Wioska, która od kilku miesięcy była jej domem. Typowe wąskie uliczki, które codziennie były zatłoczone, a także bary, w których również siedziało mnóstwo ludzi. Wioska ta, była od zawsze przepełniona, tutaj zawsze świeciło słońce, a ludzie nie bali się o wybuch wojny, a nawet jeśli – wygraliby. Panujący tam przywódca był despotą, z którym nikt nie chciał zadzierać. Udało się jednak przekonać Gaarę – owego władcę, do paktu z krajem, który reprezentowała Tsunade. Miał on obowiązek bronić jej przed wojnami, ale i miał prawo żądać tego samego. Nie wtrącał się jednak w porwania i nieporozumienia, które wynikały z tego, że żołnierze Tsunade przebywali na jego terenie. Wszystkie niejasne sprawy musieli załatwiać sami, nie niszcząc przy tym jego mienia. Wszystko to zostało spisane i podpisane przez obie strony. Więc i teraz, gdy trwały poszukiwania nikt z tamtejszych się w to nie angażował.
Otsune właśnie przygotowywała obiad, kręciła się po kuchni i co chwilę wrzucała do garnka jakieś przyprawy. Po domu unosił się przyjemny zapach, nagle rozległo się pukanie. Dość głośne pukanie. Zaciekawiona Otsune podeszła szybkim krokiem do drzwi frontowych, lecz tak, by dobijający się do nich goście, nie usłyszeli. Nasłuchiwała, lecz nie namierzyła żadnych głosów. Miała złe przeczucia, bardzo złe. Nie chciała otwierać, chciała iść do Sakury i razem z nią, gdzieś się schować, jednak uniemożliwiło jej to ponowne pukanie i głos.
- Wiemy, że tam jesteś. Otwierać drzwi! – krzyk, który ze niecierpliwieniem domagał się otworzenia drzwi. – Więc wyważamy! – znowu można było usłyszeć ten sam głos, jednak po tych słowach kobieta otworzyła drzwi i nieśmiało popatrzyła na przybyszów.
- Oddział specjalny pod dowództwem V Hokage, rozejrzymy się po domu. – blondyn nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź zdziwionej kobiety, wszedł do środka. Staruszka oniemiała jednak, gdy zobaczyła mężczyznę stojącego za blondynem, który wszedł już do środka. W myślach powtarzała ciągle jego imię „Sasuke”.
- Czy ja cię gdzieś nie widziałem? – Sasuke zlustrował kobietę.
Sakura siedziała na swoim łóżku i czytała gazetę, którą wcześniej przyniosła jej Otsune. Nagle usłyszała jakiś dźwięk, przypominający przewracanie szafek i tłukące się szkło. Trochę przestraszona wstała z łóżka i podbiegła do drzwi. Coraz głośniejsze głosy i dźwięk przewracanych rzeczy. Cofnęła się o kilka kroków i stanęła przy łóżku, wpatrując się w białe drzwi. Była przekonana, że za kilka chwil do pokoju wbiegnie wściekły Itachi.
Kroki. Krzyki. Szczęk otwieranych drzwi. Jego twarz. W drzwiach stał Naruto, który przecież miał nadzieję, że zastanie tam Sakurę jednak, gdy ją zobaczył i tak nie mógł w to uwierzyć. Dziewczyna widząc Naruto, rzuciła mu się na szyję i mocno go uściskała, chcąc by ta chwila trwała wiecznie i nie zniknęła, gdy otworzy oczy.
- Jesteś! – podniósł ją w górę i obrócił się z nią wokół własnej osi. - W końcu cię znaleźliśmy. – głaskał ją po włosach, a potem oderwał od siebie i popatrzył na nią. – Nic ci nie jest? Nic ni nie zrobili? – w jego oczach szkliły się łzy. -No to będę wujkiem? – uśmiechnął się przez łzy. Po chwili do pokoju wszedł również Sasuke, który był teraz tak szczęśliwy widząc Sakurę całą i zdrową. Powoli podszedł do nich i czekał na reakcję. Różowowłosa spojrzała w jego stronę i lekko się uśmiechnęła. Wielki kamień spadł jej z serca, gdy ujrzała go po stronie Tsunade, razem z Naruto. Była tak szczęśliwa, że teraz nic innego się nie liczyło. Chciała zapomnieć o wyrządzonych krzywdach i wrócić do swojego domu.
- Spadamy stąd! – Głos Naruto przerwał tę błogą dla jej uradowanego serca chwilę.
- Co z Otsune? – Sakura chciała zejść na dół i zobaczyć, co ze staruszką, jednak ręka Sasuke uniemożliwiła jej to, delikatnie ścisnął jej drobną dłoń.
- Zajęli się nią nasi ludzie. – przyjrzał się jej uważnie. Była taka piękna i niewinna. Chciał ją objąć i powiedzieć jak bardzo ją przeprasza, ale jemu przecież nie wypadało tak się rozczulać. Zacisnął mocniej dłoń na jej dłoni dodając jej tym samym oparcia.
Czuła, jak wiatry unosi jej włosy. Zamknęła oczy i dała się im prowadzić. Ludzie ciekawsko wlepiali w nią swoje oczy próbując się czegoś dowiedzieć od stojących żołnierzy.
Wsiadła do dużego, pancernego samochodu, który czekał na nich pod domem staruszki. Obróciła się i wtedy ją ujrzała. Stała przygarbiona, a na jej rękach widniały srebrne kajdanki uniemożliwiające próbę ucieczki. Obok niej stał mężczyzna ubrany w mundur i najprawdopodobniej czytał jej przysługujące jej prawa.
Dojechali do niewielkiego motelu przy kamienistej drodze. Reszta żołnierzy ruszyła chcąc dotrzeć do miasta, jak najszybciej. Naruto, Sasuke, Sakura oraz Sai, dobry znajomy Naruto postanowili jednak przenocować w motelu. Stan Sakury nie pozwalał na długie i męczące podróże. Zaawansowana ciąża dawała się we znaki, dziewczynę bolał kręgosłup, a jej osłabienie było widoczne gołym okiem. Zameldowali się w czteroosobowym pokoju pierwszym piętrze. Wieczór był nieco chłodniejszy, dlatego pokojowa przyniosła im dodatkowe koce, którymi mogli się okryć.
- Masz już imię? –siedzący po turecku Sai przerwał panującą między nimi ciszę. Wszyscy momentalnie spojrzeli na Sakurę, która siedziała owinięta grubym kocem.
- Nie.- Sakura wyszeptała, jednak tak głośno, że każdy mógł usłyszeć jej odpowiedź. Było to dla niej krępujące. Nie myślała o dziecku, nie wiedziała nawet czy aby na pewno chce, żeby było w jej życiu.
- Macie czas do namysłu. – kolejny raz padły słowa Sai’a, który jak zwykle spokojnie malował coś w swoim notesie. Sasuke szczególnie zwrócił uwagę na słowa chłopaka, nie powiedział, że ma czas do namysłu. On uwzględnił w swojej wypowiedzi i jego, ojca dziecka. To nieco poprawiło mu samopoczucie. Spojrzał na Sakurę, która również na niego patrzyła. Miał teraz szczerą nadzieję, że dziewczyna nie wyzna wszystkim podłej prawdy. To by wszystko skomplikowało.
- Sakura? – Naruto usiadł obok przyjaciółki łapiąc ją za jej drobną dłoń. – Tak bardzo cię przepraszam, to wszystko moja wina. – spuścił głowę.
- Cicho. – dotknęła jego policzka, a potem mocno się w niego wtuliła. Nie chciała by widział jej łzy. – Nie obwiniaj się, spotkało mnie wiele złego, jednak nigdy w życiu nie pomyślałabym, że to wszystko twoja wina. – odetchnęła. – Zobacz, spójrz na mnie. Będę matką, a podobno to jest dla kobiety największą życiową nagrodą, prawda? – mocniej objęła go w pasie. – Jestem szczęśliwa. Wracam do domu, mam was. – kłamstwa bolą.
- Pewnie jesteś bardzo zmęczona. – Sasuke próbował przerwać próby zwierzania się Sakury. Mogłyby za bardzo odbiegać od jego wersji, a tego bardzo by nie chciał.
- Byli dla mnie dobrzy. – zignorowała wypowiedź Sasuke, choć dobrze wiedziała, o co mu chodziło. Jednak jej celem było uspokojenie przyjaciela i nie dopuszczenia do tego, by myślał, że to jego wina. To wina Sasuke. – Otsune również była dla mnie dobra, dlatego nie chciałabym, żeby stało się jej coś złego. To dobra kobieta, pomagała Itachiemu, bo musiała.– chciała kontynuować, ale Naruto jej przerwał.
- Wychodziłaś z tego domu i nawet nie próbowałaś się z nami skontaktować? Nie mogłaś po prostu uciec, poprosić kogoś o pomoc? – w blondynie zbierała się złość. Czuł, że mogłaby wrócić do domu już o wiele wcześniej.
- A niby jak ty to sobie wyobrażasz? Ona uprzedziła wszystkich, że jestem jej bratanicą z problemami, kto by mi uwierzył? Otsune, to szanowana osoba. A ja? Samotna dziewczyna z dzieckiem. Uciekać? A spróbuj wiać z takim brzuchem. – podniosła głos, a zaraz potem ucichła, nie chciała, by myśleli, że się nie starała. Znowu cisza, mężczyźni byli zdziwieni jej słowami. Jednak żaden z nich nie miał zamiaru jej dalej denerwować. Głośno westchnęła, a gdy Naruto zszedł z jej łóżka szybko wślizgnęła się pod kołdrę. Położyła się, a z jej oczu popłynęło kilka łez. Nie wiedziała, dlaczego płacze, powinna się cieszyć, że w końcu przyszedł ratunek. Sama nie rozumiała swoich uczuć. Chciała, aby wszystko się skończyło, chciała odzyskać swoje dawne życie. Bez niego. Pogłaskała się po brzuchu w myślach prosząc o wybaczenie.
Po kilku godzinach, gdy zrobiło się chłodniej dwaj mężczyźni również położyli się do swoich łóżek. Sasuke stanął przy niej, wpatrując się w jej spokojną twarz. Okrył ją szczelniej białą kołdrą i sam również położył się do łóżka obok. Postanowił wrócić z nią do wioski i poczekać aż na świat przyjdzie jego syn. Wiedział, że tam będą mieli zapewnioną opiekę, a Sakura nie dostanie się w ręce Itachiego. Teraz najważniejsze było ich bezpieczeństwo.
Rano wszyscy szybko spakowali sobie rzeczy, zapłacili za pobyt i wyruszyli, by jak najszybciej dotrzeć do swoich domów. Przez całą podróż w aucie panowała cisza. Sasuke prowadził, co usprawiedliwiało jego milczenie. Sai siedział z przodu cały czas coś rysując, a Naruto przytulał śpiącą Sakurę, co jakiś czas zaczynając wymyślać imiona według niego idealnie pasujące do dziecka. Gdy po kilku godzinach drogi w końcu dotarli. Sasuke, Naruto i Sakura udali się do Tsunade.
Tam, wszystko poszło sprawnie, Sakura opisała wszystko w dużym skrócie, jednak żadnym swoim słowem nie obciążyła Sasuke. Tak było lepiej, robiła to dla dobra dziecka.
Tsunade nakazała, by Sakura przeszła badania w ich szpitalu, a dopiero potem wróciła do domu. Zaproponowała także, aby dziewczyna zamieszkała z Sasuke.
Stał na korytarzu w ręku trzymając kartę ciąży. Za chwilę Sakura miała opuścić szpital. Badania trwały trzy godziny, w tym czasie zdążył przenieść jej najpotrzebniejsze rzeczy do swojego domu.
- Nie musiałeś na mnie czekać, poradziłabym sobie. – Sakura przyśpieszyła i z podniesioną głową, ruszyła w kierunku wyjścia. Mimo wszystko cieszyła się, że go tu zastała. Widziała, jak mu zależy na zdrowiu jego dziecka. W końcu poczuła się wolna, w końcu mogła zadecydować sama o swoim życiu.
- Przeniosłem twoje rzeczy do swojego domu. – wiedział, że się zdenerwuje, jednak był na to przygotowany.
- Nienawidzę, gdy za mnie decydujesz. – Sasuke delikatnie się uśmiechnął widząc jej zniesmaczoną minę. – Wiesz, co z Itachim? – wsiadła do samochodu Sasuke, gdy ten otworzył jej drzwi.
- Krążą plotki, że nie żyję. Jednak ja w to nie wierzę. On chce żebyśmy tak myśleli, wtedy zaatakuje. – Sakura siedziała w milczeniu, co jakiś czas zerkając na jego twarz pełną skupienia.
Otworzył wielkie drzwi, przodem wpuszczając ciężarną kobietę. Sakura rozejrzała się po pomieszczeniu. W całym pokoju panowała ciemność, ciemne zasłony zakrywały całe okna i nie pozwalały przedostać się do niego promieniom słonecznym. W pewnej chwili złapał za jej dłoń tym samym przyciągając ją do siebie i opierając swoją brodę o jej czoło.
- Dobrze, że już jesteś. – cicho wyszeptał lekko mrużąc swoje kare oczy. Jedną ręką oplótł ją w pasie, a drugą położył na jej okrągłym brzuszku.
- Najpierw robisz mi niewyobrażalną krzywdę, a teraz cieszysz się, że mnie odzyskałeś? – odepchnęła go. - Odzyskałeś! Jakbym była rzeczą! – pięścią uderzyła w jego umięśnioną klatkę piersiową. -Przez te ostatnie miesiące wszyscy traktowali mnie jakbym była rzeczą! Wszyscy! Nie miałam prawa głosu! Nie mogłam decydować o swoim życiu! – wykrzyczała mu wszystko w twarz, dając upust swoim emocjom. Wszystko w niej wrzało. – Zaprowadź mnie do mojego pokoju. – przerwała chwilę ciszy patrząc znacząco na mężczyznę, który nadal analizował jej słowa i patrzył na nią lekko zdziwionym wzrokiem, nie takiej reakcji się spodziewał. Nie miał ochoty na sprzeczki, zaprowadził ją do swojego pokoju.
- Tutaj będziesz mieszkać – na te słowa rozejrzała się po pokoju. Ciemne ściany, ogromne łóżko, kilka szaf i biurko.
- Przecież to twój pokój. – usiadła zrezygnowana na łóżku. Bolał ją brzuch, to ciągłe kopanie przyprawiało ją o mdłości. A on miał dość jej marudzenia, nie był przyzwyczajony do takiego zachowania. Nie miał ochoty jej słuchać, chciał być sam. Otworzył drzwi by wyjść z pokoju, ale zatrzymał go jej głos.
- I jeszcze jedno... – chwilę zwlekała. – …nie chce twojego bachora. – powiedziała nieco ciszej.
Sama nie była przekonana, co do swoich słów, czy naprawdę tak myśli. Powiedziała to chyba tylko, dlatego, bo chciała go rozzłościć. Spojrzał na nią, a w jego oczach było widać rodzący się gniew. Tak strasznie go to zdenerwowała. Wychodząc trzasnął drzwiami, zbiegł po schodach i wyszedł z domu.
C.D.N
Otsune właśnie przygotowywała obiad, kręciła się po kuchni i co chwilę wrzucała do garnka jakieś przyprawy. Po domu unosił się przyjemny zapach, nagle rozległo się pukanie. Dość głośne pukanie. Zaciekawiona Otsune podeszła szybkim krokiem do drzwi frontowych, lecz tak, by dobijający się do nich goście, nie usłyszeli. Nasłuchiwała, lecz nie namierzyła żadnych głosów. Miała złe przeczucia, bardzo złe. Nie chciała otwierać, chciała iść do Sakury i razem z nią, gdzieś się schować, jednak uniemożliwiło jej to ponowne pukanie i głos.
- Wiemy, że tam jesteś. Otwierać drzwi! – krzyk, który ze niecierpliwieniem domagał się otworzenia drzwi. – Więc wyważamy! – znowu można było usłyszeć ten sam głos, jednak po tych słowach kobieta otworzyła drzwi i nieśmiało popatrzyła na przybyszów.
- Oddział specjalny pod dowództwem V Hokage, rozejrzymy się po domu. – blondyn nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź zdziwionej kobiety, wszedł do środka. Staruszka oniemiała jednak, gdy zobaczyła mężczyznę stojącego za blondynem, który wszedł już do środka. W myślach powtarzała ciągle jego imię „Sasuke”.
- Czy ja cię gdzieś nie widziałem? – Sasuke zlustrował kobietę.
Sakura siedziała na swoim łóżku i czytała gazetę, którą wcześniej przyniosła jej Otsune. Nagle usłyszała jakiś dźwięk, przypominający przewracanie szafek i tłukące się szkło. Trochę przestraszona wstała z łóżka i podbiegła do drzwi. Coraz głośniejsze głosy i dźwięk przewracanych rzeczy. Cofnęła się o kilka kroków i stanęła przy łóżku, wpatrując się w białe drzwi. Była przekonana, że za kilka chwil do pokoju wbiegnie wściekły Itachi.
Kroki. Krzyki. Szczęk otwieranych drzwi. Jego twarz. W drzwiach stał Naruto, który przecież miał nadzieję, że zastanie tam Sakurę jednak, gdy ją zobaczył i tak nie mógł w to uwierzyć. Dziewczyna widząc Naruto, rzuciła mu się na szyję i mocno go uściskała, chcąc by ta chwila trwała wiecznie i nie zniknęła, gdy otworzy oczy.
- Jesteś! – podniósł ją w górę i obrócił się z nią wokół własnej osi. - W końcu cię znaleźliśmy. – głaskał ją po włosach, a potem oderwał od siebie i popatrzył na nią. – Nic ci nie jest? Nic ni nie zrobili? – w jego oczach szkliły się łzy. -No to będę wujkiem? – uśmiechnął się przez łzy. Po chwili do pokoju wszedł również Sasuke, który był teraz tak szczęśliwy widząc Sakurę całą i zdrową. Powoli podszedł do nich i czekał na reakcję. Różowowłosa spojrzała w jego stronę i lekko się uśmiechnęła. Wielki kamień spadł jej z serca, gdy ujrzała go po stronie Tsunade, razem z Naruto. Była tak szczęśliwa, że teraz nic innego się nie liczyło. Chciała zapomnieć o wyrządzonych krzywdach i wrócić do swojego domu.
- Spadamy stąd! – Głos Naruto przerwał tę błogą dla jej uradowanego serca chwilę.
- Co z Otsune? – Sakura chciała zejść na dół i zobaczyć, co ze staruszką, jednak ręka Sasuke uniemożliwiła jej to, delikatnie ścisnął jej drobną dłoń.
- Zajęli się nią nasi ludzie. – przyjrzał się jej uważnie. Była taka piękna i niewinna. Chciał ją objąć i powiedzieć jak bardzo ją przeprasza, ale jemu przecież nie wypadało tak się rozczulać. Zacisnął mocniej dłoń na jej dłoni dodając jej tym samym oparcia.
Czuła, jak wiatry unosi jej włosy. Zamknęła oczy i dała się im prowadzić. Ludzie ciekawsko wlepiali w nią swoje oczy próbując się czegoś dowiedzieć od stojących żołnierzy.
Wsiadła do dużego, pancernego samochodu, który czekał na nich pod domem staruszki. Obróciła się i wtedy ją ujrzała. Stała przygarbiona, a na jej rękach widniały srebrne kajdanki uniemożliwiające próbę ucieczki. Obok niej stał mężczyzna ubrany w mundur i najprawdopodobniej czytał jej przysługujące jej prawa.
Dojechali do niewielkiego motelu przy kamienistej drodze. Reszta żołnierzy ruszyła chcąc dotrzeć do miasta, jak najszybciej. Naruto, Sasuke, Sakura oraz Sai, dobry znajomy Naruto postanowili jednak przenocować w motelu. Stan Sakury nie pozwalał na długie i męczące podróże. Zaawansowana ciąża dawała się we znaki, dziewczynę bolał kręgosłup, a jej osłabienie było widoczne gołym okiem. Zameldowali się w czteroosobowym pokoju pierwszym piętrze. Wieczór był nieco chłodniejszy, dlatego pokojowa przyniosła im dodatkowe koce, którymi mogli się okryć.
- Masz już imię? –siedzący po turecku Sai przerwał panującą między nimi ciszę. Wszyscy momentalnie spojrzeli na Sakurę, która siedziała owinięta grubym kocem.
- Nie.- Sakura wyszeptała, jednak tak głośno, że każdy mógł usłyszeć jej odpowiedź. Było to dla niej krępujące. Nie myślała o dziecku, nie wiedziała nawet czy aby na pewno chce, żeby było w jej życiu.
- Macie czas do namysłu. – kolejny raz padły słowa Sai’a, który jak zwykle spokojnie malował coś w swoim notesie. Sasuke szczególnie zwrócił uwagę na słowa chłopaka, nie powiedział, że ma czas do namysłu. On uwzględnił w swojej wypowiedzi i jego, ojca dziecka. To nieco poprawiło mu samopoczucie. Spojrzał na Sakurę, która również na niego patrzyła. Miał teraz szczerą nadzieję, że dziewczyna nie wyzna wszystkim podłej prawdy. To by wszystko skomplikowało.
- Sakura? – Naruto usiadł obok przyjaciółki łapiąc ją za jej drobną dłoń. – Tak bardzo cię przepraszam, to wszystko moja wina. – spuścił głowę.
- Cicho. – dotknęła jego policzka, a potem mocno się w niego wtuliła. Nie chciała by widział jej łzy. – Nie obwiniaj się, spotkało mnie wiele złego, jednak nigdy w życiu nie pomyślałabym, że to wszystko twoja wina. – odetchnęła. – Zobacz, spójrz na mnie. Będę matką, a podobno to jest dla kobiety największą życiową nagrodą, prawda? – mocniej objęła go w pasie. – Jestem szczęśliwa. Wracam do domu, mam was. – kłamstwa bolą.
- Pewnie jesteś bardzo zmęczona. – Sasuke próbował przerwać próby zwierzania się Sakury. Mogłyby za bardzo odbiegać od jego wersji, a tego bardzo by nie chciał.
- Byli dla mnie dobrzy. – zignorowała wypowiedź Sasuke, choć dobrze wiedziała, o co mu chodziło. Jednak jej celem było uspokojenie przyjaciela i nie dopuszczenia do tego, by myślał, że to jego wina. To wina Sasuke. – Otsune również była dla mnie dobra, dlatego nie chciałabym, żeby stało się jej coś złego. To dobra kobieta, pomagała Itachiemu, bo musiała.– chciała kontynuować, ale Naruto jej przerwał.
- Wychodziłaś z tego domu i nawet nie próbowałaś się z nami skontaktować? Nie mogłaś po prostu uciec, poprosić kogoś o pomoc? – w blondynie zbierała się złość. Czuł, że mogłaby wrócić do domu już o wiele wcześniej.
- A niby jak ty to sobie wyobrażasz? Ona uprzedziła wszystkich, że jestem jej bratanicą z problemami, kto by mi uwierzył? Otsune, to szanowana osoba. A ja? Samotna dziewczyna z dzieckiem. Uciekać? A spróbuj wiać z takim brzuchem. – podniosła głos, a zaraz potem ucichła, nie chciała, by myśleli, że się nie starała. Znowu cisza, mężczyźni byli zdziwieni jej słowami. Jednak żaden z nich nie miał zamiaru jej dalej denerwować. Głośno westchnęła, a gdy Naruto zszedł z jej łóżka szybko wślizgnęła się pod kołdrę. Położyła się, a z jej oczu popłynęło kilka łez. Nie wiedziała, dlaczego płacze, powinna się cieszyć, że w końcu przyszedł ratunek. Sama nie rozumiała swoich uczuć. Chciała, aby wszystko się skończyło, chciała odzyskać swoje dawne życie. Bez niego. Pogłaskała się po brzuchu w myślach prosząc o wybaczenie.
Po kilku godzinach, gdy zrobiło się chłodniej dwaj mężczyźni również położyli się do swoich łóżek. Sasuke stanął przy niej, wpatrując się w jej spokojną twarz. Okrył ją szczelniej białą kołdrą i sam również położył się do łóżka obok. Postanowił wrócić z nią do wioski i poczekać aż na świat przyjdzie jego syn. Wiedział, że tam będą mieli zapewnioną opiekę, a Sakura nie dostanie się w ręce Itachiego. Teraz najważniejsze było ich bezpieczeństwo.
Rano wszyscy szybko spakowali sobie rzeczy, zapłacili za pobyt i wyruszyli, by jak najszybciej dotrzeć do swoich domów. Przez całą podróż w aucie panowała cisza. Sasuke prowadził, co usprawiedliwiało jego milczenie. Sai siedział z przodu cały czas coś rysując, a Naruto przytulał śpiącą Sakurę, co jakiś czas zaczynając wymyślać imiona według niego idealnie pasujące do dziecka. Gdy po kilku godzinach drogi w końcu dotarli. Sasuke, Naruto i Sakura udali się do Tsunade.
Tam, wszystko poszło sprawnie, Sakura opisała wszystko w dużym skrócie, jednak żadnym swoim słowem nie obciążyła Sasuke. Tak było lepiej, robiła to dla dobra dziecka.
Tsunade nakazała, by Sakura przeszła badania w ich szpitalu, a dopiero potem wróciła do domu. Zaproponowała także, aby dziewczyna zamieszkała z Sasuke.
Stał na korytarzu w ręku trzymając kartę ciąży. Za chwilę Sakura miała opuścić szpital. Badania trwały trzy godziny, w tym czasie zdążył przenieść jej najpotrzebniejsze rzeczy do swojego domu.
- Nie musiałeś na mnie czekać, poradziłabym sobie. – Sakura przyśpieszyła i z podniesioną głową, ruszyła w kierunku wyjścia. Mimo wszystko cieszyła się, że go tu zastała. Widziała, jak mu zależy na zdrowiu jego dziecka. W końcu poczuła się wolna, w końcu mogła zadecydować sama o swoim życiu.
- Przeniosłem twoje rzeczy do swojego domu. – wiedział, że się zdenerwuje, jednak był na to przygotowany.
- Nienawidzę, gdy za mnie decydujesz. – Sasuke delikatnie się uśmiechnął widząc jej zniesmaczoną minę. – Wiesz, co z Itachim? – wsiadła do samochodu Sasuke, gdy ten otworzył jej drzwi.
- Krążą plotki, że nie żyję. Jednak ja w to nie wierzę. On chce żebyśmy tak myśleli, wtedy zaatakuje. – Sakura siedziała w milczeniu, co jakiś czas zerkając na jego twarz pełną skupienia.
Otworzył wielkie drzwi, przodem wpuszczając ciężarną kobietę. Sakura rozejrzała się po pomieszczeniu. W całym pokoju panowała ciemność, ciemne zasłony zakrywały całe okna i nie pozwalały przedostać się do niego promieniom słonecznym. W pewnej chwili złapał za jej dłoń tym samym przyciągając ją do siebie i opierając swoją brodę o jej czoło.
- Dobrze, że już jesteś. – cicho wyszeptał lekko mrużąc swoje kare oczy. Jedną ręką oplótł ją w pasie, a drugą położył na jej okrągłym brzuszku.
- Najpierw robisz mi niewyobrażalną krzywdę, a teraz cieszysz się, że mnie odzyskałeś? – odepchnęła go. - Odzyskałeś! Jakbym była rzeczą! – pięścią uderzyła w jego umięśnioną klatkę piersiową. -Przez te ostatnie miesiące wszyscy traktowali mnie jakbym była rzeczą! Wszyscy! Nie miałam prawa głosu! Nie mogłam decydować o swoim życiu! – wykrzyczała mu wszystko w twarz, dając upust swoim emocjom. Wszystko w niej wrzało. – Zaprowadź mnie do mojego pokoju. – przerwała chwilę ciszy patrząc znacząco na mężczyznę, który nadal analizował jej słowa i patrzył na nią lekko zdziwionym wzrokiem, nie takiej reakcji się spodziewał. Nie miał ochoty na sprzeczki, zaprowadził ją do swojego pokoju.
- Tutaj będziesz mieszkać – na te słowa rozejrzała się po pokoju. Ciemne ściany, ogromne łóżko, kilka szaf i biurko.
- Przecież to twój pokój. – usiadła zrezygnowana na łóżku. Bolał ją brzuch, to ciągłe kopanie przyprawiało ją o mdłości. A on miał dość jej marudzenia, nie był przyzwyczajony do takiego zachowania. Nie miał ochoty jej słuchać, chciał być sam. Otworzył drzwi by wyjść z pokoju, ale zatrzymał go jej głos.
- I jeszcze jedno... – chwilę zwlekała. – …nie chce twojego bachora. – powiedziała nieco ciszej.
Sama nie była przekonana, co do swoich słów, czy naprawdę tak myśli. Powiedziała to chyba tylko, dlatego, bo chciała go rozzłościć. Spojrzał na nią, a w jego oczach było widać rodzący się gniew. Tak strasznie go to zdenerwowała. Wychodząc trzasnął drzwiami, zbiegł po schodach i wyszedł z domu.
C.D.N
Nie sądziłam, że wszystko tak się potoczy i Sakura wyprze się swojego dziecka przy Sasuke. Mam nadzieję, że wszystko się zakończy szczęśliwie.
OdpowiedzUsuńWiele kobiet by tak postąpiło. Cieszy się z odzyskanej wolności, ale tak na prawdę to nie jest to, czego oczekiwała. W dodatku ma mieszkać z mężczyzną, który ją zgwałcił. Dla ciężkie przeżycia, a w dodatku dziecko. Kochać je kocha, skoro nie chciała się go pozbyć. :)
OdpowiedzUsuńRozumiem.
OdpowiedzUsuńNie dziwie się reakcji Sakura. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.
OdpowiedzUsuńMoże to niemożliwe, ale jednak! Tak się wciągnęłam, że nawet nie zwracałam zbytnio uwagi na błędy. Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniejszego rozdziały! Mam nadzieję że moje grzechy zostaną mi odpuszczone :D Cholera, muszę iść do spowiedzi -.- Dobrze, że sobie przypomniałam... Co do rozdziału, to widzę, że się dzieje. No wreszcie Sakura jest wolna, tzn. nie do końca, ale na pewno jest lepiej niż wcześniej. Dobra, ja rozumiem jej sytuację. Rozumiem, że może być wkurzona i jak się czuć. W końcu nosi w sobie dziecko z gwałtu, mieszka z tym mężczyzną i jest tak naprawdę z jednej niewoli do drugiej. Ale jednak mimo wszystko uważam, że jej słowa były ostre, ale mi się podobało! :D Dobra, może nie zwracałam uwagi na błędy, ale mimo wszystko kilka widziałam xD Trochę stylistycznych i interpunkcyjnych plus dwa rzeczowe. No, ale w porównaniu z pierwszym rozdziałem, to jest cudowne! Jestem z Ciebie dumna, naprawdę <3Tylko mam takie jedno zastrzeżenie. Notatka miała być kolejnego dnia, a tutaj minęły już trzy dni i nic nie ma T.T Oj Misiaku, Misiaku, lenisz się :P Ja Cię tutaj zaraz wezmę w obroty ^^Kooocham ! <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci wyszło. Oby wszystko potoczyło się dobrze. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńŚwietna notka oby tak dalej....bo masz do tego ogromny talent ;) pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga http://saki-sasusakuwayoflife.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń