Dni w organizacji mijały jej bardzo szybko. Pogoda w Londynie różniła się bardzo od tej, którą znała z Japonii. Długa nauka języków obcych w szkole, w końcu na coś się przydała. Choć jeden dzień w tygodniu starała się czytać angielskie książki i przewodniki. Lubiła wychodzić z Konan. Najlepiej się z nią dogadywała. Hinata, jak na jej gust była zbyt zamknięta w sobie, a od pewnego czasu stała się strasznie zazdrosna o czas, który Naruto spędzał z Sakurą. Drażniło ją to, przecież nie konkurowała z nią w żaden sposób, szanowała ich związek. Większą część dnia spędzała w ogrodzie. To miasto słynie z tak zwanych tajemniczych ogrodów. I tym uwiódł ją Londyn. W ogrodzie należącym do organizacji, miała coś ze swojego miasta. Cały ogród przyozdobiony był japońskimi drzewkami, krzewami oraz pięknymi drzewami wiśni. Często siadała na wiklinowym fotelu i owijała się w puchaty koc. W owym miejscu było coś jeszcze, co sprawiało, że był tak tajemniczy. A mianowicie, dzielił się na dwie części – reprezentacyjną oraz przeznaczoną do ćwiczeń. Z miejsca, w którym siedziała doskonale widziała trenujących mężczyzn. Lubiła ten widok.. Najczęściej widywała Sasuke i Itachiego. Sasuke szczególnie przyciągał jej wzrok. Jego ciało było idealnie wyrzeźbione, a gracja, z jaką się poruszał sprawiała, że Sakura często na niego spoglądała. Był dla niej chłodny i raczej niezbyt często się do niej odzywał, ale miała do niego szacunek. Wiedziała, że członkowie mu ufają, ale także się go boją. Czuła, że tak jak i Naruto, Sasuke sprawuje nad nią specjalną opiekę. Nie czuła się źle wśród tych wszystkich mężczyzn, czasami nawet zachowywali się tak, jakby ktoś zabronił im nawiązywać z nią bliższych kontaktów.
Gdy nie siedziała w ogrodzie – pomagała Konan w kuchni. Nigdy nie spodziewałaby się, że owa kobieta tak chętnie gotuje dla członków organizacji. A było wręcz przeciwnie – ona to uwielbiała.
Wieści na temat jej brata nadal nie było. Kontakt całkowicie się urwał, a przygotowania do odbicia Sasoriego trwały. W organizacji każdy znał swoje miejsce, każdy wiedział, na co może sobie pozwolić i czego należy unikać. Takie życie zaczynało się jej podobać. Najgorzej było między nią a Karin. Dziewczyna, nie była głupia, potrafiła wykorzystać swoje wdzięki, aby zdobyć informacje, a także czasami stanowiła niezłą przynętę. Niestety, dla Karin kolejna kobieta w tym domu była czymś niewyobrażalnie ciężkim do zniesienia.
- Uważaj! - Konan podniosła głos i zabrała naczynie z rąk Sakury. - Zbijesz.
- Przepraszam, zamyśliłam się. - dziewczyna nadal spoglądała w stronę dużego okna z widokiem na ogród.
- Właśnie widzę. Jeszcze trochę i pozbędziesz się mojego ulubionego kubka. - zaśmiała się i pokręciła głową.
- Lubisz to?
- Co takiego? - Konan zdziwiła się pytaniem dziewczyny.
- Czy lubisz to, co robisz.. Sprzątasz, gotujesz, robisz zakupy. Tak, jak jakaś.. gosposia.
- Czy lubię? Myślę, że tak. - uśmiechnęła się szczerze. - Zawsze pragnęłam mieć dużą rodzinę, zawsze chciałam mieć dom, męża i dzieci. Ogranizacja jest moim domem, swojego ukochanego mam, a ci wszyscy faceci tutaj.. to moje dzieci. Facet to też dziecko. Musisz go nakarmić, musisz ciągle na niego uważać, pilnować i wychować go sobie.
- Nigdy tak o tym nie myślałam. Ale chyba masz rację, faceta trzeba sobie wychować.
- A ty? Masz swojego ukochanego? - podejrzliwie na nią spojrzała wycierając czerwony kubek.
- Nie. Odkąd przeniosłam się z Osaki do Tokio jedyni mężczyźni, z którymi miałam kontakt to więźniowie.
- To tam poznałaś Sasuke? Jako więźnia..?
- Tak, właśnie tam. Pobyt w więzieniu naprawdę był dla niego wypoczynkiem? - Sakura usiadła na blat kuchenny i spojrzała na kobietę pytającym wzrokiem.
- Może w to nie uwierzysz, ale tak. Oni mają głupie pomysły. Sasuke nigdy nie dałby się złapać. Jest na to za szybki, za inteligentny i za dobry. - spojrzała w okno, gdzie akurat trenował czarnowłosy. - Napijemy się herbaty i złaź mi z tej szafy!
- On jest taki zawsze? Bez żadnego wyrazu, bez jakichkolwiek uczuć?
- Sasuke? Na pozór jest taki, jak jego brat, ale pozory to pozory - bywają mylne. Przecież ma tą swoją.. nie wiem, jak jej tam.
- Ma swoją dziewczynę? - naprawdę się zdziwiła.
- Chyba już nawet narzeczoną. Nie wiem, Sakura. Sądzę, że w niedalekiej przyszłości również ją poznasz.
- Jak to? Przyjeżdża tutaj? Wie o tym wszystkim, o organizacji i tym, czym się zajmujecie? - zaskoczyło ją to, nie sądziła, że ktoś niezwiązany z tym domem wie cokolwiek na ich temat.
- Tak, na początku też byłam zdziwiona. Ale ona kocha Sasuke, więc to chyba niemożliwe by zrobiła cokolwiek, co by nam zaszkodziło. - kobiety usiadły przy stole sącząc gorący napój.
- Już chyba nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. - zaśmiała się różowowłosa.
