Pięściami uderzała o szybę, która pod wpływem siły cała drżała. Przestała, gdy usłyszała kroki. Ktoś wchodził po schodach, zapewne Otsune, która usłyszała krzyki Sakury. Kobieta, którą Sakura zauważyła w parku niestety odeszła nie słysząc zupełnie nic. Dziewczyna usiadła na parapet i ukryła twarz w dłoniach. Drzwi szybko otworzyły się, w nich stanęła tak jak spodziewała się Sakura, Otsune z wrogą miną.
- Co ty moja panno robiłaś? – niezadowolona zadała retoryczne pytanie, ręce położyła na biodra i pytającym wzrokiem lustrowała zdziwioną Sakurę.
- Nic, ja tylko.. - Zrezygnowała z dalszego tłumaczenia, widząc, że nie przekonała Otsune.
- Tak, tak.. – kobieta zaśmiała się widząc zdziwioną minę Sakury, podeszła do okna i zasłoniła je śnieżnobiałymi zasłonami. – Połóż się, odpocznij. Coś tak czuję, że już niedługo zjawi się Itachi. – spojrzała w stronę dziewczyny i ponownie się uśmiechnęła. Różowowłosa kiwnęła głową i położyła się na łóżku. Gdy Otsune wyszła, szybko wstała i ponownie podbiegła do okna odsłaniając zasłony. Niestety, po osobie, którą widziała wcześniej nie było nawet śladu. Zrezygnowana znowu usiadła na parapecie i patrzyła na wirujące liście, spadające z drzew.
Mijały dni, a potem tygodnie, a za nimi miesiące. Przez ten czas Itachi nie pojawił się ani razu, Sakura od tego czasu nie widziała kobiety z dzieckiem, którą obrała sobie jako partnerkę do pomocy w ucieczce. Dzień, a potem noc. Każdy wyglądał prawie tak samo jak poprzedni. Przestała liczyć płynące dni. Z domu Otsune wychodziła rzadko, czasami tylko na drobne zakupy. Powoli przyzwyczajała się do tej szarej codzienności. Jej brzuch był już bardzo duży, nie dało się go już ukryć, więc kobiety zrezygnowały z dalszego bandażowania go. Teraz pozostało tylko czekać. Ale, na co? Żeby Itachi w końcu dowiedział się o ciąży? To zaczynało być dziwne, wiedziała, że ta baba nie ma z nim żadnego kontaktu. Kiedyś nawet napomknęła, że nie wie, czy on kiedykolwiek wróci. Mimo to, bała się tej konfrontacji. Ostatnio doszły ją wieści o tym, że po wiosce krążą ludzie z dalekiego miasta. Wtedy Otsune zastosowała szczególną ostrożność, Sakura nie mogła już nawet wyjść do ogrodu, siedziała w czterech ścianach. Zapewne wtedy nie robiła tego dla Itachiego, lecz aby chronić własny tyłek przed odpowiedzialnością za porwanie. Może nawet spodobała się jej myśl, że Sakura zamieszka u niej na stałe wraz ze swym maleństwem. Od kilku dni staruszka zaczęła przynosić jej ubranka dla dziecka, które już za miesiąc miało się urodzić.
