Starannie układała swoje rzeczy z lekkim uśmiechem na ustach. Podobało jej się tutaj. Była tylko cholernie ciekawa prawdziwej reakcji wuja na wieść o jej przyjeździe. Dopiero teraz zauważyła spory telewizor wiszący nad drzwiami. Już wiedziała, że na pewno nie będzie się tutaj nudziła. Rzuciła się na łóżko, a z kieszeni swoich jasnych jeansów wyjęła telefon i wystukała numer swojego brata.
Kilka sygnałów. Nie liczyła na to, że odbierze. Kolejne sygnały. Jeszcze jeden. Poczta.
„Mówi Sakura. Chciałam ci tylko powiedzieć, że jestem w Tokio. Tęsknię.. Odezwij się.”
Wstała i podeszła do dużego lustra stojącego przy ścianie. W odbiciu ujrzała młodą kobietę, a idealnie przylegające do jej nóg jeansy i biała bluzeczka doskonale podkreślały jej kobiece kształty. Długie włosy miała spięte w wysokiego koka, a oczy lekko podkreślone ciemnym tuszem. Nie narzekała na powodzenie, jednak w swoim życiu miała tylko jednego chłopaka. Przyjaciele? Chyba nikogo w swoim życiu nigdy tak nie nazwała. Owszem, miała znajomych, ale żadne z nich nie zajmowało w jej życiu szczególnego miejsca.
- Sakuro? Jesteś gotowa na zwiedzanie? – usłyszała zza drzwi.
- Wejdź! Wezmę torebkę i już wychodzimy. – narzuciła na siebie sweterek, wzięła torebkę i wyszli.
Szli chodnikiem co jakiś czas mijając piękne, bogate domy z ogrodami.
- Cudowna dzielnica..- rozmarzyła się Sakura przyglądając się pięknym budowlom.
- Niestety inne nie są już tak cudowne. W Tokio mieszka wielu bogatych ludzi, ale i bardzo biednych.
- Tak jak wszędzie, to smutne.
- Opowiedz mi coś o sobie, Sakuro.
- Przyleciałam tutaj z Osaki. Jak już wiesz Eizo jest moim wujem. Dopóki nie znajdę sobie pracy i jakiejś kawalerki będę u niego mieszkała.
- I nic nie było w stanie zatrzymać cię w rodzinnym mieście?
- Kaito.. Rodzice nie byli idealni, brat już dawno temu wyjechał. Teraz moja kolej.
- No dobrze. Spójrz Sakuro, to moja ulubiona kawiarnia. Usiądziemy i napijemy się ciepłej kawy, co ty na to? – wskazał dłonią mały, kolorowy budynek.
- Bardzo chętnie.
Gdy siedzieli już przy stoliku i sączyli ciepłą kawę, Sakura zapytała:
- A ty, co mi o sobie powiesz?
- A więc, mieszkam u twojego wuja odkąd pamiętam. Ojciec był tam za młodu ogrodnikiem, a mama gosposią. Jednak zdarzył się wypadek i straciłem ojca. Od tamtej chwili utrzymują mnie i mamę. Płacą za moją szkołę, a ja jestem im za to bardzo wdzięczny, gdyby nie oni na pewno nie dalibyśmy sobie rady.
- Mój wuj jest dobrym człowiekiem?
- Ciocia na pewno. On jest zapracowany i rzadko bywa w domu, dlatego jest czasami taki nerwowy. Nigdy nie widziałem żebyś ich odwiedzała.
- To długa historia. Naprawdę robi się chłodno, pokaż mi jeszcze kawałek miasta i wracajmy.
Kaito pokazał Sakurze najważniejsze budynki i gmachy w okolicy w tym i więzienie, w którym pracuje jej wuj, a także piękne, zacieszne zakątki. Gdy wrócili, Kaori czekała na nią z gorącą herbatą i sałatką owocową.
- Sakuro, udaj się proszę do swojego pokoju i zażyj kąpieli. Jestem już zmęczona i chętnie się położę.
- Dobrze ciociu, jeszcze raz bardzo dziękuję. Śpij dobrze.
Weszła do swojej sypialni, a z szafy wyjęła wygodne rzeczy, w których mogła spać. Postanowiła, że wszelkie oszczędności przeznaczy na wymianę swojej garderoby. Tak jak sądziła, łazienka była przepiękna, choć skromna. Biało-złote wnętrze wydawało się świecić czystością. Wzięła długą, relaksującą kąpiel i zawinęła się w puchowy ręcznik siadając na łóżku. Chwyciła pilot leżący na szafce nocnej i włączyła telewizor.
"Tokio od wczoraj śpi spokojnie. W końcu, po długich poszukiwaniach schwytano groźnego przestępce, który rok temu zabił znanego policji handlarza narkotyków. Sasuke Uchiha znaleziono rannego w motelu na obrzeżach miasta. Mężczyzna miał przy sobie broń."
- Rzeczywiście życie tutaj może nie być aż tak kolorowe..
Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi i głos gosposi.
- Sakuro? Twój wuj chce cię widzieć. Drugie piętro, trzecie drzwi na lewo.
Zadrżała, szybko wstała i zaczęła przekopywać szafę w poszukiwaniu bardziej gustownego ubrania. Uczestała swoje gęste włosy i pełna obaw ruszyła w stronę gabinetu Eizo. Nim zdążyła zapukać usłyszała :
- Wejdź i zajmij miejsce na fotelu.
- Witaj wuju. Chciałeś mnie widzieć.. - usiadła na wskazanym miejscu i spojrzała na siwego mężczyznę przy biurku. Był nad wyraz elegancki. Jego bystre zielone oczy mierzyły ją dokładnie.
- Jesteś podobna do matki.. - również usiadł choć nadal nie spuszczał z niej oka. - Jestem w stanie zapewnić ci dom i wyżywienie. Nie jest to dla mnie problemem, nie musisz się krępować. Jesteś córką mojej siostry, dlatego czuj się jak u siebie. Nie będziemy się często widywać, gdyż jak pewnie już wiesz ciężko pracuję. A ty? Znalazłaś może jakąś pracę? Czy przyjechałaś tutaj tylko na wakacje?