Szedł jednym z wielu korytarzy, w ręce trzymał ręcznik. Po ożeźwiającej kąpieli chciał pogadać z bratem, jednak nigdzie nie mógł go znaleźć.
Jutrzejszego dnia wszyscy mężczyźni z ogranizacji mieli stoczyć pojedynek z gangiem, który najprawdopodobniej był odpowiedziany za uprowadzenie Sasoriego. Każdemu udzielała się ponura atmosfera. Wiedzieli, że to nie będzie takie proste, przeciwnicy dorównywali im siłą.
Wszedł do kuchni, gdzie na wejściu zderzył się z drobną postacią Sakury sięgającą mu do klatki piersiowej.
- Ale mnie przestraszyłeś! - dziewczyna odskoczyła łapiąc się za serce.
- Dokąd idziesz? - zlekceważył jej słowa, a widząc kurtkę przewieszoną przez jej rękę zapytał.
- Idę pozwiedzać miasto. - wzruszyła ramionami.
- Naruto pójdzie z tobą. - oświadczył i wyminął zszokowaną Sakurę.
- Niby dlaczego? Nie potrzebuję ochrony. Chce tylko pozwiedzać! - podniosła głos krzyżując ręce na piersiach. - Zresztą..Naruto wyszedł gdzieś z Hinatą.
-W takim razie pójdziesz z Konan. - wycierał czarne włosy ręcznikiem.
- Na mnie nie licz. Obiad sam się nie zrobi. Pozwól jej iść samej. - Konan zaśmiała się i zajęła wyciąganiem produktów spożywczych z lodówki.
- Dobra, to ja pójdę z tobą. Za 10 minut przy wyjściu. - westchnął i wstał.
Co miała zrobić? Ubrała na siebie jeansową kurteczkę i czekała na Sasuke przed drzwiami wejściowymi.
- Nie jestem dzieckiem, abyś musiał mnie pilnować. - powiedziała, gdy tylko go zauważyła.
- Ale nie znasz miasta, a ja nie zamierzam cię potem szukać. - przeczesał swoje włosy i dorównał jej kroku. - Gdzie chciałabyś iść?
- Gdziekolwiek. Przed siebie. - uniosła głowę wysoko i nieco naburmuszona wyprzedziła mężczyznę.
Po około półgodzinnym spacerze dotarli do ulicy, na której mnożyło się od pięknych kamienic, tych starszych i tych całkiej nowoczesnych. Widział ten błysk w jej oku, to było to - cel jej wyprawy. W Japonii takie miejsca chyba nie istniały.
- Chciałabym tu mieszkać. - wyszeptała jakby do siebie.
- Tutaj? Co w tym miejscu jest takiego niezwykłego? - patrzył na nią z zaciekawieniem.
- Podoba mi się. - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Wracajmy.
Wracali w ciszy. Dopiero, gdy w zasięgu ich wzroku znalazł się dom, który oboje świetnie znali, Sakura zapytała.
- Co z Sasorim? Zamierzacie coś zrobić? - spuściła głowę.
- Jutro wszystkiego się dowiesz. Zaufaj mi i nie zadawaj więcej pytań.
Obudziła się około godziny szesnastej dnia następnego. Teraz dopiero widziała, jak bardzo była wyczerpana. Sen był jej potrzebny. O tej godzinie zwykle w organizacji panował hałas, a już wcześniej powinien obudzić ją któryś z członków. Coś nowego.
Wyciągnęła z szafy czyste ubrania i weszła pod prysznic. Gorący, odprężający prysznic.
Gdy wychodziła z pokoju nadal panowała cisza. Trochę zdezorientowana weszła do kuchni, gdzie spodziewała się zastać Konan, jednak jej tam nie było.
Przygotowała sobie śniadanie i siedząc przy stole piła herbatę. Ta sytuacja nieźle ją zaniepokoiła. Gdy tylko zjadła śniadanie postanowiła przejść się po domu i poszukać choć jednego członka tej przedziwnej organizacji.
Nic, kompletnie nic. Pustka. Dom był jakby opustoszały. Zrezygnowana usiadła na wiklinowym fotelu i wpatrywała się w ogród.
- Czego tu tak siedzisz? - głos Karin był niczym bat, którego świst rozproszył błogą ciszę. - Zajęłabyś się czymś pożytecznym!
- Karin, czemu nikogo nie ma w domu? - zignorowała jej polecenie.
- Ja jestem, nie widzisz? - pomachała jej ręką przed oczami. - O właśnie tutaj!
- Wiesz o czym mówię, gdzie są wszyscy? - Sakura wstała.
- Poszli sobie.
- Gdzie poszli? - nieco zdenerwowana różowowłosa stała twarzą w twarz z okularnicą.
- Szukać Sasoriego. - wzruszyłą ramionami i zaczęła oglądać swoje paznokcie.
- Co?! I ja dowiaduję się o tym ostatnia?! Dlaczego?
- Przeszkadzałabyś tylko. Mam cię pilnować, więc siedź tu grzecznie i czekaj. - wskazała na fotel, w którym jeszcze chwile wcześniej siedziała dziewczyna.
- Chyba nie sądzisz, ze będę tutaj spokojnie czekała!
- A gdzie pójdziesz? - Karin zaśmiała się i weszła do domu.
Musała jej przyznać rację, przecież nie wiedziała, gdzie ma iść. Usiadła na poprzednim miejscu i schowała swoją twarz w dłoniach.
Obudziła się cała zdrętwiała, w dodatku było jej strasznie zimno. Na dworze panowała ciemność i zapewne poszłaby dalej spać, ale jej uwagę przykuł głos, który najprawdpodobniej dochodził z domu. Pośpiesznie wstała i weszła do środka.
To, co zobaczyła przeraziło ją.
Na środku salonu stali Itachi, Sasuke, Deidara i dwóch nieznanych jej mężczyzn, wszyscy brudni i zakrwawieni. Na kanapie leżał Jugo, który cały był pokryty krwią.
Nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Mężczyźni ją zauważyli.
- Konan! Tutaj jest! - krzyknął Deidara, tym samym przywołał Konan, która szybko podbiegła do Sakury i przytulając ją próbowała wyprowadzić z pokoju. Wtedy Sakura zauważyła, że Jugo był martwy.
Usiadły na łóżku zielonookiej, a Konan nie przestawała jej obejmować.
- Co tam się stało? - zapłakana Sakura próbowała pozbierać myśli.
- Walczyliśmy.. - dopiero teraz zauważyła, że kobieta również nosiła ślady walki.
- Co z moim bratem?! - momentalnie wstała.
- Sakura.. przykro mi.. - próbowała złapać za jej rękę, jednak Haruno na te słowa wpadła w szał, krzyczała i płakała. Jej rozpacz była ogromna. Upadła na kolana, a płynące z jej oczu gorzkie łzy spadały jedna za drugą na ciemną podłogę.
Do pomeszczenia wszedł Naruto, który widząc dziewczynę usadł obok niej i tulił do siebie chcąc ukoić jej ból, który był gorszy niż wszystkie rany cielesne.
Nie wiedziała, co było dalej. Obudziła się w swoim łóżku. Czuła na swojej twarzy zaschnięte łzy. Kolejna fala rozpaczy.
Już trzeci dzień spędziła w swoim łóżku. Z pokoju nie wychodziła wcale, nic nie jadła. Jedynymi osobami, które miały wstęp do jej pokoju, były Naruto i Konan. Oboje próbowali namówić ją do jedzenia, a także próbowali pocieszyć. Wszystko na nic.
Drzwi zaskrzypiały, obudziła się. Słyszała kroki. Nie miała siły podnieść powiek. Ktoś uklęknął obok jej łóżka i wpatrywał się w jej twarz. Zdawała sobie sprawę, że jej stan, a tym samym wygląd nie należał do szczytowych. Sine i popękane usta, podpuchnięte oczy i bladość jej skóry przerażały. Poczuła ciepłą rękę na swoim policzku, po którym momentalnie popłynęła kryształowa łza. Z trudem otworzyła oczy i pierwsze co zobaczyła, to czarne oczy, które nie wpatrywały się w nią z tym zimnem, co zawsze. Były inne. Czy to współczucie? Czyżby podobnie, jak i ona cierpiał z powodu straty?
- Wstań. - rozkazał, jednak jego głos był inny. Złapał ją za ramię, jednak jedyną reakcją dziewczyny było zamknięcie oczu i kolejne dwie łzy. Usiadł na łóżku obok niej. - Musisz coś zjeść, słyszysz? - złapał ją za dłoń, która była przerażająco zimna. - Sakura?
- Jak.. jak zginął? - wydukała, a jej usta wygięły się w grymasie bólu wywołanego wspomnieniami.
- Nie sądzę, że powinnśmy o tym teraz rozmawiać. - puścił jej rękę.
- Mam prawo wiedzieć.. - wiedział, że za chwilę zacznie płakać.
- Nie żył już od tygodnia. Zabili go. Spóźniliśmy się. - jego również bolały te słowa, Sasori był jednym z jego najbliższych przyjaciół.
- I umarł tam sam. Beze mnie. Bez nikogo. I nikt nie wie, jak cierpiał i co czuł. A bolało go tak, jak mnie boli teraz.. Bo był jedyny i był mój, a miłość do brata była silniejsza niż ta, którą żywiłam do rodziców.. - jej słowa wywołały u niego dreszcze. Tak bardzo cierpiała.
Cóż mógł zrobić? Przysunął się do niej bliżej i choć nie miał tego w zwyczaju przytulił jej drobną postać do siebie.
- Nie płacz. Masz nas. - zszokowały go jego własne słowa, nie sądził, że jest w stanie coś takiego wypowiedzieć. - Możesz tutaj zostać, ile tylko zechcesz.
- Kto zginął? - wtuliła się w niego mocno bojąc się odpowiedzi.
- Jugo i Hidan. A teraz zjedz coś.
Nim doszła do siebie minęły dwa tygodnie. Codzinnie rozmawiała z Naruto, który dodawał jej sił. Konan zmuszała do jedzenia, a Sasuke? Sasuke wspierał ją samą swoją obecnością. Wszyscy byli zdziwieni, że młodszy z braći chodzi do niej co dwa dni i pomaga, a jak pomaga? Siedząc obok, czasami zamieniąc z nią kilka słów.
W końcu wstała z łóżka, wykąpała się i przebrała, chwiejnym krokiem weszła do kuchni, gdzie siedzieli Konan, Deidara, Itachi, Sasuke i Naruto.
Wszyscy ucichli i skierowali swój wzrok na dziewczynę.
- Dobrze, że jesteś, Sakura. - Naruto podszedł do niej i chciał pomóc jej usiąść, jednak odtrąciła jego rękę.
- Chodź. - Konan złapała dziewczynę za rękę i razem weszły do mołego salonu. Gdy były już same zaczęły rozmawiać. - Jutro przyjeżdża narzeczona Sasuke.
Sakurę zamurowało. Przywiązała się do Sasuke, uważała go za kogoś, kto mimo, że nie okazuje swych uczuć, świetnie ją rozumie. Wiedziała, że jeśli zjawi się tamta kobieta, ona straci jego obecność. Nie czuła się z tym dobrze. Zdenerwowało ją to. Musiała z nim porozmawiać, koniecznie.
- Wyjadą?
- Sadzę, że tak. Zawsze, gdy się zjawia zostaje na dzień lub dwa, a potem wyjeżdżają na kilka miesięcy. Co się dziwić.. Muszą spędzić ze sobą trochę czasu.
- Taak.. muszą.. - paliła ją złość.
Wieczorem rozmyślała nad wszystkim, o czym powiedziała jej przyjaciółka. Nie chciała by Sasuke wyjeżdżał, nie teraz. Potrzebowała go, z każdym dniem coraz mocniej. Rozmowy z Naruto i Konan nie były jej obojętne, ale on.. To całkowicie coś innego. Czuła się przy nim bezpieczna i spokojna, przypominał jej Sasoriego. Mieli podobne charaktery.
Ubrała swoją krótką koszulę nocną i rozpuściła długie włosy. Szybkim krokiem podeszła do drzwi i nacisnęła zimną klamkę. Na korytarzu temperatura nie była tak wysoka, jak w jej pokoju, dlatego na jej ramionach pojawiła się gęsia skórka.
Podeszła do drewnianych drzwi, wzięła głęboki oddech i ponownie nacisnęła klamkę. Drzwi uchyliły się, a światło z korytarza wpadło do owego pomieszczenia i oświetliło łóżko, które stało w centralnym miejscu pokoju. Pokój był przestronny, jednak ubogi w meble. Łóżko, szafa i biurko z krzesłem. Na łóżku leżał Sasuke. Dźwięk otwieranych drzwi najwyraźniej go zbudził, bo lekko podniósł się na łokciu i patrzył w jej stronę.
Cóż mogła zrobić? Nie było wyścia. Podeszła bliżej i usiadła na niezbyt wygodnym meblu.
- Co tu robisz? - przetarł swoje oczy nie ukrywając zdziwienia obecnością Sakury.
- Możemy porozmawiać? - nie widząc sprzeciwu ułożyła się obok mężczyzny okrywając się cienkim materiałem. Gdy swoją nogą przejechała po jego zrobiło się jej cieplej.
- O czym chciałabyś porozmawiać? - przesunął się kawałek dalej.
- Gdzie pochowaliście mojego brata? - odwróciła się twarzą do niego i podłożyła sobie poduszkę pod głowę.
- Tam, gdzie pozostałych. - widząc jej pytający wzrok kontynuuował. - Dziesięć minut drogi stąd jest cmentarz. Od kilku lat, to tam spoczywają nasi ludzie.
- To nie jest wasz człowiek.. to mój brat. - lekko podniosła głos. - I gdy tylko wrócę do domu, będę starała się o to, aby jego ciało spoczęło w rodzinnym grobie. Chce mieć go blisko. Nie mogłam być przy nim w trakcie jego życia, więc będę po śmierci.
- A zamierzasz wrócić do domu? W Tokio figurujesz na liście osób uprowadzonych. Jeśli udasz się do domu, zdradzisz nas.
- Nie zdradzę was. Po prostu wrócę do Osaki. Nie wydam was. - obiecała.
- Chyba nie jesteś tak głupia, że myślisz, że ominą cię pytania. Będziesz przesłuchiwana. Dojdą do nas. Musisz tu zostać. - powiedział stanowczo zimnym tonem.
Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Miał rację. W końcu jak miałoby to wyglądać? "Porwali mnie, ale nawet fajnie mi tam było. A tak w ogóle to zabili mi brata, więc wracam."
Głupota!
- Nie zostanę tutaj. Teraz nic mnie tutaj nie trzyma, nie mogę tu mieszkać. - spuściła z niego wzrok i ścinęła kawałek kołdry.
- Możesz tu zostać, jak długo zechcesz. Jeśli postanowisz się wyprowadzić, nie zamierzam cię powstrzymywać, to twój wybór. Warunek jest taki, że zostaniesz w Londynie. - ona jedynie uniosła swoją ciepłą dłoń i delikatnie dotknęła nią jego blady policzek.
- Jesteś taki.. inny. Tak bardzo tajemniczy i tak bardzo przypominasz mi brata. - patrzyła w jego oczy i czuła, że może wypowiedzieć słowa, które wcześniej musiała trzymać głęboko w sobie. - I czasami mnie denerwował i czasami sprawiał, że było mi przykro i źle i smutno.. Ale kochałam go całą sobą, a razem z nim odeszła część mnie. A ty dajesz mi złudzenie jego obecności.. mimo, że nie traktuję cię jak brata, nie traktuję cię jak przyjaciela. Dajesz mi samą siebie i część jego. - przybliżyła swoją twarz bliżej jego. - Nie mogę stracić tego po raz drugi. - Złożyła na jego ustach jeden, drobny, delikatny pocałunek.
Dlaczego jej nie przerywał? Bo potrzebowała tego, bo nie chciał, bo nie mógł, bo nie wiedział jak. Nim spostrzegł, ona już spała.
Rano długo myślał nim wstał i poszedł się wykąpać. Niewinnie leżała na jego łóżku, okryta jego kołdrą, przesiąknięta jego zapachem. Gdy wychodził wziął swoją torbę, okrył ją i palcami musnął jej dłoń. Dźwięk zamykanych drzwi sprawił, że niespokojnie się poruszyła i obudziła. Z trudem wstała, jednak nieobecność czarnowłosnego nieco ją zaniepokoiła. Podeszła do okna, z którego idealnie widoczny był plac przed domem. Zobaczyła drogi, czerwony samochód, który podjeżdża pod wejście i Sasuke.. trzymającego torbę. Biegła tak szybko, jak tylko zdołała. Gdy wybiegła na podwórze zobaczyła Sasuke, do którego tuli się wysoka ciemnowłosa kobieta w okularach przeciwsłonecznych i szpilkach. Stanęła na zimnych bruku, który drażnił jej bose stopy. Nie wiedziała co robić. Długie włosy ruszały się wraz z wiatrem, a jej oczy znów się zaszkliły.
Kobieta ją zauważyła, jednak łapiąc Sasuke za rękę skierowali się do samochodu. Wrzucił swój bagaż na tyły samochodu i nawet się za siebie nie obejrzał. Usiadł na miejscu kierowcy i odpalił silnik. Gdy odjeżdżał spojrzał w lusterko. Stała tam, sama. Znowu.. opuszczona.
Niczyja.
___________________________________________________________
Step by step
Heart to heart
Left, right, left
We all fall down
Like toy soldiers
Bit by bit
Torn apart
We never win
But the battle wages on
For Toy soldiers
Gdy nie siedziała w ogrodzie – pomagała Konan w kuchni. Nigdy nie spodziewałaby się, że owa kobieta tak chętnie gotuje dla członków organizacji. A było wręcz przeciwnie – ona to uwielbiała.