Kolejny raz tego dnia usiadła na parapecie i patrzyła na park, po którym, jak co dzień biegały roześmiane dzieci. To było jej ulubionym zajęciem. Coś w niej zaczynało pękać. Jeszcze kilka miesięcy temu, z czystym sercem mogła powiedzieć, że nie kocha dziecka, które nosi pod sercem. A teraz? Musiałaby się dobrze nad tymi słowami zastanowić. Czuła jego ruchy, wiedziała, kiedy śpi i kiedy jest zdenerwowany. Nawet zaczęła mówić do niego, jej głos uspokajał maleństwo. Coraz bardziej była zdziwiona tym, co się z nią dzieję. Budził się w niej śpiący dotąd instynkt macierzyński, a z czasem zaczęła tęsknić za ojcem dziecka. Leżąc nocami na miękkim łóżku i patrząc w biały sufit z dnia na dzień coraz częściej myślała nam jego słowami, tymi o rodzinie, powoli zaczynała je rozumieć. On pragnął założyć rodzinę, chciał by jego klan istniał, zawsze był sam. Nie wiedziała, dlaczego, ale nie chciała i nie była na niego zła, nie gniewała się. Co mogłoby wydawać się dziwne w jej sytuacji. Pogrążona w ciszy wsłuchiwała się w nią. W pewnym momencie usłyszała podniesione głosy. Ktoś rozmawiał z Otsune. Zaciekawiona zeszła z parapetu i podeszła do drzwi, z zamiarem otworzenia ich, jednak były zamknięte. Nagle odsunęła się od nich. Rozpoznała głos Itachiego, a potem usłyszała jak mężczyzna wchodzi po schodach. Przestraszona czekała na tą chwilę, której tak strasznie się obawiała. „Co teraz?” – Myślała gorączkowo, jej serce uderzało coraz szybciej, poczuła ruchy dziecka, a chwilę później drzwi otworzyły się. Stanął w nich Itachi z lekkim uśmiechem na twarzy, który jednak szybko znikł, gdy mężczyzna zlustrował swoim zimnym wzrokiem postać młodej kobiety.
- Co to ma znaczyć?! – Itachi z lekkim niedowierzaniem nadal patrzył w stronę wystraszonej dziewczyny.
- Właśnie o tym chciałam ci powiedzieć.- Otsune podeszła do Sakury i stanęła przed nią, jakby osłaniając ją własnym ciałem przed Itachim. Zdenerwowany mężczyzna uderzył pięścią w szafkę, która rozleciała się pod wpływem silnego uderzenia.
- To bachor Sasuke? – bardziej stwierdził niż zapytał, szybkim krokiem kierował się w stronę Otsune i stojącej za nią Sakury.
- Zabrałeś ją, gdy ona nosiła w sobie dziecko twojego brata. – skwitowała Otsune, ręką odgradzając mu drogę. – Za miesiąc twój brat zostanie ojcem. – dodała, choć widziała, że te słowa jeszcze bardziej rozgniewały czarnookiego.
- Więc musimy zrobić tak, żeby ten bachor nigdy się nie urodził. – Itachi głośno westchnął, jakby myślał nad kolejnymi swoimi słowami, a potem po raz kolejny spojrzał na przerażoną Sakurę, która na te słowa odruchowo zakryła rękoma swój brzuch.
- To nie jest najlepszy pomysł Itachi. Sasuke wie, że zostanie ojcem, w wiosce kręcą się żołnierze z Konoha. Oni już wiedzą, że Sakura jest tutaj. Sprowadzisz na siebie nieszczęście! Zjawiłeś się w nieodpowiednim momencie. Sasuke coraz bardziej rośnie w siłę, wrócił do miasta, a winą za porwanie obarczył ciebie. Jesteś stracony Uchiha. – Otsune widziała, że tymi słowami nieco zgasiła chory pomysł Itachiego.
- Masz coś z tym zrobić. – rzucił tylko, wskazując głową na Sakurę i wyszedł trzaskając drzwiami. Otsune odwróciła się w kierunku zielonookiej dziewczyny i uśmiechnęła się do niej, jednak jej uśmiech nie był taki sam jak poprzednie, którymi ją obdarzała. Wydawał się taki przepełniony smutkiem. Staruszka zdawała sobie sprawę z tego, że Itachi zrobi wszystko by pozbyć się dziecka. I albo zrobi to ona – bezboleśnie, albo on, mniej przyjemnie. Pozostaje jeszcze jedno wyjście, pomoc Sakurze w ucieczce stąd. Wielki dylemat, gdyby pomogła Sakurze, na pewno straciłaby za to swoje życie.
- Co teraz zrobimy? – różowowłosa usiadła na łóżku, a z jej oczu popłynęło kilka kryształowych łez, spadających na jej ręce i brzuch. Otsune nic nie odpowiedziała, popatrzyła tylko na nią i wyszła, zostawiając młodą dziewczynę samą ze swoimi myślami, które po raz kolejny nie dadzą jej zasnąć tej nocy.
Młodszy z braci Uchiha siedział w jednym z barów w wiosce, a razem z nim Naruto, który zajadał się jedną ze swoim ulubionych potraw. Tak różne osoby. Sasuke – wiecznie szukający zemsty potężny żołnierz, który wzbudzał w ludziach strach. Teraz siedział w barze, a jego myśli krążyła wokół jego nienarodzonego jeszcze dziecka. Naruto – wesoły chłopak, którego życie straszliwie doświadczyło. Doznał tyle cierpienia, upokorzenia i bólu, a mimo tego potrafi się śmiać. Jest silnym wojownikiem, który mimo to teraz siedzi załamany powoli tracąc nadzieję na odzyskanie swojej przyjaciółki. Sasuke poinformował wszystkich, że Sakura jest w ciąży i wszystko musi działać sprawnie, gdyż Itachiego podobno widziano w wiosce, a gdy ten dowie się o dziecku, postanowi je zabić. O ile już to się nie stało. Jednakże, co mieli robić? Siedzieli zmęczeni w tym cholernym barze po całonocnym patrolowaniu uliczek. Nagle rozległ się krzyk, a z tłumu wyłoniła się sylwetka mężczyzny, był ich człowiek.
- Mamy informacje! – Zdyszany strażnik podał Sasuke małą kartkę, na której zapisany był adres – Tutaj podobno znajduje się kobieta w ciąży. – nim dokończył, Sasuke, tak jak i Naruto już pędzili w stronę, której znajdował się budynek o podanym adresie. Ich oczom ukazał się niewielki, biały dom i otaczający go zadbany ogród. Naruto podszedł do drzwi i głośno zapukał, chwilę potem drzwi otworzyły się…
C.D.N
- Co ty moja panno robiłaś? – niezadowolona zadała retoryczne pytanie, ręce położyła na biodra i pytającym wzrokiem lustrowała zdziwioną Sakurę.
- Nic, ja tylko.. - Zrezygnowała z dalszego tłumaczenia, widząc, że nie przekonała Otsune.
- Tak, tak.. – kobieta zaśmiała się widząc zdziwioną minę Sakury, podeszła do okna i zasłoniła je śnieżnobiałymi zasłonami. – Połóż się, odpocznij. Coś tak czuję, że już niedługo zjawi się Itachi. – spojrzała w stronę dziewczyny i ponownie się uśmiechnęła. Różowowłosa kiwnęła głową i położyła się na łóżku. Gdy Otsune wyszła, szybko wstała i ponownie podbiegła do okna odsłaniając zasłony. Niestety, po osobie, którą widziała wcześniej nie było nawet śladu. Zrezygnowana znowu usiadła na parapecie i patrzyła na wirujące liście, spadające z drzew.
Mijały dni, a potem tygodnie, a za nimi miesiące. Przez ten czas Itachi nie pojawił się ani razu, Sakura od tego czasu nie widziała kobiety z dzieckiem, którą obrała sobie jako partnerkę do pomocy w ucieczce. Dzień, a potem noc. Każdy wyglądał prawie tak samo jak poprzedni. Przestała liczyć płynące dni. Z domu Otsune wychodziła rzadko, czasami tylko na drobne zakupy. Powoli przyzwyczajała się do tej szarej codzienności. Jej brzuch był już bardzo duży, nie dało się go już ukryć, więc kobiety zrezygnowały z dalszego bandażowania go. Teraz pozostało tylko czekać. Ale, na co? Żeby Itachi w końcu dowiedział się o ciąży? To zaczynało być dziwne, wiedziała, że ta baba nie ma z nim żadnego kontaktu. Kiedyś nawet napomknęła, że nie wie, czy on kiedykolwiek wróci. Mimo to, bała się tej konfrontacji. Ostatnio doszły ją wieści o tym, że po wiosce krążą ludzie z dalekiego miasta. Wtedy Otsune zastosowała szczególną ostrożność, Sakura nie mogła już nawet wyjść do ogrodu, siedziała w czterech ścianach. Zapewne wtedy nie robiła tego dla Itachiego, lecz aby chronić własny tyłek przed odpowiedzialnością za porwanie. Może nawet spodobała się jej myśl, że Sakura zamieszka u niej na stałe wraz ze swym maleństwem. Od kilku dni staruszka zaczęła przynosić jej ubranka dla dziecka, które już za miesiąc miało się urodzić.
Kolejny raz tego dnia usiadła na parapecie i patrzyła na park, po którym, jak co dzień biegały roześmiane dzieci. To było jej ulubionym zajęciem. Coś w niej zaczynało pękać. Jeszcze kilka miesięcy temu, z czystym sercem mogła powiedzieć, że nie kocha dziecka, które nosi pod sercem. A teraz? Musiałaby się dobrze nad tymi słowami zastanowić. Czuła jego ruchy, wiedziała, kiedy śpi i kiedy jest zdenerwowany. Nawet zaczęła mówić do niego, jej głos uspokajał maleństwo. Coraz bardziej była zdziwiona tym, co się z nią dzieję. Budził się w niej śpiący dotąd instynkt macierzyński, a z czasem zaczęła tęsknić za ojcem dziecka. Leżąc nocami na miękkim łóżku i patrząc w biały sufit z dnia na dzień coraz częściej myślała nam jego słowami, tymi o rodzinie, powoli zaczynała je rozumieć. On pragnął założyć rodzinę, chciał by jego klan istniał, zawsze był sam. Nie wiedziała, dlaczego, ale nie chciała i nie była na niego zła, nie gniewała się. Co mogłoby wydawać się dziwne w jej sytuacji. Pogrążona w ciszy wsłuchiwała się w nią. W pewnym momencie usłyszała podniesione głosy. Ktoś rozmawiał z Otsune. Zaciekawiona zeszła z parapetu i podeszła do drzwi, z zamiarem otworzenia ich, jednak były zamknięte. Nagle odsunęła się od nich. Rozpoznała głos Itachiego, a potem usłyszała jak mężczyzna wchodzi po schodach. Przestraszona czekała na tą chwilę, której tak strasznie się obawiała. „Co teraz?” – Myślała gorączkowo, jej serce uderzało coraz szybciej, poczuła ruchy dziecka, a chwilę później drzwi otworzyły się. Stanął w nich Itachi z lekkim uśmiechem na twarzy, który jednak szybko znikł, gdy mężczyzna zlustrował swoim zimnym wzrokiem postać młodej kobiety.
- Co to ma znaczyć?! – Itachi z lekkim niedowierzaniem nadal patrzył w stronę wystraszonej dziewczyny.
- Właśnie o tym chciałam ci powiedzieć.- Otsune podeszła do Sakury i stanęła przed nią, jakby osłaniając ją własnym ciałem przed Itachim. Zdenerwowany mężczyzna uderzył pięścią w szafkę, która rozleciała się pod wpływem silnego uderzenia.
- To bachor Sasuke? – bardziej stwierdził niż zapytał, szybkim krokiem kierował się w stronę Otsune i stojącej za nią Sakury.
- Zabrałeś ją, gdy ona nosiła w sobie dziecko twojego brata. – skwitowała Otsune, ręką odgradzając mu drogę. – Za miesiąc twój brat zostanie ojcem. – dodała, choć widziała, że te słowa jeszcze bardziej rozgniewały czarnookiego.
- Więc musimy zrobić tak, żeby ten bachor nigdy się nie urodził. – Itachi głośno westchnął, jakby myślał nad kolejnymi swoimi słowami, a potem po raz kolejny spojrzał na przerażoną Sakurę, która na te słowa odruchowo zakryła rękoma swój brzuch.
- To nie jest najlepszy pomysł Itachi. Sasuke wie, że zostanie ojcem, w wiosce kręcą się żołnierze z Konoha. Oni już wiedzą, że Sakura jest tutaj. Sprowadzisz na siebie nieszczęście! Zjawiłeś się w nieodpowiednim momencie. Sasuke coraz bardziej rośnie w siłę, wrócił do miasta, a winą za porwanie obarczył ciebie. Jesteś stracony Uchiha. – Otsune widziała, że tymi słowami nieco zgasiła chory pomysł Itachiego.
- Masz coś z tym zrobić. – rzucił tylko, wskazując głową na Sakurę i wyszedł trzaskając drzwiami. Otsune odwróciła się w kierunku zielonookiej dziewczyny i uśmiechnęła się do niej, jednak jej uśmiech nie był taki sam jak poprzednie, którymi ją obdarzała. Wydawał się taki przepełniony smutkiem. Staruszka zdawała sobie sprawę z tego, że Itachi zrobi wszystko by pozbyć się dziecka. I albo zrobi to ona – bezboleśnie, albo on, mniej przyjemnie. Pozostaje jeszcze jedno wyjście, pomoc Sakurze w ucieczce stąd. Wielki dylemat, gdyby pomogła Sakurze, na pewno straciłaby za to swoje życie.
- Co teraz zrobimy? – różowowłosa usiadła na łóżku, a z jej oczu popłynęło kilka kryształowych łez, spadających na jej ręce i brzuch. Otsune nic nie odpowiedziała, popatrzyła tylko na nią i wyszła, zostawiając młodą dziewczynę samą ze swoimi myślami, które po raz kolejny nie dadzą jej zasnąć tej nocy.
Młodszy z braci Uchiha siedział w jednym z barów w wiosce, a razem z nim Naruto, który zajadał się jedną ze swoim ulubionych potraw. Tak różne osoby. Sasuke – wiecznie szukający zemsty potężny żołnierz, który wzbudzał w ludziach strach. Teraz siedział w barze, a jego myśli krążyła wokół jego nienarodzonego jeszcze dziecka. Naruto – wesoły chłopak, którego życie straszliwie doświadczyło. Doznał tyle cierpienia, upokorzenia i bólu, a mimo tego potrafi się śmiać. Jest silnym wojownikiem, który mimo to teraz siedzi załamany powoli tracąc nadzieję na odzyskanie swojej przyjaciółki. Sasuke poinformował wszystkich, że Sakura jest w ciąży i wszystko musi działać sprawnie, gdyż Itachiego podobno widziano w wiosce, a gdy ten dowie się o dziecku, postanowi je zabić. O ile już to się nie stało. Jednakże, co mieli robić? Siedzieli zmęczeni w tym cholernym barze po całonocnym patrolowaniu uliczek. Nagle rozległ się krzyk, a z tłumu wyłoniła się sylwetka mężczyzny, był ich człowiek.
- Mamy informacje! – Zdyszany strażnik podał Sasuke małą kartkę, na której zapisany był adres – Tutaj podobno znajduje się kobieta w ciąży. – nim dokończył, Sasuke, tak jak i Naruto już pędzili w stronę, której znajdował się budynek o podanym adresie. Ich oczom ukazał się niewielki, biały dom i otaczający go zadbany ogród. Naruto podszedł do drzwi i głośno zapukał, chwilę potem drzwi otworzyły się…
C.D.N
Obudziłaś we mnie jeszcze większą ciekawość. :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę niech wszystko się szczęśliwie się skończy !!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam właśnie wszystkie rozdziały. Świetnie piszesz. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń