmowny, ale po zamknięciu zawsze odprowadzał Sakurę do domu. Mieszkał niedaleko.
Weszła do domu i nim zrobiła krok wpadła na spory karton z ubraniami.
- I kto by pomyślał, że wprowadziłam się tutaj dwa miesiące temu. – przesunęła nogą dość ciężkie pudło i wstawiła wodę na kawę. Nigdy nie miała w zwyczaju spać po nocce. Piła mocną latte i jadła popcorn z karmelem oglądając kolejny odcinek swojego serialu. Ze zmęczenia usypiała niejednokrotnie wysypując zawartość miski na kanapę i podłogę.
Wstała około godziny dwunastej. Jej lodówka wręcz pożerała samą siebie. Jedyne, co w niej gościło to światełko, które po zamknięciu – znikało. W tych chwilach marzyła, aby mieć swoje własne auto. Marzyła o zakupach w centrum miasta.
Związała włosy w kitkę, ubrała się w dresy i czarną bokserkę. Gdy wychodziła znów kopnęła w stojące przed drzwiami pudło.
W małym osiedlowym sklepiku kupiła butelkę wody. Biegała po parku, który znajdował się jakieś półtorej kilometra od jej mieszkania. Zmęczona usiadła na brązowej ławce i obserwowała ludzi.
Zawsze uważała, że mężczyzna z dzieckiem to niezwykle seksowny widok. Zawsze siadała na tej ławce. I prawie zawsze widziała tu te same osoby. Spojrzała na zegarek i zaczęła się zbierać. Musiała wziąć kąpiel i wyszykować się do pracy. Ino nie lubiła spóźniających się. Trudno, znowu nie zrobi zakupów.
Ubrana w jasne pomarańczowe spodenki i czarną bluzeczkę wyszła z domu o równej osiemnastej. Wieczory były przyjemne. Takie ciepłe.
W knajpce panował gwar. Widocznie Ino otworzyła przed czasem.
- Ubierz fartuch i mi pomóż! – w progu usłyszała podniesiony głos blondynki.
- Już, już.. – wzięła fartuch od Gaary lekko się uśmiechając.
- Gdzie byłaś? – blondynka patrzyła na nią wymownym wzrokiem. – Pisałam, że otwieramy wcześniej. Nie mogłam sobie poradzić.
- Nie mogliśmy. – Gaara podniósł rękę w zamiarze skierowania na siebie uwagi. – Też tu jestem. – dodał, gdy napotkał wzrok dziwnie patrzących na niego ludzi.
- No, nieważne. Pozbieraj kufle. – Ino pokręciła głową i zabrała kolejne piwa podając je do stolików.
W kawiarni od jakiegoś czasu służącej za bar robiło się coraz tłoczniej. Drzwi lokalu nie było już widać.
- Znalazłaś sposób by zwiększyć przychody. - Sakura otarła kropelkę potu z czoła.
- O tak. Zmiana godzin otwarcia mojej kawiarni to było to. Chociaż sądzę, że z takim ruchem nie poradzimy sobie w trójkę.
- Dajcie spokój. Co my sprzedajemy? Kawę, koktajle, jakieś ciastka i ciasta zamówione z cukierni.. - nie dane mu było skończyć.
- Piwo. W szczególności piwo. - Sakura weszła mu w słowo odbierając od klienta pusty kufel.
- Właśnie. Jakoś bardzo chyba się nie przemęczamy.
- Bo ty stoisz za barem! Co trudnego jest w nalewaniu piwska do kufli? To my chodzimy, a raczej przeciskamy się przez tłum spoconych, naprawdę wielkich facetów. - różowowłosa wskazała gestem ręki na gości.
- A dzisiaj mecz.. - Ino wzięła do ręki czerwoną ścierkę i zniknęła w tłumie.
Po dwudzistej w lokalu panował ścisk, a także znienawidzony zapach alkoholu i papierosów. Mężczyźni co jakiś czas podnosili się z krzeseł i krzyczeli coś w swoim języku. To pewnie te słowa, które jej słownik uważał za nieodpowiednie dla damy i z dumą cenzurował. Tak, na pewno.
- Gaara, dwa drinki i trzy piwa. - krzyknęła blondynka. - Sakura! Idę po przekąski na zaplecze. Podaj na stolik numer sześć.
Posłusznie zapakowała zamówienie na tacę i zaniosła do stolika, a raczej miała taki zamiar. W połowie drogi napięcie się odwróciła i wróciła do lady.
- Nie mogę. - usiadła na jednym z wysokich krzeseł.
- Co jest? - Ino nie była zbyt zadowolona. - Reklamacja?
- Znajomi. Nie chce ich spotkać.
- Weź się dziewczyno w garść i zanieś ten alkohol. Dobra! Nie patrz tak. Pójdę.
Głęboko odetchnęła. Przy stoliku siedział Naruto, Konan, a także Itachi i co najważniejsze - Sasuke z tą panną. Co miała zrobić? Podejść i z uśmiechem zapytać czy coś jeszcze podać?
- Przepraszam. - uprzejmy głos wyrwał ją z jej głębokich przemyśleń. - Gdzie jest toaleta - zamarła.
Cieszę się, że wróciłaś. Zaglądałam tu codziennie. :) Notka niesamowita. Życzę weny i przyjemnych wakacji ;)
OdpowiedzUsuńOMG suuuuperrr! Ale jak mogłaś przerwać w takim momencie ???
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna notka ?
Kiedy następna notka, a może będą dwie? Już nie mogę się doczekać tym bardziej że ta skończyła się w najciekawszym momencie jestem taka rozemocjonowana i chcę wiedzieć co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńCzekam i życzę wielu pomysłów.
Wróciłaś :-) Fajnie, że Sakura znalazła pracę. Ino oczywiście na początku musiała być nieufna i się z nią spierać tak, jak w anime. Ja bym się też bała podejść do tego stolika. Błagam Cię, powiedz, że ten głos należał do Sasoriego, proszę! Już czekam na kolejny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńŚwietna notka :D Cieszę się, że wróciłaś ;) Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się jak najszybciej, dlatego życzę dużo weny :) Osobiście mam nadzieję, że osobą która pojawiła się na koniec będzie Sasuke jednak przyznaje, że Sasori byłby wielką niespodzianką :) Poza tym szkoda, że Sasuke zabrał do baru dziewczynę. Miałam nadzieję, że zerwał z nią ale widzę, że na to będę musiała jeszcze trochę poczekać :P
OdpowiedzUsuńczekam na next ;)
Pozdrawiam!
kiedy następna notka ??? już nie mogę się doczekaćć :D
OdpowiedzUsuńWOW!! Świetne! :D Szkoda, że Ino nie jest milsza, fajnie by było gdyby polubiła Sakurę :) ale to tylko taka moja myśl, to..kiedy następny rozdzialik?? Czekam i zapraszam do siebie na świeżutki prolog:D Pozdrawiam:D
OdpowiedzUsuńJeju, jeju!! Ciekawie się zapowiada:D Sakura ma pracę, w dodatku Ino jest szefowa i nawet Sasuke się do niej pierwszy odezwał?? To był on??:D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną notkę, bo ta była niezła:D
Wpadnij do mnie na destiny-sasusaku-life.blogspot.com na świeżutki początek:D
Gdzie jest dalsza część ja się pytam????
OdpowiedzUsuńAutorka ma na głowie swoją małą rodzinkę. :>
OdpowiedzUsuńAle obiecuję, że się poprawię w ten weekend. :)
Będziesz kontynułówać tamte opowiadanie ?
OdpowiedzUsuń