Wieści na temat jej brata nadal nie było. Kontakt całkowicie się urwał, a przygotowania do odbicia Sasoriego trwały. W organizacji każdy znał swoje miejsce, każdy wiedział, na co może sobie pozwolić i czego należy unikać. Takie życie zaczynało się jej podobać. Najgorzej było między nią a Karin. Dziewczyna, nie była głupia, potrafiła wykorzystać swoje wdzięki, aby zdobyć informacje, a także czasami stanowiła niezłą przynętę. Niestety, dla Karin kolejna kobieta w tym domu była czymś niewyobrażalnie ciężkim do zniesienia.
- Uważaj! - Konan podniosła głos i zabrała naczynie z rąk Sakury. - Zbijesz.
- Przepraszam, zamyśliłam się. - dziewczyna nadal spoglądała w stronę dużego okna z widokiem na ogród.
- Właśnie widzę. Jeszcze trochę i pozbędziesz się mojego ulubionego kubka. - zaśmiała się i pokręciła głową.
- Lubisz to?
- Co takiego? - Konan zdziwiła się pytaniem dziewczyny.
- Czy lubisz to, co robisz.. Sprzątasz, gotujesz, robisz zakupy. Tak, jak jakaś.. gosposia.
- Czy lubię? Myślę, że tak. - uśmiechnęła się szczerze. - Zawsze pragnęłam mieć dużą rodzinę, zawsze chciałam mieć dom, męża i dzieci. Ogranizacja jest moim domem, swojego ukochanego mam, a ci wszyscy faceci tutaj.. to moje dzieci. Facet to też dziecko. Musisz go nakarmić, musisz ciągle na niego uważać, pilnować i wychować go sobie.
- Nigdy tak o tym nie myślałam. Ale chyba masz rację, faceta trzeba sobie wychować.
- A ty? Masz swojego ukochanego? - podejrzliwie na nią spojrzała wycierając czerwony kubek.
- Nie. Odkąd przeniosłam się z Osaki do Tokio jedyni mężczyźni, z którymi miałam kontakt to więźniowie.
- To tam poznałaś Sasuke? Jako więźnia..?
- Tak, właśnie tam. Pobyt w więzieniu naprawdę był dla niego wypoczynkiem? - Sakura usiadła na blat kuchenny i spojrzała na kobietę pytającym wzrokiem.
- Może w to nie uwierzysz, ale tak. Oni mają głupie pomysły. Sasuke nigdy nie dałby się złapać. Jest na to za szybki, za inteligentny i za dobry. - spojrzała w okno, gdzie akurat trenował czarnowłosy. - Napijemy się herbaty i złaź mi z tej szafy!
- On jest taki zawsze? Bez żadnego wyrazu, bez jakichkolwiek uczuć?
- Sasuke? Na pozór jest taki, jak jego brat, ale pozory to pozory - bywają mylne. Przecież ma tą swoją.. nie wiem, jak jej tam.
- Ma swoją dziewczynę? - naprawdę się zdziwiła.
- Chyba już nawet narzeczoną. Nie wiem, Sakura. Sądzę, że w niedalekiej przyszłości również ją poznasz.
- Jak to? Przyjeżdża tutaj? Wie o tym wszystkim, o organizacji i tym, czym się zajmujecie? - zaskoczyło ją to, nie sądziła, że ktoś niezwiązany z tym domem wie cokolwiek na ich temat.
- Tak, na początku też byłam zdziwiona. Ale ona kocha Sasuke, więc to chyba niemożliwe by zrobiła cokolwiek, co by nam zaszkodziło. - kobiety usiadły przy stole sącząc gorący napój.
- Już chyba nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. - zaśmiała się różowowłosa.
Szedł jednym z wielu korytarzy, w ręce trzymał ręcznik. Po ożeźwiającej kąpieli chciał pogadać z bratem, jednak nigdzie nie mógł go znaleźć.
Jutrzejszego dnia wszyscy mężczyźni z ogranizacji mieli stoczyć pojedynek z gangiem, który najprawdopodobniej był odpowiedziany za uprowadzenie Sasoriego. Każdemu udzielała się ponura atmosfera. Wiedzieli, że to nie będzie takie proste, przeciwnicy dorównywali im siłą.
Wszedł do kuchni, gdzie na wejściu zderzył się z drobną postacią Sakury sięgającą mu do klatki piersiowej.
- Ale mnie przestraszyłeś! - dziewczyna odskoczyła łapiąc się za serce.
- Dokąd idziesz? - zlekceważył jej słowa, a widząc kurtkę przewieszoną przez jej rękę zapytał.
- Idę pozwiedzać miasto. - wzruszyła ramionami.
- Naruto pójdzie z tobą. - oświadczył i wyminął zszokowaną Sakurę.
- Niby dlaczego? Nie potrzebuję ochrony. Chce tylko pozwiedzać! - podniosła głos krzyżując ręce na piersiach. - Zresztą..Naruto wyszedł gdzieś z Hinatą.
-W takim razie pójdziesz z Konan. - wycierał czarne włosy ręcznikiem.
- Na mnie nie licz. Obiad sam się nie zrobi. Pozwól jej iść samej. - Konan zaśmiała się i zajęła wyciąganiem produktów spożywczych z lodówki.
- Dobra, to ja pójdę z tobą. Za 10 minut przy wyjściu. - westchnął i wstał.
Co miała zrobić? Ubrała na siebie jeansową kurteczkę i czekała na Sasuke przed drzwiami wejściowymi.
- Nie jestem dzieckiem, abyś musiał mnie pilnować. - powiedziała, gdy tylko go zauważyła.
- Ale nie znasz miasta, a ja nie zamierzam cię potem szukać. - przeczesał swoje włosy i dorównał jej kroku. - Gdzie chciałabyś iść?
- Gdziekolwiek. Przed siebie. - uniosła głowę wysoko i nieco naburmuszona wyprzedziła mężczyznę.
Po około półgodzinnym spacerze dotarli do ulicy, na której mnożyło się od pięknych kamienic, tych starszych i tych całkiej nowoczesnych. Widział ten błysk w jej oku, to było to - cel jej wyprawy. W Japonii takie miejsca chyba nie istniały.
