Przejdź do głównej zawartości

4. Początek misji

Wybiła północ.
Drzewa rosnące wokół jej domu o tej porze wyglądały strasznie i choć dookoła wszystko było oświetlone przez księżyc w pełni, nic nie było takie samo jak za dnia.  Silny wiatr, który obijał się o szczelnie zamknięte okna, nieprzyjemnie gwizdał, a deszcz bębnił o szyby. Zmienność pogody w lecie jest naprawdę zaskakująca. W dzień męczy mieszkańców niemiłosierny upał, a w nocy, choć nie jest zimno, pada deszcz i zrywa się wiatr, który niesie wszystko, co zdaje się być lżejsze od niego. Nie słychać już krzyków, śmiechu i muzyki, a w powietrzu nie unosi się inny zapach, jak tylko zapach deszczu. Miło jest czasami posiedzieć wpatrując się w szybę, po której spływa woda i wyobrażać sobie, że to wyścig kropel.

Człowiek jest istotą społeczną, więc do życia potrzebne mu są kontakty z innymi ludźmi. Samotny człowiek w końcu wariuje, samotny człowiek staję się oschły i zamknięty w sobie. Kim jest samotny człowiek? Czy to ten, który po pracy wraca do pustego domu, a może ten, który noce spędza z kochanką w podrzędnym motelu? Każdy interpretuje to inaczej. Żyją wśród nas takie osoby, czasami nawet ich nie dostrzegamy. Ale o samotności będzie innym razem, gdy stanie się coś, co będzie już nieodwracalne.

Powoli otwierała oczy, które próbowały namierzyć jakiś punkt odniesienia w ogarniającej ją ciemności. Spojrzała na podświetlany zegarek – powinna już wstać, więc powolnie zwlekła się łóżka i jeszcze wolniejszym krokiem szła w stronę białych drzwi, ręką próbując odnaleźć włącznik światła. Długi, ciepły prysznic i znów siedziała na łóżku czesząc włosy, które mokre przylepiały się do jej twarzy, ramion i pleców. Kot, który leżał na łóżku, poderwał się do góry i w jednej chwili zniknął za drzwiami, prowadzącymi do przedpokoju. Kompletnie zapomniała, musiała jeszcze załatwić opiekę dla owego stworzenia, które jeszcze niedawno leżało na jej miękkim łóżku. Pośpiesznie ubrała się i również zniknęła za drzwiami. Czuła nieprzyjemne uczucie chłody, gdy schodziła do kuchni. Już od dawna w owym pomieszczeniu nie było czuć zapachu przyrządzanego obiadu. Zakupy robiła rzadko, jadła najczęściej w szpitalu, gdy kupiła jakąś sałatkę w bufecie. Nigdy nie uczyła się gotować, rodziców straciła 4 lata temu. Matkę w wojnie, gdy kilku mężczyzn wkroczyło do ich domu, mieli rozkaz zabić wszystkich, bez żadnych wyjątków. Ginęli dorośli, ginęli i dzieci. Nie wiedziała jednak, co stało się z jej ojcem, kilka razy obiło się jej o uszy, że wiadomość o śmierci żony i trwająca wojna, tak nim wstrząsnęła, że uciekł. Uciekł, jak zwykły tchórz daleko poza granice państw walczących. Nie wiadomo, gdzie się podziewa, czy żyję, czy też już nie. Nigdy nie próbowała go odszukać, bała się, że plotki o tym, że uciekł okażą się prawdziwe. Teraz woli żyć w przekonaniu, że zginął w wojnie, że walczył do ostatniego tchu. Nieświadomość była o wiele lepsza.
Jej rozmyślania przerwał głośny huk, to znowu sprawka kota, który wskakując na meble kuchenne strącił garnek stojący na blacie. Sakura pokręciła tylko głową, zganiła kota i zabrała się do robienia kanapek, zjadła je szybko i popijając gorącą kawę myślała, czy aby na pewno wszystko spakowała.
„Ta misja może być interesująca” – coraz bardziej się do niej przekonywała, chociaż nikt nie wiedział, co może ich jeszcze spotkać.

 

Straszliwy hałas rozległ się po wielkiej posiadłości. Dźwięk, który niósł się i odbijał echem od pustych pokoi – bezlitosny budzik. Czarnowłosy mężczyzna zerwał się na równe nogi i wyłączył hałaśliwe urządzenie. Ogłuszająca cisza, która codziennie mu towarzyszyła ogarnęła pomieszczenie.  Może tylko czasami jakaś większa kropla obiła się o szybę, zakłócając spokój. Sasuke rozejrzał się po pokoju i w pośpiechu pakował do torby tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy, jakby nic innego nie było mu potrzebne.  Wziął krótki i zimny prysznic, a potem wyjął jakąś mrożonkę i wstawił ją do piekarnika. Zapach kawy rozniósł się po wielkiej kuchni. Szybko zjadł swoje śniadanie i wziął ostatni łyk kawy, odstawiając naczynia do zlewu. Nie mył ich. Przecież i tak tu nie wróci. Przeczesał swoje kruczoczarne włosy i zniknął w pokoju, w którym znajdowała się broń.

 

Za kilka minut musiała wychodzić, ubrała więc kaptur i zabrała swój bagaż. Przekręciła klucz w zamku dwa razy, natomiast kota wzięła na ręce i przez uchylone okno sąsiedniego budynku wrzuciła go do pokoju sąsiadów. Często tak robiła. Nie wypadało pukać do drzwi o czwartej rano, bo wiedziała, że jest tam małe dziecko, które na pewno obudziłoby się słysząc hałas.
Wolnym krokiem przemierzała puste uliczki. Uliczne latarnie świeciły tak mocno, że aż raziły w oczy, tylko niektóre przygasały tworząc nieprzyjemny nastrój. Unosiła się lekka mgła, która z każdą chwilą opadała, natomiast trawa była pokryta rosą, która zapewne zniknie, gdy wstanie słońce osuszając każde źdźbło z osobna. Słyszała szczekanie psa, lecz w oddali nie było żadnej żywej duszy. Teraz powinna smacznie spać w swoim łóżku, z kotem przy nodze, a nie włóczyć się po mieście. Wzdrygnęła się i przyśpieszyła kroku.

 

Wychodził właśnie ze swojej posiadłości, nawet nie zamknął drzwi. Przecież nikt nie odważy się przestąpić jego progu. Zarzucił lekką torbę na plecy i ruszył w kierunku bramy, która zaskrzypiała, gdy Sasuke ją otwierał, nieprzyjemny dźwięk rozniósł się po okolicy. Usłyszał kroki, które z każdą sekundą stawały się coraz bardziej wyraźne. Zza roku, z ciemności wyłoniła się dobrze znajoma mu twarz różowowłosej dziewczyny. Wolnym krokiem podszedł do niej, na co ta momentalnie go wyminęła obdarzając niedbałym spojrzeniem. Przeszły ją dreszcze, a chwilę później usłyszała jego głos.

- Przynajmniej mam pewność, że chociaż ty będziesz punktualnie. – zaczął rozmowę, choć nie był pewien czy Sakura zechce z nim rozmawiać. Cóż, przynajmniej się przełamał i zaczął tą jakże kreatywną rozmowę.

- Taa.. – wyprzedziła go o parę kroków i dalej szli w milczeniu. Aż do czasu, gdy na horyzoncie pojawił się Naruto, który widząc przyjaciół podbiegł do nich głośno krzycząc.

- Cześć! Jesteście, a już się bałem, że będę musiał iść sam.  No! A co macie takie miny? – delikatnie szturchnął Sakurę. - Trzeba się rozweselić, ptaszki śpiewają zaraz będzie jasno, a my wspólnie jak kiedyś idziemy na misję. – wskazał dłonią przed siebie. - Ciekawe czy spotka nas coś ekscytującego? Może nas napadną?! A my bez problemu zniszczymy ich jednym palcem! – nakręcał się, co chwilę spoglądając na ich spokojne miny.

- Naruto, mamy tylko dostarczyć jakieś głupie dokumentny, które najprawdopodobniej dotyczą prywatnych spraw między Tsunade, a jej przyjacielem. Myślisz, że inni będą się o nie bić, że zainteresowaliby się tymi papierkami? Nie sądzę. – mówiła dziewczyna, gromiąc go swoim spojrzeniem. – Zresztą, co jest ciekawego w napadach? – skrzywiła się.
„Jak zawsze” pomyślał czarnooki i uśmiechnął się pod nosem.

- Sakura.. zawsze musisz, prawda? No musisz! Bo byś nie wytrzymała! – zaczął z wyrzutami Naruto robiąc przy tym dziwne miny. – Z babami to jednak tylko same utrapienia. – dodał krzyżując ręce.

- Zejdź mi z oczu – odburknęła mu dziewczyna, popychając go, na co chłopak z wielkim impetem wleciał w krzaki, które pod ciężarem chłopaka połamały się robiąc dużo hałasu. Zanim Naruto się podniósł jego przyjaciele byli już nieco dalej.

- Poczekajcie!– krzyczał blondyn, jednak oboje zatrzymali się dopiero, gdy ten dodał. – Kto ma zwój ten ma władzę. – robiąc triumfalną minę,

- Daj mi to, bo zgubisz. – Sasuke próbował odebrać zwój Naruto, jednak ten zaczął uciekać. Sakura przyglądała się temu z lekkim niedowierzaniem. Cóż, nawet tęskniła za dawnymi czasami. Chociaż wspomnienia wróciły, nadal nie ufała Sasuke. Coś w tym musi być, ludzie się tak nie zmieniają.
Pół godziny później byli już przy granicy miasta, gdzie czekał na nich samochód z kuloodpornymi szybami. Spojrzeli na siebie i wsiedli do dużego auta. Sasuke prowadził, miał dobrą orientację w terenie. Promienie słoneczne zaczęły ogrzewać ich twarze, a świeże powietrze przedostające się przez otwarte okna dodawały im sił. Nie odzywali się do siebie, ich oczy były wlepione przed siebie. Każdy myślał o czymś innym, a może i nie? Tak bardzo się różnili. Naruto, blondyn o niebieskich oczach, marzący o tym, by zostać Hokage, Sakura - zielonooka dziewczyna z podejrzliwym wzrokiem lustrująca odzyskanego przyjaciela i jeszcze jeden mężczyzna, za którym kobiety się oglądały, by jeszcze chwilę popatrzeć na jego umięśnione ciało i ostre rysy twarzy. Ten facet traktował je jednak przedmiotowo, nie liczyły się dla niego, były tylko słabszą płcią kuszącą swoimi atutami. Tak, były gorsze. Żadna nie była godna, by stanąć u jego boku i nosić jego nazwisko, sławne nazwisko, które znał każdy. Kobiety spełniały tylko jego seksualne zachcianki, nic poza tym, zero zobowiązań.

Godzina 14.00 jechali już dziesięć godzin, upał i zmęczenie spowodowane brakiem snu dawały się we znaki, kropelki potu spływały po ich czołach. Pieprzony grat nie miał nawet klimatyzacji.

- Odpocznijmy – Pękła. Sakura nie wytrzymała. –Gdzieś tutaj powinna być jakaś wioska.- dodała

- Trzeba było zostać w domu – dogryzł jej Sasuke, jednak widząc karcące spojrzenie Naruto zatrzymał samochód na środku kamienistej drogi. Wkurzyła się, jak on śmiał tak do niej mówić? Przecież on też był zmęczony ciągłą jazdą, każdy chciał rozprostować nogi.

- Zamknij się Uchiha. – warknęła. - Zachowaj swoje głupie uwagi dla kogoś innego. Ja nie mam zamiaru ich wysłuchiwać – mówiąc to wyszła z auta. Było jej przykro, znowu to samo, znowu jest jej źle, przez niego. Czuła się zbędna.

- Sasuke wyluzuj, dobra? Miało być tak fajnie. – blondyn lekko się zirytował i również wysiadł z auta.

- Dogryzasz mi, bo chcesz sprawdzić ile wytrzymam. – rzuciła widząc, że na nią patrzy.

- Jesteś za słaba, nawet na wysłuchiwanie docinek. – prychnął.

- Nie tobie to oceniać, dupku. – warknęła

- Może silną kobietą nigdy nie będziesz, ale mówiłem ci, za co powinnaś się wziąć. –uśmiechnął się triumfalnie i zmierzył wściekłą dziewczynę. Sakura zamachnęła się i chciała go uderzyć, jednak jego silna ręka złapała jej nadgarstek i wykręciła go tak mocno, że dziewczyna syknęła – Puść mnie! – warknęła, próbując się wyrwać.

- Nie tym tonem i więcej szacunku, bo pożałujesz. – popchnął ją i wrócił z powrotem do samochodu. – Jeszcze nie płaczesz? – kolejne słowa, które ją zabolały wyrwały się z jego ust. Dziewczyna odwróciła się napięcie i poszła w stronę skąd dobiegał szum wody.

Komentarze

  1. Trochę późno?! Ja już sobie chciałam zapałki w oczy włożyć, żeby mi powieki nie opadały. A jutro po trzech tygodniach do szkoły. Nie wyobrażam sobie jutrzejszej pobudki o siódmej rano -.- Mniejsza z tym. Trochę pochwał na początek.Coraz dłuższe notatki, co mnie bardzo cieszy.Porozdzielałaś wyrazy, co ułatwiło czytanie. Zaczyna robić się ciekawie, co mnie intryguje.Dodałaś świetne teksty Naruto no i uwielbiam tego chamskiego Sasuke w Twoim opowiadaniu. Misja dopiero się zaczęła, a tutaj już jest gorąco :D Teraz mniej miła atmosfera się nam zrobi.Sporo błędów stylistycznych i interpunkcyjnych. Nie wyłapałam żadnych interpunkcyjnych, chociaż tyle. Ale nie powiedziałaś do kogo Sakura podrzuciła kota.Wioska Liścia -piszemy z wielkich liter, bo jest to nazwa miejscowości. Wyobraziłam sobie Kakashiego pielęgnującego krzaczki, co mnie totalnie powaliło xD No więc widzę, że stajesz się coraz lepsza moja droga. Niedługo moje komentarze będą się składać z samych pochlebstw :P No to znowu dużo weny :D I czekam już na kolejny rozdział :) <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

50. Ból bezradności.

Od dwóch godzin snuła się po domu, niczym cień. Hinata wyszła już jakiś czas temu, a Sasuke, nadal nie wrócił. Ubrana jedynie w cienką koszulę nocną czuła, jak zimne powietrze nieprzyjemnie drażni jej delikatną skórę. W jej głowie zdążyło zrodzić się już kilka najczarniejszych scenariuszy, w których to kobieta z biura, jest przeszkodą na drodze powrotnej jej męża, do domu. Po raz kolejny mijała salon, zrezygnowana weszła w końcu do kuchni, gdzie zaparzyła gorącą herbatę i usiadła przy stole. W każdym innym przypadku raczyłaby się gorącą kawą, albo jakimś mocnym alkoholem, jednak w tej sytuacji herbata musiała wystarczyć. Za dwie godziny wybije północ, a nic nie zapowiadało powrotu Sasuke. Z każdą mijającą minutą uświadamiała sobie, jak bardzo czuje się zraniona, zdradzona i oszukana. Wczoraj miała jedynie podejrzenia, jednak dziś, była już pewna. Wstała i podeszła do okna. Na niebie nie było żadnej gwiazdy, na dworze panowała ciemność, a drzewa delikatnie kołysały się wraz z podmuchami...

46. Kocham Cię.

Każdy czegoś żałuje, może swoich czynów, może wypowiedzianych słów. Każdy codziennie dokonuje setki wyborów, które, nie da się ukryć, znacznie wpływają na całe późniejsze życie. A przecież zaczyna się tak banalnie, tak śmiesznie prosto. Stajesz przed wyborami trudnymi i trudniejszymi, ale zawsze, decyzja należy do ciebie. Czasami kierujemy się intuicją, czasami przekonaniami, radą dobrego znajomego, lecz gdy żadne z proponowanych wyjść nie jest dla ciebie wystarczająco dobre – wybierasz mniejsze zło. To proste, chronisz swoją godność, swoich bliskich, samego siebie. Nic nie jest za darmo, jesteśmy rozliczani za każde wypowiedziane słowo, każdy ruch. Łudzisz się, że żyjesz w wolnym świecie, gdzie powietrze jest świeże, a woda czysta, gdzie ćwierkanie ptaków, to codzienność, lecz rzeczywistość jest zupełnie inna. Ludzie, którzy posiadają nieco więcej możliwości, a przy okazji dysponują sporym majątkiem, skutecznie odciągają nas od prawdy. Żyjemy w złotych klatkach, karmią nas kłamstwem, ...

Bohaterowie moimi oczami.

W oczekiwaniu na kolejny rozdział. Oni na przestrzeni lat. Sakura i Sasuke