- Nie wuju, przeniosłam się aby zostać na stałe. Od jutra zaczynam poszukiwania pracy. Nie zamierzam być wam dłużna, chce dokładać się do swojego utrzymania. Już dość czasu byłam na garnuszku u rodziców. - była dumna ze swoich słów.
- To mi imponuje. A co do pracy.. Jakie masz wykształcenie, a raczej w czym czujesz się dobrze? Jestem dość wysoko postawioną osobą i mógłbym ci pomóc.
- Psychologia, prawo i podstawy medycyny. Nie mogę korzystać z twojego statusu, wuju.
- Dziecko, zrozum, że w Tokio bez znajomości nie zostaniesz nawet kelnerką. Powiedzmy, że w moim więzieniu potrzebuję kogoś kto zajmie się papierkową robotą, od czasu do czasu pomoże w więziennym gabinecie lekarskim, ale i będzie prowadził wywiady z więźniami. Ta robota nie jest dla wszystkich. Trzeba mieć odwagę by wejść pośród pedofilów, morderców, gwałcicieli, zwyrodnialców i inne takie, najgorsze ścierwa na tym świecie. Twoi rodzice zabiliby mnie, gdyby wiedzieli w co wciągam ich piękną córkę.
- Chciałabym podołać.
- W takim razie bądź gotowa jutro o godzinie ósmej rano. Zaczniesz pracę, a jeśli będzie dobrze ci szło.. pomyślimy nad awansem. A teraz dobranoc.
W nocy nie mogła spać, myślała nad tym wszystkim o czym mówił jej wuj. Bała się, najzwyczajniej w świecie się bała. Nie spodziewała się, że już kolejnego dnia po przylocie będzie musiała zacząć pracę. Szczerze miała nadzieje na trochę odpoczynku i odkrywania pięknych stron stolicy.
Obudziła się o godzinie szóstej, wzięła prysznic i pośpiesznie ubrała na siebie miętowe rurki, jasny sweterek bez dekoltu oraz beżowe szpilki. Gdy wyszła z łazienki, na stoliku stało śniadanie, które z chęcią zjadła. W jasną torebkę zapakowała najważniejsze rzeczy i przed godziną ósmą stała już przez drzwiami wyjściowymi, gdzie kilka minut później zjawił się również Eizo. Jechali w milczeniu i w mgnieniu oka dotarli pod olbrzymi, surowy, zbudowany z betonu budynek otoczony drutem kolczastym i niezliczonymi kilometrami siatek. Wylegitymowani weszli do dobrze strzeżonego więzienia. Wnętrze wcale nie było przyjemniejsze, wszędzie unosił się smród stęchlizny i wilgoci. Czuła, że panuje tu olbrzmi rygor, a więźniowie nie są najlepiej traktowani.
- Naruto, to jest moja siostrzenica. Od dzisiaj tutaj pracuje. Masz mieć ją w opiece, zawsze i wszędzie. Odpowiadasz za nią, pamiętaj. Jej obowiązki to sprawy papierkowe, wywiady z więźniami, praca w gabinecie lekarskim. Jest psychologiem, więc gdyby była potrzebna..
- Oczywiście szefie, witaj Sakuro. - blondyn uśmiechnął się sympatycznie i podał swoją ciepłą dłoń.
- Cześć. Pokażesz mi co i jak?
- Tak, właśnie. Naruto, zabierz ją i pozwiedzajcie. Ma tutaj wolną rękę, ale pilnuj jej. - po tych słowach Eizo oddalił się tym samym zostawiając ich samych.
- Pewnie, że pokażę ci co i jak. Ja sprawuję opiekę nad sektorem D, tam trafiają mordercy. Z jednej strony cieszę się, że nie jestem w C z pedofilami. Niektórzy z tych morderców naprawdę są wporządku. Każdy z nich jest inny i każdy ma inną historię. Wiem, że patrzysz teraz na mnie z niedowierzającą miną, ale sama zobaczysz. Masz przeprowadzać wywiady? Oni na pewno się przed tobą otworzą. Czasami trafisz na psychopatów i na pewno niejednokrotnie będziesz żałowała, że nie jesteś mężczyzną, ale spokojnie. Będę przy tobie.
Po tych słowach Sakura w myślach obiecała sobie, że nigdy w życiu nie odsłoni w tym miejscu żadnego zbędnie widocznego skrawka swojego, nagiego ciała. Wiedziała, że od dnia, w którym zaczęła pracować w więzieniu o zaostrzonym rygorze w Tokio musi się zmienić. Musi przestać reagować emocjonalnie, musi przybierać maskę, stwarzać pozory, ukrywać myśli, nauczyć się funkcjonować w tym miejscu.
I tak też się stało. Kaori miała wielki żal do swojego męża o wciągnięcie Sakury w świat przestępczości i tak niebezpiecznych ludzi. A zielonooką powoli pochłaniała codzienność w owym miejscu. Spędzała tam znaczną część dnia. Zazwyczaj siedziała nad papierami lub zajmowała się drobnymi skaleczeniami czy też innymi urazami więźniów. Po miesiącu przeprowadzała wywiady z mniej groźnymi osobnikami. A po trzech miesiącach była znana wśród personelu i nie tylko. Wieść o niej szybko się rozeszła, była jedną z trzech pracujących tam kobiet.
- Sakuro? Jesteś proszona o zabranie teczki jednego z więźniów z archiwum i przyjścia na blok D.
- Już idę. O co dokładnie chodzi, Naruto?
- Sasuke Uchiha. Jest u nas od trzech miesięcy i nic dotąd z niego nie wyciągnęliśmy. Próbujemy już wszystkiego.
- Słyszałam o nim. Morderca, tak?
- Zabił handlarza narkotyków, choć na pewno nie tylko jego. Ale nie mamy dowodów. Podejrzany typek, podobno. Siał postrach w kryminalnym świecie. Wiemy, że jego szajka nadal funkcjonuje. Dziwimy się, że jeszcze nie zrobili zamachu na więzienie.
- To jego teczka.. Przystojniaczek. - uśmiechnęła się i przyjrzała dokładniej - I ten wzrok..
Szli szarym korytarzem oświetlonym przez stare lampy, które wydawały charakterystyczny dźwięk. Nigdy jeszcze nie była w bloku D, ten różnił się od pozostałych. Cele nie były jedna przy drugiej, a więźniowie nie mogli ze sobą rozmawiać. Żyli tu w odosobnieniu, jak gdyby w izolatkach.