- Chciałabym tu mieszkać. - wyszeptała jakby do siebie.
- Tutaj? Co w tym miejscu jest takiego niezwykłego? - patrzył na nią z zaciekawieniem.
- Podoba mi się. - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Wracajmy.
Wracali w ciszy. Dopiero, gdy w zasięgu ich wzroku znalazł się dom, który oboje świetnie znali, Sakura zapytała.
- Co z Sasorim? Zamierzacie coś zrobić? - spuściła głowę.
- Jutro wszystkiego się dowiesz. Zaufaj mi i nie zadawaj więcej pytań.
Obudziła się około godziny szesnastej dnia następnego. Teraz dopiero widziała, jak bardzo była wyczerpana. Sen był jej potrzebny. O tej godzinie zwykle w organizacji panował hałas, a już wcześniej powinien obudzić ją któryś z członków. Coś nowego.
Wyciągnęła z szafy czyste ubrania i weszła pod prysznic. Gorący, odprężający prysznic.
Gdy wychodziła z pokoju nadal panowała cisza. Trochę zdezorientowana weszła do kuchni, gdzie spodziewała się zastać Konan, jednak jej tam nie było.
Przygotowała sobie śniadanie i siedząc przy stole piła herbatę. Ta sytuacja nieźle ją zaniepokoiła. Gdy tylko zjadła śniadanie postanowiła przejść się po domu i poszukać choć jednego członka tej przedziwnej organizacji.
Nic, kompletnie nic. Pustka. Dom był jakby opustoszały. Zrezygnowana usiadła na wiklinowym fotelu i wpatrywała się w ogród.
- Czego tu tak siedzisz? - głos Karin był niczym bat, którego świst rozproszył błogą ciszę. - Zajęłabyś się czymś pożytecznym!
- Karin, czemu nikogo nie ma w domu? - zignorowała jej polecenie.
- Ja jestem, nie widzisz? - pomachała jej ręką przed oczami. - O właśnie tutaj!
- Wiesz o czym mówię, gdzie są wszyscy? - Sakura wstała.
- Poszli sobie.
- Gdzie poszli? - nieco zdenerwowana różowowłosa stała twarzą w twarz z okularnicą.
- Szukać Sasoriego. - wzruszyłą ramionami i zaczęła oglądać swoje paznokcie.
- Co?! I ja dowiaduję się o tym ostatnia?! Dlaczego?
- Przeszkadzałabyś tylko. Mam cię pilnować, więc siedź tu grzecznie i czekaj. - wskazała na fotel, w którym jeszcze chwile wcześniej siedziała dziewczyna.
- Chyba nie sądzisz, ze będę tutaj spokojnie czekała!
- A gdzie pójdziesz? - Karin zaśmiała się i weszła do domu.
Musała jej przyznać rację, przecież nie wiedziała, gdzie ma iść. Usiadła na poprzednim miejscu i schowała swoją twarz w dłoniach.
Obudziła się cała zdrętwiała, w dodatku było jej strasznie zimno. Na dworze panowała ciemność i zapewne poszłaby dalej spać, ale jej uwagę przykuł głos, który najprawdpodobniej dochodził z domu. Pośpiesznie wstała i weszła do środka.
To, co zobaczyła przeraziło ją.
Na środku salonu stali Itachi, Sasuke, Deidara i dwóch nieznanych jej mężczyzn, wszyscy brudni i zakrwawieni. Na kanapie leżał Jugo, który cały był pokryty krwią.
Nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Mężczyźni ją zauważyli.
- Konan! Tutaj jest! - krzyknął Deidara, tym samym przywołał Konan, która szybko podbiegła do Sakury i przytulając ją próbowała wyprowadzić z pokoju. Wtedy Sakura zauważyła, że Jugo był martwy.
Usiadły na łóżku zielonookiej, a Konan nie przestawała jej obejmować.
- Co tam się stało? - zapłakana Sakura próbowała pozbierać myśli.
- Walczyliśmy.. - dopiero teraz zauważyła, że kobieta również nosiła ślady walki.
- Co z moim bratem?! - momentalnie wstała.
- Sakura.. przykro mi.. - próbowała złapać za jej rękę, jednak Haruno na te słowa wpadła w szał, krzyczała i płakała. Jej rozpacz była ogromna. Upadła na kolana, a płynące z jej oczu gorzkie łzy spadały jedna za drugą na ciemną podłogę.
Do pomeszczenia wszedł Naruto, który widząc dziewczynę usadł obok niej i tulił do siebie chcąc ukoić jej ból, który był gorszy niż wszystkie rany cielesne.
Nie wiedziała, co było dalej. Obudziła się w swoim łóżku. Czuła na swojej twarzy zaschnięte łzy. Kolejna fala rozpaczy.
Już trzeci dzień spędziła w swoim łóżku. Z pokoju nie wychodziła wcale, nic nie jadła. Jedynymi osobami, które miały wstęp do jej pokoju, były Naruto i Konan. Oboje próbowali namówić ją do jedzenia, a także próbowali pocieszyć. Wszystko na nic.
Drzwi zaskrzypiały, obudziła się. Słyszała kroki. Nie miała siły podnieść powiek. Ktoś uklęknął obok jej łóżka i wpatrywał się w jej twarz. Zdawała sobie sprawę, że jej stan, a tym samym wygląd nie należał do szczytowych. Sine i popękane usta, podpuchnięte oczy i bladość jej skóry przerażały. Poczuła ciepłą rękę na swoim policzku, po którym momentalnie popłynęła kryształowa łza. Z trudem otworzyła oczy i pierwsze co zobaczyła, to czarne oczy, które nie wpatrywały się w nią z tym zimnem, co zawsze. Były inne. Czy to współczucie? Czyżby podobnie, jak i ona cierpiał z powodu straty?
- Wstań. - rozkazał, jednak jego głos był inny. Złapał ją za ramię, jednak jedyną reakcją dziewczyny było zamknięcie oczu i kolejne dwie łzy. Usiadł na łóżku obok niej. - Musisz coś zjeść, słyszysz? - złapał ją za dłoń, która była przerażająco zimna. - Sakura?
- Jak.. jak zginął? - wydukała, a jej usta wygięły się w grymasie bólu wywołanego wspomnieniami.
- Nie sądzę, że powinnśmy o tym teraz rozmawiać. - puścił jej rękę.
- Mam prawo wiedzieć.. - wiedział, że za chwilę zacznie płakać.
- Nie żył już od tygodnia. Zabili go. Spóźniliśmy się. - jego również bolały te słowa, Sasori był jednym z jego najbliższych przyjaciół.
- I umarł tam sam. Beze mnie. Bez nikogo. I nikt nie wie, jak cierpiał i co czuł. A bolało go tak, jak mnie boli teraz.. Bo był jedyny i był mój, a miłość do brata była silniejsza niż ta, którą żywiłam do rodziców.. - jej słowa wywołały u niego dreszcze. Tak bardzo cierpiała.
Cóż mógł zrobić? Przysunął się do niej bliżej i choć nie miał tego w zwyczaju przytulił jej drobną postać do siebie.
- Nie płacz. Masz nas. - zszokowały go jego własne słowa, nie sądził, że jest w stanie coś takiego wypowiedzieć. - Możesz tutaj zostać, ile tylko zechcesz.
- Kto zginął? - wtuliła się w niego mocno bojąc się odpowiedzi.
- Jugo i Hidan. A teraz zjedz coś.
Nim doszła do siebie minęły dwa tygodnie. Codzinnie rozmawiała z Naruto, który dodawał jej sił. Konan zmuszała do jedzenia, a Sasuke? Sasuke wspierał ją samą swoją obecnością. Wszyscy byli zdziwieni, że młodszy z braći chodzi do niej co dwa dni i pomaga, a jak pomaga? Siedząc obok, czasami zamieniąc z nią kilka słów.
W końcu wstała z łóżka, wykąpała się i przebrała, chwiejnym krokiem weszła do kuchni, gdzie siedzieli Konan, Deidara, Itachi, Sasuke i Naruto.
Wszyscy ucichli i skierowali swój wzrok na dziewczynę.
- Dobrze, że jesteś, Sakura. - Naruto podszedł do niej i chciał pomóc jej usiąść, jednak odtrąciła jego rękę.
- Chodź. - Konan złapała dziewczynę za rękę i razem weszły do mołego salonu. Gdy były już same zaczęły rozmawiać. - Jutro przyjeżdża narzeczona Sasuke.
Sakurę zamurowało. Przywiązała się do Sasuke, uważała go za kogoś, kto mimo, że nie okazuje swych uczuć, świetnie ją rozumie. Wiedziała, że jeśli zjawi się tamta kobieta, ona straci jego obecność. Nie czuła się z tym dobrze. Zdenerwowało ją to. Musiała z nim porozmawiać, koniecznie.
- Wyjadą?
- Sadzę, że tak. Zawsze, gdy się zjawia zostaje na dzień lub dwa, a potem wyjeżdżają na kilka miesięcy. Co się dziwić.. Muszą spędzić ze sobą trochę czasu.
- Taak.. muszą.. - paliła ją złość.
Wieczorem rozmyślała nad wszystkim, o czym powiedziała jej przyjaciółka. Nie chciała by Sasuke wyjeżdżał, nie teraz. Potrzebowała go, z każdym dniem coraz mocniej. Rozmowy z Naruto i Konan nie były jej obojętne, ale on.. To całkowicie coś innego. Czuła się przy nim bezpieczna i spokojna, przypominał jej Sasoriego. Mieli podobne charaktery.
Ubrała swoją krótką koszulę nocną i rozpuściła długie włosy. Szybkim krokiem podeszła do drzwi i nacisnęła zimną klamkę. Na korytarzu temperatura nie była tak wysoka, jak w jej pokoju, dlatego na jej ramionach pojawiła się gęsia skórka.
Podeszła do drewnianych drzwi, wzięła głęboki oddech i ponownie nacisnęła klamkę. Drzwi uchyliły się, a światło z korytarza wpadło do owego pomieszczenia i oświetliło łóżko, które stało w centralnym miejscu pokoju. Pokój był przestronny, jednak ubogi w meble. Łóżko, szafa i biurko z krzesłem. Na łóżku leżał Sasuke. Dźwięk otwieranych drzwi najwyraźniej go zbudził, bo lekko podniósł się na łokciu i patrzył w jej stronę.
Cóż mogła zrobić? Nie było wyścia. Podeszła bliżej i usiadła na niezbyt wygodnym meblu.
- Co tu robisz? - przetarł swoje oczy nie ukrywając zdziwienia obecnością Sakury.
- Możemy porozmawiać? - nie widząc sprzeciwu ułożyła się obok mężczyzny okrywając się cienkim materiałem. Gdy swoją nogą przejechała po jego zrobiło się jej cieplej.
- O czym chciałabyś porozmawiać? - przesunął się kawałek dalej.
- Gdzie pochowaliście mojego brata? - odwróciła się twarzą do niego i podłożyła sobie poduszkę pod głowę.
- Tam, gdzie pozostałych. - widząc jej pytający wzrok kontynuuował. - Dziesięć minut drogi stąd jest cmentarz. Od kilku lat, to tam spoczywają nasi ludzie.
- To nie jest wasz człowiek.. to mój brat. - lekko podniosła głos. - I gdy tylko wrócę do domu, będę starała się o to, aby jego ciało spoczęło w rodzinnym grobie. Chce mieć go blisko. Nie mogłam być przy nim w trakcie jego życia, więc będę po śmierci.
- A zamierzasz wrócić do domu? W Tokio figurujesz na liście osób uprowadzonych. Jeśli udasz się do domu, zdradzisz nas.
- Nie zdradzę was. Po prostu wrócę do Osaki. Nie wydam was. - obiecała.
- Chyba nie jesteś tak głupia, że myślisz, że ominą cię pytania. Będziesz przesłuchiwana. Dojdą do nas. Musisz tu zostać. - powiedział stanowczo zimnym tonem.
Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Miał rację. W końcu jak miałoby to wyglądać? "Porwali mnie, ale nawet fajnie mi tam było. A tak w ogóle to zabili mi brata, więc wracam."
Głupota!
- Nie zostanę tutaj. Teraz nic mnie tutaj nie trzyma, nie mogę tu mieszkać. - spuściła z niego wzrok i ścinęła kawałek kołdry.
- Możesz tu zostać, jak długo zechcesz. Jeśli postanowisz się wyprowadzić, nie zamierzam cię powstrzymywać, to twój wybór. Warunek jest taki, że zostaniesz w Londynie. - ona jedynie uniosła swoją ciepłą dłoń i delikatnie dotknęła nią jego blady policzek.
- Jesteś taki.. inny. Tak bardzo tajemniczy i tak bardzo przypominasz mi brata. - patrzyła w jego oczy i czuła, że może wypowiedzieć słowa, które wcześniej musiała trzymać głęboko w sobie. - I czasami mnie denerwował i czasami sprawiał, że było mi przykro i źle i smutno.. Ale kochałam go całą sobą, a razem z nim odeszła część mnie. A ty dajesz mi złudzenie jego obecności.. mimo, że nie traktuję cię jak brata, nie traktuję cię jak przyjaciela. Dajesz mi samą siebie i część jego. - przybliżyła swoją twarz bliżej jego. - Nie mogę stracić tego po raz drugi. - Złożyła na jego ustach jeden, drobny, delikatny pocałunek.
Dlaczego jej nie przerywał? Bo potrzebowała tego, bo nie chciał, bo nie mógł, bo nie wiedział jak. Nim spostrzegł, ona już spała.
Rano długo myślał nim wstał i poszedł się wykąpać. Niewinnie leżała na jego łóżku, okryta jego kołdrą, przesiąknięta jego zapachem. Gdy wychodził wziął swoją torbę, okrył ją i palcami musnął jej dłoń. Dźwięk zamykanych drzwi sprawił, że niespokojnie się poruszyła i obudziła. Z trudem wstała, jednak nieobecność czarnowłosnego nieco ją zaniepokoiła. Podeszła do okna, z którego idealnie widoczny był plac przed domem. Zobaczyła drogi, czerwony samochód, który podjeżdża pod wejście i Sasuke.. trzymającego torbę. Biegła tak szybko, jak tylko zdołała. Gdy wybiegła na podwórze zobaczyła Sasuke, do którego tuli się wysoka ciemnowłosa kobieta w okularach przeciwsłonecznych i szpilkach. Stanęła na zimnych bruku, który drażnił jej bose stopy. Nie wiedziała co robić. Długie włosy ruszały się wraz z wiatrem, a jej oczy znów się zaszkliły.
Kobieta ją zauważyła, jednak łapiąc Sasuke za rękę skierowali się do samochodu. Wrzucił swój bagaż na tyły samochodu i nawet się za siebie nie obejrzał. Usiadł na miejscu kierowcy i odpalił silnik. Gdy odjeżdżał spojrzał w lusterko. Stała tam, sama. Znowu.. opuszczona.
Niczyja.
___________________________________________________________
Step by step
Heart to heart
Left, right, left
We all fall down
Like toy soldiers
Bit by bit
Torn apart
We never win
But the battle wages on
For Toy soldiers
Dlaczego zabiłaś Sasoriego?! :'( Biedna Sakura! Zamordowano jej brata i do tego okazało się, że Sasuke ma narzeczoną. Wolałabym, żeby Sakura została w Akatsuki. Rozdział fajny ale nie mogę przeboleć śmierci Sasoriego.
OdpowiedzUsuńWszystko się może zdarzyć.:) jutro pewnie ukaże się nowość.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. Zaczęłam nowego bloga Zapraszam http://nelka862232.blog.pl/;)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam. Na Sakurę w tak krótkim czasie spadło wiele nieszczęść. Najpierw dowiedziała się o śmierci Sasori'ego, co swoją droga dalej do mnie nie dotarło :/ następnie okazało się, że nie może wrócić do kraju do rodziny, a na koniec jeszcze informacja o narzeczonej Sasuke i jego wyjazd. Według mnie to stanowczo za dużo jak na nią :( Również chciałabym aby Sakura została w Akatsuki jednak sobie tego nie wyobrażam. Z tym miejscem wiążą się same smutne wspomnienia :( Możliwe, że zamieszka w jednej z tych kamienic, które jej się spodobały ;) Przynajmniej Sasuke będzie wiedział gdzie jej szukać :D Co do niego to mam nadzieję, że przejrzy na oczy i wróci do niej ;) Jednak mam dziwne przeczucie, że na to będę musiała jeszcze poczekać :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną notkę ;)
Pozdrawiam i życzę weny!
Dziękuję bardzo i pozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńRozdziały do opowiadania I i II prawie ukończone! :)
Bardzo się cieszę :D Wiec nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwe czekać aż zostaną opublikowane ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No nie wiem jak to ubrać w słowa ale kocham to opowiadanie ;D jestem bardzo ciekawa kim jest dziewczyna Sasukę zaintrygowałaś mnie . Chciała bym cie zaprosić na mojego bloga ;D tez o SasuSasku http://ana199621.blogspot.no/
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? ;c
OdpowiedzUsuńJak tam praca nad kolejnymi rozdziałami? Kiedy możemy się ich spodziewać? :D Wybacz, że cię zadręczam ale u mnie z cierpliwością to różnie bywa :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Super opowiadania aż chce się czytać gratki za wene :)
OdpowiedzUsuńHej, super historie. Są na serio świetne :)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie
www.opko222.blog.onet.pl
Super! Uwielbiam twój blog! Ciągle chce go czytać i czytać po prostu SUPER!
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog :3
przygody-naruto-z-innej-strony.blogspot.com
Dopiero co zaczynam :D
Kiedy można się spodziewać następnego wpisuuuu ?
OdpowiedzUsuń