Doszli do celi numer 306. Pancerne drzwi otworzyły się. Naruto wszedł pierwszy i upewnił się, że więzień jest skuty i nie posiada żadnej broni.
- Sakuro, będę za drzwiami. Wołaj jak gdyby coś się działo. - Blondyn opuścił pomieszczenie.
Spojrzała na niego. Siedział skuty w czarnym, charakterystycznym ubraniu. Ciemne włosy opadały na jego czoło. I ten wzrok. Wpatrywał się w nią swymi czarnymi jak heban oczami. Żadnego wyrazu, zero emocji, żadnych uczuć.
- Nazywam się Sakura Haruno. Jestem psychologiem, pracuję tu od trzech miesięcy. Moim obowiązkiem jest przeprowadzenie z tobą rutynowego wywiadu. Mam nadzieję, że będziesz współpracował.
- Brawo Sakuro, nauczyłaś się zasranej regułki. Punkt dla ciebie. - kpiąco się uśmiechnął nie odwracając od niej swojego wzroku.
- Powinieneś ze mną współpracować, szybciej się pożegnamy.
- Co za geniusz posyła do takiego miejsca dziewczynkę?
- Uchiha, nie zamierzam bawić się z tobą w denne gierki.
- Chciałabyś.. Wyjdź, dobrze ci radzę.
Pośpiesznie wstała z miejsca i wyszła zostawiając go samego.
- I jak? Czyżby nieudane pierwsze spotkanie? - Niebieskooki uśmiechnął się i poklepał dziewczynę po plecach.
- Trudny przypadek. Ale niech nie myśli, że się mnie pozbędzie.
- Co masz na myśli? - zaśmiał się głośno.
- Nikt nie potrafi go rozgryźć.. Ja dam radę, za wszelką cenę. - zacisnęła pięść i triumfalnie się uśmiechnęła.
- Zamierzasz zrobić karierę w policji?
- Czemu nie!
Przez kolejny miesiąc czas mijał jej na robieniu różnych kursów. Jej kolejnym celem było zostanie policjantką. Praca w więzieniu bardzo sie jej spodobała. Niektórym więźniom na zwolnieniach warunkowych pomagała szukać pracy bądź nadzorowała ich poczynania. Nikt się jej nie czepiał, znajomości wujka otwierały jej drzwi do wszystkiego czego się tylko tknęła. Nie czuła się z tym dobrze, jednak wiedziała, że bez tego nic by nie osiągnęła w tak wielkim mieście. Na jej koncie powoli gromadziły się oszczędności. A ona sama wieczorami przesiadywała przed komputerem i szukała mieszkań blisko centrum. Całe jej dni były wypełnione mnóstwem obowiązków, Eizo wysyłał ją na kursy samoobrony i na strzelnicę. Jej subtelność zastąpiło zimne podejście do jakichkolwiek spraw, a szczery uśmiech został zastąpiony kpiącym uśmieszkiem.
Nie zapomniała o swoim celu.
- Shiro? Szukałam cię. - Sakura usiadła naprzeciw młodego mężczyzny w okularach.
- Jaką masz dzisiaj sprawę? - mężczyzna spojrzał na nią próbując odczytać jej zamiary.
- Mam trochę roboty nad teczką jednego z więźniów. Nie chciałabym znowu siedzieć tutaj do późna. Bolą mnie plecy.. Mogłabym zabrać te papierki do domu?
- Znowu? Sakuro, nie mogę.
- Obiecuję, że przyniosę jak najszybciej się da.
- Zgoda. Masz jakąś torbę?
- Jasne. Dziękuję.
Kolejne sześć godzin minęły bardzo szybko. Cieszyła się, że wuj kupił jej własny samochód. Było jej bardzo głupio przyjąć tak drogi prezent, jednak wiedziała, że gdyby go nie przyjęła wuj poczułby się urażony. Traktował ją jak własną córkę, a ona była zdziwiona jego zachowaniem. W Osace słyszała o nim najgorsze rzeczy, że jest skąpy, że wredny, że kłótliwy. Owszem, w pracownikach więzienia jak i w samych więźniach wzbudzał postrach, ale ona jedyna nie musiała się go bać.
Rzuciła torbę na biurko i usiadła na łóżku, z wielką ulgą ściągnęła wysokie obsacy, które przez poprzednie osiem godzin miała na nogach. Bycie kobietą potrafi być naprawdę męczące, przecież to od nas wymaga się najwięcej. Rozmasowała bolące stopy i chwyciła za torebkę, wyjęła z niej dwie teczki i wchodząc pod koc zaczęła czytać.
Imię i nazwisko : Sasuke Uchiha
Wiek : 25lat
Stan cywilny : Wolny
Rodzina : rodzice - nieznani , brat - Itachi Uchiha
Adres : nieznany
Dołączone :
-kopia aktu oskarżenia
-życiorys
-przebieg procesu
Z drugiej teczki wyjęła mniejszą z napisem Życiorys. Lektura zajęła jej jakieś 2 godziny. Teraz, gdy znała jakąś część z jego życia wiedziała, że ma większe szanse na wydobycie z niego jakichkolwiek informacji. Musiała przynać, że nie miał łagodnego życia, ale to go przecież nie tłumaczy. Nic nie tłumaczy morderstwa. Nic.
Odłożyła dokumenty, wzięła kąpiel i położyła się do łóżka w ręku trzymając telefon. Znowu miała ochotę zadzwonić do Sasoriego. Czyżby nawet on zapomniał o jej istnieniu? Bardziej ciekawiło ją czy rodzice naprawdę nie przejęli się jej wyjazdem? Zawsze chcieli mieć nad nią kontrolę. A teraz? Minęło już pięć miesięcy, a ona czuła się jak sierota.
Wczesnym rankiem była już w więzieniu. Przed przyjściem wuja zdążyła oddać wszystkie dokumenty dotyczące więźnia numer 7124. Siedząc w swoim gabinecie nie mogła się już doczekać, kiedy to w drzwiach pojawi się Naruto i zabierze ją do bloku D. Naruto był dla niej jak brat, miał zadziorny, ale i łagodny charakter, a więźniowie dażyli go szacunkiem. No i podobał się jej na swój sposób. Jego wyjątkowa uroda na pewno przyciągała wiele adoratorek. On też nie był jej dłużny, podobała mu się, ale ich relacje ograniczały się tylko do tych w pracy.
- No i jak tam? Gotowa jesteś? - wszedł przeciągając się.
- Oczywiście.
- To ile tym razem? Cztery minuty?
- Dowcipniś.
Humor dopisywał dziś każdemu. Mimo, że jutro była sobota, którą Sakura musiała przepracować, ponieważ miała wolny co drugi weekend.
- Witam ponownie. Mam nadzieję, że dzisiaj będziesz współpracował.
- Rezygnujesz z formułki?- kpiący śmiech i wbił wój wzrok w jej drobną postać.
- Nie wiem z czego się tak cieszysz, to nie ja dałam się złapać w jakimś obskórnym motelu z raną postrzałową.
Cisza. Patrzył na nią z takim zimnem, że poczuła dreszcze na plecach. Może nie powinna była go tak na wejściu drażnić.
- Jak się tu znalazłaś? Przespałaś się z szefem? - mówił, a jego wyraz twarzy pozostawał niezmieniony.
- Pudło. Może po prostu jestem dobra?
- Skoro jesteś w tym dobra.
- Nie drażnij się ze mną, bo ja też przestanę być miła! - podniosła głos - A teraz powiedz mi lepiej jak się tu znalazłeś? Jaki błąd popełniłeś, że wpadłeś w takie gówno?
- A skąd wiesz, że nie jestem tu z własnej woli? Może chciałem się tu znaleźć? Może to był mój cel?
- Nie chcesz mi chyba wmówić, że więzienie to dla ciebie wakacje? Jesteś tu pięć miesięcy! Wszyscy cię obserwują, każdy twój ruch. Wszyscy wiedzą, że coś kombinujesz. Wielki pan Uchiha dał się złapać nędznym gliniarzom z Tokio. Fajny nagłówek, nie sądzisz? - i znowu cisza. Wiedziała, że tak się nie dogadają. - Odpowiedz na kilka moich pytań.
- Coś za coś.
- Co masz na myśli? - spojrzała na niego podejrzliwie.
- Ja odpowiem na twoje, a ty na moje pytania.
- To wbrew regulaminowi.
- Aż tak sumiennie go przestrzegasz? No cóż, jak wolisz.
- Żałujesz, że zabiłeś tamtego człowieka? - zapytała tym samym odpowiadając na jego pytanie.
- Nie żałuję. - na chwilę spuścił z niej wzrok - Jak się tutaj znalazłaś?
- Przyleciałam z Osaki. Tokio samo w sobie jest celem podróży. Dlaczego nie żałujesz?
- Był jeszcze gorszym człowiekiem niż ja. Niejednokrotnie zaszedł mi za skórę i nie raz był ostrzegany. Przyjechałaś do rodziny?
- Naczelnik jest moim wujem. Rodzinę zostawiłam w Osace. Dlaczego dałeś się złapać?
- Chyba nie sądzisz, że zacznę ci się ze wszystkiego zwierzać za garstkę informacji o tobie? - lekki uśmiech i cholernie denerwujący wzrok!
- Nie ze mną te gierki. Ostrzegałam.
Wróciła do domu w okropnym nastroju. Odetchnęła, gdy położyła się do łóżka.
- Sakuro? Przyniosłem ci kolację. - Kaito otworzył drzwi i wszedł głębiej do pokoju. - Źle się czujesz? Marnie wyglądasz.
- Pocieszające stwierdzenie. Ale dziękuję za kolację. - usiadła na łóżku i gestem dłoni wskazała by usiadł obok niej. - Problemy w pracy.
- Dzieje ci się tam coś złego? Pani Kaori mówiła, że to nie praca dla ciebie. Jesteś kobietą.
- Denerwują mnie takie stwierdzenia. I nie, nic mi się tam złego nie dzieję. Mam dużo na głowie. Wybacz, ale muszę się wyspać.
- Dobranoc.
Spojrzała na przygotowaną kolację, a jej apetyt gdzieś się ulotnił. Poczuła wibrujący pod poduszką telefon, szybko poderwała się na równe nogi i odebrała.
- Sakura? Przepraszam, że się nie odzywałem. Mam trochę problemów, miesiąc temu byłem u rodziców i od nich dowiedziałem się, że jesteś w Tokio. Wujek Eizo dzwonił do nich i mówił, że pracujesz w jego więzieniu. Aż nie mogę w to uwierzyć.
- Tak się cieszę, że dzwonisz! Pierwszego dnia po przylocie zostawiłam ci wiadomość.
- Tamten numer był już nieaktualny.
- Byłeś u rodziców? Co u nich?
- Wszystko w porządku. Miałem na celu odwiedzenie ciebie, ale niestety ciebie już nie zastałem.
- Może przylecisz do Tokio? Bardzo za tobą tęsknię. Spotkajmy się.
- Sakura, mam naprawdę poważne problemy.
- Co się dzieję? Chce o wszystkim wiedzieć!
- Zadzwonię jutro. Musisz mi tylko obiecać, że zrobisz wszystko by mi pomóc. Tylko ty mi możesz pomóc..
- Sa..
Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Najchętniej już teraz spakowałaby się i poleciała do niego. Był dla niej bardzo ważny. Odkąd pamięta to on zawsze ją wspierał i stawał w jej obronie. Wiedziała na pewno, że zrobi wszystko by pomóc bratu.
________________________________________________
Rozdział kolejny napisany. Mam nadzieję, że się podoba.
Rozdział trzeci pojawi się wkrótce. :)
Kilka sygnałów. Nie liczyła na to, że odbierze. Kolejne sygnały. Jeszcze jeden. Poczta.
„Mówi Sakura. Chciałam ci tylko powiedzieć, że jestem w Tokio. Tęsknię.. Odezwij się.”
Wstała i podeszła do dużego lustra stojącego przy ścianie. W odbiciu ujrzała młodą kobietę, a idealnie przylegające do jej nóg jeansy i biała bluzeczka doskonale podkreślały jej kobiece kształty. Długie włosy miała spięte w wysokiego koka, a oczy lekko podkreślone ciemnym tuszem. Nie narzekała na powodzenie, jednak w swoim życiu miała tylko jednego chłopaka. Przyjaciele? Chyba nikogo w swoim życiu nigdy tak nie nazwała. Owszem, miała znajomych, ale żadne z nich nie zajmowało w jej życiu szczególnego miejsca.
- Sakuro? Jesteś gotowa na zwiedzanie? – usłyszała zza drzwi.
- Wejdź! Wezmę torebkę i już wychodzimy. – narzuciła na siebie sweterek, wzięła torebkę i wyszli.
Szli chodnikiem co jakiś czas mijając piękne, bogate domy z ogrodami.
- Cudowna dzielnica..- rozmarzyła się Sakura przyglądając się pięknym budowlom.
- Niestety inne nie są już tak cudowne. W Tokio mieszka wielu bogatych ludzi, ale i bardzo biednych.
- Tak jak wszędzie, to smutne.
- Opowiedz mi coś o sobie, Sakuro.
- Przyleciałam tutaj z Osaki. Jak już wiesz Eizo jest moim wujem. Dopóki nie znajdę sobie pracy i jakiejś kawalerki będę u niego mieszkała.
- I nic nie było w stanie zatrzymać cię w rodzinnym mieście?
- Kaito.. Rodzice nie byli idealni, brat już dawno temu wyjechał. Teraz moja kolej.
- No dobrze. Spójrz Sakuro, to moja ulubiona kawiarnia. Usiądziemy i napijemy się ciepłej kawy, co ty na to? – wskazał dłonią mały, kolorowy budynek.
- Bardzo chętnie.
Gdy siedzieli już przy stoliku i sączyli ciepłą kawę, Sakura zapytała:
- A ty, co mi o sobie powiesz?
- A więc, mieszkam u twojego wuja odkąd pamiętam. Ojciec był tam za młodu ogrodnikiem, a mama gosposią. Jednak zdarzył się wypadek i straciłem ojca. Od tamtej chwili utrzymują mnie i mamę. Płacą za moją szkołę, a ja jestem im za to bardzo wdzięczny, gdyby nie oni na pewno nie dalibyśmy sobie rady.
- Mój wuj jest dobrym człowiekiem?
- Ciocia na pewno. On jest zapracowany i rzadko bywa w domu, dlatego jest czasami taki nerwowy. Nigdy nie widziałem żebyś ich odwiedzała.
- To długa historia. Naprawdę robi się chłodno, pokaż mi jeszcze kawałek miasta i wracajmy.
Kaito pokazał Sakurze najważniejsze budynki i gmachy w okolicy w tym i więzienie, w którym pracuje jej wuj, a także piękne, zacieszne zakątki. Gdy wrócili, Kaori czekała na nią z gorącą herbatą i sałatką owocową.
- Sakuro, udaj się proszę do swojego pokoju i zażyj kąpieli. Jestem już zmęczona i chętnie się położę.
- Dobrze ciociu, jeszcze raz bardzo dziękuję. Śpij dobrze.
Weszła do swojej sypialni, a z szafy wyjęła wygodne rzeczy, w których mogła spać. Postanowiła, że wszelkie oszczędności przeznaczy na wymianę swojej garderoby. Tak jak sądziła, łazienka była przepiękna, choć skromna. Biało-złote wnętrze wydawało się świecić czystością. Wzięła długą, relaksującą kąpiel i zawinęła się w puchowy ręcznik siadając na łóżku. Chwyciła pilot leżący na szafce nocnej i włączyła telewizor.
"Tokio od wczoraj śpi spokojnie. W końcu, po długich poszukiwaniach schwytano groźnego przestępce, który rok temu zabił znanego policji handlarza narkotyków. Sasuke Uchiha znaleziono rannego w motelu na obrzeżach miasta. Mężczyzna miał przy sobie broń."
- Rzeczywiście życie tutaj może nie być aż tak kolorowe..
Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi i głos gosposi.
- Sakuro? Twój wuj chce cię widzieć. Drugie piętro, trzecie drzwi na lewo.
Zadrżała, szybko wstała i zaczęła przekopywać szafę w poszukiwaniu bardziej gustownego ubrania. Uczestała swoje gęste włosy i pełna obaw ruszyła w stronę gabinetu Eizo. Nim zdążyła zapukać usłyszała :
- Wejdź i zajmij miejsce na fotelu.
- Witaj wuju. Chciałeś mnie widzieć.. - usiadła na wskazanym miejscu i spojrzała na siwego mężczyznę przy biurku. Był nad wyraz elegancki. Jego bystre zielone oczy mierzyły ją dokładnie.
- Jesteś podobna do matki.. - również usiadł choć nadal nie spuszczał z niej oka. - Jestem w stanie zapewnić ci dom i wyżywienie. Nie jest to dla mnie problemem, nie musisz się krępować. Jesteś córką mojej siostry, dlatego czuj się jak u siebie. Nie będziemy się często widywać, gdyż jak pewnie już wiesz ciężko pracuję. A ty? Znalazłaś może jakąś pracę? Czy przyjechałaś tutaj tylko na wakacje?
- Nie wuju, przeniosłam się aby zostać na stałe. Od jutra zaczynam poszukiwania pracy. Nie zamierzam być wam dłużna, chce dokładać się do swojego utrzymania. Już dość czasu byłam na garnuszku u rodziców. - była dumna ze swoich słów.
- To mi imponuje. A co do pracy.. Jakie masz wykształcenie, a raczej w czym czujesz się dobrze? Jestem dość wysoko postawioną osobą i mógłbym ci pomóc.
- Psychologia, prawo i podstawy medycyny. Nie mogę korzystać z twojego statusu, wuju.
- Dziecko, zrozum, że w Tokio bez znajomości nie zostaniesz nawet kelnerką. Powiedzmy, że w moim więzieniu potrzebuję kogoś kto zajmie się papierkową robotą, od czasu do czasu pomoże w więziennym gabinecie lekarskim, ale i będzie prowadził wywiady z więźniami. Ta robota nie jest dla wszystkich. Trzeba mieć odwagę by wejść pośród pedofilów, morderców, gwałcicieli, zwyrodnialców i inne takie, najgorsze ścierwa na tym świecie. Twoi rodzice zabiliby mnie, gdyby wiedzieli w co wciągam ich piękną córkę.
- Chciałabym podołać.
- W takim razie bądź gotowa jutro o godzinie ósmej rano. Zaczniesz pracę, a jeśli będzie dobrze ci szło.. pomyślimy nad awansem. A teraz dobranoc.
W nocy nie mogła spać, myślała nad tym wszystkim o czym mówił jej wuj. Bała się, najzwyczajniej w świecie się bała. Nie spodziewała się, że już kolejnego dnia po przylocie będzie musiała zacząć pracę. Szczerze miała nadzieje na trochę odpoczynku i odkrywania pięknych stron stolicy.
Obudziła się o godzinie szóstej, wzięła prysznic i pośpiesznie ubrała na siebie miętowe rurki, jasny sweterek bez dekoltu oraz beżowe szpilki. Gdy wyszła z łazienki, na stoliku stało śniadanie, które z chęcią zjadła. W jasną torebkę zapakowała najważniejsze rzeczy i przed godziną ósmą stała już przez drzwiami wyjściowymi, gdzie kilka minut później zjawił się również Eizo. Jechali w milczeniu i w mgnieniu oka dotarli pod olbrzymi, surowy, zbudowany z betonu budynek otoczony drutem kolczastym i niezliczonymi kilometrami siatek. Wylegitymowani weszli do dobrze strzeżonego więzienia. Wnętrze wcale nie było przyjemniejsze, wszędzie unosił się smród stęchlizny i wilgoci. Czuła, że panuje tu olbrzmi rygor, a więźniowie nie są najlepiej traktowani.
- Naruto, to jest moja siostrzenica. Od dzisiaj tutaj pracuje. Masz mieć ją w opiece, zawsze i wszędzie. Odpowiadasz za nią, pamiętaj. Jej obowiązki to sprawy papierkowe, wywiady z więźniami, praca w gabinecie lekarskim. Jest psychologiem, więc gdyby była potrzebna..
- Oczywiście szefie, witaj Sakuro. - blondyn uśmiechnął się sympatycznie i podał swoją ciepłą dłoń.
- Cześć. Pokażesz mi co i jak?
- Tak, właśnie. Naruto, zabierz ją i pozwiedzajcie. Ma tutaj wolną rękę, ale pilnuj jej. - po tych słowach Eizo oddalił się tym samym zostawiając ich samych.
- Pewnie, że pokażę ci co i jak. Ja sprawuję opiekę nad sektorem D, tam trafiają mordercy. Z jednej strony cieszę się, że nie jestem w C z pedofilami. Niektórzy z tych morderców naprawdę są wporządku. Każdy z nich jest inny i każdy ma inną historię. Wiem, że patrzysz teraz na mnie z niedowierzającą miną, ale sama zobaczysz. Masz przeprowadzać wywiady? Oni na pewno się przed tobą otworzą. Czasami trafisz na psychopatów i na pewno niejednokrotnie będziesz żałowała, że nie jesteś mężczyzną, ale spokojnie. Będę przy tobie.
Po tych słowach Sakura w myślach obiecała sobie, że nigdy w życiu nie odsłoni w tym miejscu żadnego zbędnie widocznego skrawka swojego, nagiego ciała. Wiedziała, że od dnia, w którym zaczęła pracować w więzieniu o zaostrzonym rygorze w Tokio musi się zmienić. Musi przestać reagować emocjonalnie, musi przybierać maskę, stwarzać pozory, ukrywać myśli, nauczyć się funkcjonować w tym miejscu.
I tak też się stało. Kaori miała wielki żal do swojego męża o wciągnięcie Sakury w świat przestępczości i tak niebezpiecznych ludzi. A zielonooką powoli pochłaniała codzienność w owym miejscu. Spędzała tam znaczną część dnia. Zazwyczaj siedziała nad papierami lub zajmowała się drobnymi skaleczeniami czy też innymi urazami więźniów. Po miesiącu przeprowadzała wywiady z mniej groźnymi osobnikami. A po trzech miesiącach była znana wśród personelu i nie tylko. Wieść o niej szybko się rozeszła, była jedną z trzech pracujących tam kobiet.
- Sakuro? Jesteś proszona o zabranie teczki jednego z więźniów z archiwum i przyjścia na blok D.
- Już idę. O co dokładnie chodzi, Naruto?
- Sasuke Uchiha. Jest u nas od trzech miesięcy i nic dotąd z niego nie wyciągnęliśmy. Próbujemy już wszystkiego.
- Słyszałam o nim. Morderca, tak?
- Zabił handlarza narkotyków, choć na pewno nie tylko jego. Ale nie mamy dowodów. Podejrzany typek, podobno. Siał postrach w kryminalnym świecie. Wiemy, że jego szajka nadal funkcjonuje. Dziwimy się, że jeszcze nie zrobili zamachu na więzienie.
- To jego teczka.. Przystojniaczek. - uśmiechnęła się i przyjrzała dokładniej - I ten wzrok..
Szli szarym korytarzem oświetlonym przez stare lampy, które wydawały charakterystyczny dźwięk. Nigdy jeszcze nie była w bloku D, ten różnił się od pozostałych. Cele nie były jedna przy drugiej, a więźniowie nie mogli ze sobą rozmawiać. Żyli tu w odosobnieniu, jak gdyby w izolatkach.
Doszli do celi numer 306. Pancerne drzwi otworzyły się. Naruto wszedł pierwszy i upewnił się, że więzień jest skuty i nie posiada żadnej broni.
- Sakuro, będę za drzwiami. Wołaj jak gdyby coś się działo. - Blondyn opuścił pomieszczenie.
Spojrzała na niego. Siedział skuty w czarnym, charakterystycznym ubraniu. Ciemne włosy opadały na jego czoło. I ten wzrok. Wpatrywał się w nią swymi czarnymi jak heban oczami. Żadnego wyrazu, zero emocji, żadnych uczuć.
- Nazywam się Sakura Haruno. Jestem psychologiem, pracuję tu od trzech miesięcy. Moim obowiązkiem jest przeprowadzenie z tobą rutynowego wywiadu. Mam nadzieję, że będziesz współpracował.
- Brawo Sakuro, nauczyłaś się zasranej regułki. Punkt dla ciebie. - kpiąco się uśmiechnął nie odwracając od niej swojego wzroku.
- Powinieneś ze mną współpracować, szybciej się pożegnamy.
- Co za geniusz posyła do takiego miejsca dziewczynkę?
- Uchiha, nie zamierzam bawić się z tobą w denne gierki.
- Chciałabyś.. Wyjdź, dobrze ci radzę.
Pośpiesznie wstała z miejsca i wyszła zostawiając go samego.
- I jak? Czyżby nieudane pierwsze spotkanie? - Niebieskooki uśmiechnął się i poklepał dziewczynę po plecach.
- Trudny przypadek. Ale niech nie myśli, że się mnie pozbędzie.
- Co masz na myśli? - zaśmiał się głośno.
- Nikt nie potrafi go rozgryźć.. Ja dam radę, za wszelką cenę. - zacisnęła pięść i triumfalnie się uśmiechnęła.
- Zamierzasz zrobić karierę w policji?
- Czemu nie!
Przez kolejny miesiąc czas mijał jej na robieniu różnych kursów. Jej kolejnym celem było zostanie policjantką. Praca w więzieniu bardzo sie jej spodobała. Niektórym więźniom na zwolnieniach warunkowych pomagała szukać pracy bądź nadzorowała ich poczynania. Nikt się jej nie czepiał, znajomości wujka otwierały jej drzwi do wszystkiego czego się tylko tknęła. Nie czuła się z tym dobrze, jednak wiedziała, że bez tego nic by nie osiągnęła w tak wielkim mieście. Na jej koncie powoli gromadziły się oszczędności. A ona sama wieczorami przesiadywała przed komputerem i szukała mieszkań blisko centrum. Całe jej dni były wypełnione mnóstwem obowiązków, Eizo wysyłał ją na kursy samoobrony i na strzelnicę. Jej subtelność zastąpiło zimne podejście do jakichkolwiek spraw, a szczery uśmiech został zastąpiony kpiącym uśmieszkiem.
Nie zapomniała o swoim celu.
- Shiro? Szukałam cię. - Sakura usiadła naprzeciw młodego mężczyzny w okularach.
- Jaką masz dzisiaj sprawę? - mężczyzna spojrzał na nią próbując odczytać jej zamiary.
- Mam trochę roboty nad teczką jednego z więźniów. Nie chciałabym znowu siedzieć tutaj do późna. Bolą mnie plecy.. Mogłabym zabrać te papierki do domu?
- Znowu? Sakuro, nie mogę.
- Obiecuję, że przyniosę jak najszybciej się da.
- Zgoda. Masz jakąś torbę?
- Jasne. Dziękuję.
Kolejne sześć godzin minęły bardzo szybko. Cieszyła się, że wuj kupił jej własny samochód. Było jej bardzo głupio przyjąć tak drogi prezent, jednak wiedziała, że gdyby go nie przyjęła wuj poczułby się urażony. Traktował ją jak własną córkę, a ona była zdziwiona jego zachowaniem. W Osace słyszała o nim najgorsze rzeczy, że jest skąpy, że wredny, że kłótliwy. Owszem, w pracownikach więzienia jak i w samych więźniach wzbudzał postrach, ale ona jedyna nie musiała się go bać.
Rzuciła torbę na biurko i usiadła na łóżku, z wielką ulgą ściągnęła wysokie obsacy, które przez poprzednie osiem godzin miała na nogach. Bycie kobietą potrafi być naprawdę męczące, przecież to od nas wymaga się najwięcej. Rozmasowała bolące stopy i chwyciła za torebkę, wyjęła z niej dwie teczki i wchodząc pod koc zaczęła czytać.
Imię i nazwisko : Sasuke Uchiha
Wiek : 25lat
Stan cywilny : Wolny
Rodzina : rodzice - nieznani , brat - Itachi Uchiha
Adres : nieznany
Dołączone :
-kopia aktu oskarżenia
-życiorys
-przebieg procesu
Z drugiej teczki wyjęła mniejszą z napisem Życiorys. Lektura zajęła jej jakieś 2 godziny. Teraz, gdy znała jakąś część z jego życia wiedziała, że ma większe szanse na wydobycie z niego jakichkolwiek informacji. Musiała przynać, że nie miał łagodnego życia, ale to go przecież nie tłumaczy. Nic nie tłumaczy morderstwa. Nic.
Odłożyła dokumenty, wzięła kąpiel i położyła się do łóżka w ręku trzymając telefon. Znowu miała ochotę zadzwonić do Sasoriego. Czyżby nawet on zapomniał o jej istnieniu? Bardziej ciekawiło ją czy rodzice naprawdę nie przejęli się jej wyjazdem? Zawsze chcieli mieć nad nią kontrolę. A teraz? Minęło już pięć miesięcy, a ona czuła się jak sierota.
Wczesnym rankiem była już w więzieniu. Przed przyjściem wuja zdążyła oddać wszystkie dokumenty dotyczące więźnia numer 7124. Siedząc w swoim gabinecie nie mogła się już doczekać, kiedy to w drzwiach pojawi się Naruto i zabierze ją do bloku D. Naruto był dla niej jak brat, miał zadziorny, ale i łagodny charakter, a więźniowie dażyli go szacunkiem. No i podobał się jej na swój sposób. Jego wyjątkowa uroda na pewno przyciągała wiele adoratorek. On też nie był jej dłużny, podobała mu się, ale ich relacje ograniczały się tylko do tych w pracy.
- No i jak tam? Gotowa jesteś? - wszedł przeciągając się.
- Oczywiście.
- To ile tym razem? Cztery minuty?
- Dowcipniś.
Humor dopisywał dziś każdemu. Mimo, że jutro była sobota, którą Sakura musiała przepracować, ponieważ miała wolny co drugi weekend.
- Witam ponownie. Mam nadzieję, że dzisiaj będziesz współpracował.
- Rezygnujesz z formułki?- kpiący śmiech i wbił wój wzrok w jej drobną postać.
- Nie wiem z czego się tak cieszysz, to nie ja dałam się złapać w jakimś obskórnym motelu z raną postrzałową.
Cisza. Patrzył na nią z takim zimnem, że poczuła dreszcze na plecach. Może nie powinna była go tak na wejściu drażnić.
- Jak się tu znalazłaś? Przespałaś się z szefem? - mówił, a jego wyraz twarzy pozostawał niezmieniony.
- Pudło. Może po prostu jestem dobra?
- Skoro jesteś w tym dobra.
- Nie drażnij się ze mną, bo ja też przestanę być miła! - podniosła głos - A teraz powiedz mi lepiej jak się tu znalazłeś? Jaki błąd popełniłeś, że wpadłeś w takie gówno?
- A skąd wiesz, że nie jestem tu z własnej woli? Może chciałem się tu znaleźć? Może to był mój cel?
- Nie chcesz mi chyba wmówić, że więzienie to dla ciebie wakacje? Jesteś tu pięć miesięcy! Wszyscy cię obserwują, każdy twój ruch. Wszyscy wiedzą, że coś kombinujesz. Wielki pan Uchiha dał się złapać nędznym gliniarzom z Tokio. Fajny nagłówek, nie sądzisz? - i znowu cisza. Wiedziała, że tak się nie dogadają. - Odpowiedz na kilka moich pytań.
- Coś za coś.
- Co masz na myśli? - spojrzała na niego podejrzliwie.
- Ja odpowiem na twoje, a ty na moje pytania.
- To wbrew regulaminowi.
- Aż tak sumiennie go przestrzegasz? No cóż, jak wolisz.
- Żałujesz, że zabiłeś tamtego człowieka? - zapytała tym samym odpowiadając na jego pytanie.
- Nie żałuję. - na chwilę spuścił z niej wzrok - Jak się tutaj znalazłaś?
- Przyleciałam z Osaki. Tokio samo w sobie jest celem podróży. Dlaczego nie żałujesz?
- Był jeszcze gorszym człowiekiem niż ja. Niejednokrotnie zaszedł mi za skórę i nie raz był ostrzegany. Przyjechałaś do rodziny?
- Naczelnik jest moim wujem. Rodzinę zostawiłam w Osace. Dlaczego dałeś się złapać?
- Chyba nie sądzisz, że zacznę ci się ze wszystkiego zwierzać za garstkę informacji o tobie? - lekki uśmiech i cholernie denerwujący wzrok!
- Nie ze mną te gierki. Ostrzegałam.
Wróciła do domu w okropnym nastroju. Odetchnęła, gdy położyła się do łóżka.
- Sakuro? Przyniosłem ci kolację. - Kaito otworzył drzwi i wszedł głębiej do pokoju. - Źle się czujesz? Marnie wyglądasz.
- Pocieszające stwierdzenie. Ale dziękuję za kolację. - usiadła na łóżku i gestem dłoni wskazała by usiadł obok niej. - Problemy w pracy.
- Dzieje ci się tam coś złego? Pani Kaori mówiła, że to nie praca dla ciebie. Jesteś kobietą.
- Denerwują mnie takie stwierdzenia. I nie, nic mi się tam złego nie dzieję. Mam dużo na głowie. Wybacz, ale muszę się wyspać.
- Dobranoc.
Spojrzała na przygotowaną kolację, a jej apetyt gdzieś się ulotnił. Poczuła wibrujący pod poduszką telefon, szybko poderwała się na równe nogi i odebrała.
- Sakura? Przepraszam, że się nie odzywałem. Mam trochę problemów, miesiąc temu byłem u rodziców i od nich dowiedziałem się, że jesteś w Tokio. Wujek Eizo dzwonił do nich i mówił, że pracujesz w jego więzieniu. Aż nie mogę w to uwierzyć.
- Tak się cieszę, że dzwonisz! Pierwszego dnia po przylocie zostawiłam ci wiadomość.
- Tamten numer był już nieaktualny.
- Byłeś u rodziców? Co u nich?
- Wszystko w porządku. Miałem na celu odwiedzenie ciebie, ale niestety ciebie już nie zastałem.
- Może przylecisz do Tokio? Bardzo za tobą tęsknię. Spotkajmy się.
- Sakura, mam naprawdę poważne problemy.
- Co się dzieję? Chce o wszystkim wiedzieć!
- Zadzwonię jutro. Musisz mi tylko obiecać, że zrobisz wszystko by mi pomóc. Tylko ty mi możesz pomóc..
- Sa..
Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Najchętniej już teraz spakowałaby się i poleciała do niego. Był dla niej bardzo ważny. Odkąd pamięta to on zawsze ją wspierał i stawał w jej obronie. Wiedziała na pewno, że zrobi wszystko by pomóc bratu.
________________________________________________
Rozdział kolejny napisany. Mam nadzieję, że się podoba.
Rozdział trzeci pojawi się wkrótce. :)
Super! Genialne! Powalające! I jeszcze Sasuke w więzieniu!! Naprawde bardzo mi się podoba <3 Czuje, że z tego będzie romansik między Sasuke&Sakura ^^ Kocham Twoje opowiadania!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Cieszę się, że akcja potoczyła się w ten sposób :D Fajnie, że właśnie w więzieniu się spotkali ;) jednak zastanawiają mnie słowa Sasuke. Czyżby on naprawdę celowo znalazł się w więzieniu??? Mam nadzieję, że już nie długo się tego dowiemy :D Co do Sakury to podoba mi się jej charakter ;) Liczę na to, że nie będzie za blisko z Naruto ;) Ciekawa jestem co takiego grozi Sasoriemu? Myślę, że ma to związek z szajką Uchihy.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Pozdrawiam i życzę weny!
Wow! Ale mnie to opowiadanie wciągnęło!
OdpowiedzUsuń:-) Jestem ciekawa w jakie kłopoty wciągnął się Sasori. Cieszę się że dodałaś
notkę tak szybko.
Naprawdę świetnie zaczynasz to opowiadanie :) Już mi się podoba , tak coś właśnie myślałam że w więzieniu będzie siedział,ale pasuje mu to :D Przypomina mi to Skazanego na śmierć ,ale by były jaja jakby on na serio sam tam chciał siedzieć :) Jestem ciekawa jaki masz pomysł na to opowiadanie ale jak widać świetny . Fajnie że notki są takie długie :) Czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuń